PolitykaAfera taśmowa: Mateusz Morawiecki o pracy dla syna europosła PiS i finansowym wsparciu dla byłego ministra skarbu

Afera taśmowa: Mateusz Morawiecki o pracy dla syna europosła PiS i finansowym wsparciu dla byłego ministra skarbu

Ja wynika z opublikowanego przez portal onet.pl zapisu jednej z rozmów premiera w restauracji "Sowa i Przyjaciele" Mateusz Morawiecki, wówczas prezes banku BZ WBK, miał oferować jednorazowe finansowe wsparcie dla byłego ministra skarbu Aleksandra Grada oraz interweniować ws. pracy dla syna europosła Ryszarda Czarneckiego.

Afera taśmowa: Mateusz Morawiecki o pracy dla syna europosła PiS i finansowym wsparciu dla byłego ministra skarbu
Źródło zdjęć: © Fotolia
Violetta Baran

W poniedziałek dziennikarze portalu onet.pl poinformowali, że są po lekturze 40 tomów akt dotyczących afery taśmowej. Z zawartych w nich zeznaniach zakładających podsłuchy kelnerów wynika, że Mateusz Morawiecki mógł zostać nagrany kilka razy. Jedna z jego rozmów miała dotyczyć kupowania nieruchomości bądź zaciągania kredytów na podstawione osoby, tzw. słupy. Nie wiadomo jednak, gdzie jest jej nagranie.

We wtorek portal zdecydował się opublikować fragmenty stenogramu jedynego znanego prokuraturze nagrania rozmowy Morawieckiego z restauracji "Sowa i Przyjaciele". Spotkał się on wówczas z ówczesnym prezesem PKO BP Zbigniewem Jagiełłą, prezesem PGE Krzysztofem Kilianem i jego zastępczynią Bogusławą Matuszewską. Rozmowa dotyczyła m.in. wojny, management of expectations i flotylli tratw z uchodźcami.

Całość nagrania portal zamieścił w serwisie Youtube, by - jak wytłumaczono - zapis mogli przeanalizować także inni dziennikarze. W czwartek dwoma wątkami tej rozmowy zajął się portal tvn24.pl. Chodzi o fragmenty, gdy rozmówcy dyskutują o Aleksandrze Gradzie, wówczas wysoko postawionym polityku PO i byłym ministrze skarbu w rządzie Donalda Tuska w latach 2007-2011 oraz o pracy dla syna europosła Ryszarda Czarneckiego.

Kilian przekazuje Jagielle rzekomą prośbę Grada (wówczas szefa spółki PGE Energetyka Jądrowa, będącej częścią grupy PGE kierowanej przez Kiliana), by ten zatrudnił go w radzie nadzorczej "jakiegoś OFE". - Muszę go trochę spacyfikować, muszę mu też trochę pomóc - tłumaczy prezes PGE. Jagiełło jednak odmawia, wyjaśniając, że zgodnie z prawem do objęcia takiego stanowiska potrzebne jest wykształcenie ekonomiczne lub prawnicze.

Morawiecki: cztery dychy to też nie jest mało

Do dyskusji w pewnym momencie wtrąca się Morawiecki. - A ty słuchaj, a posłuchaj, a o co mu chodzi, żeby pieniądze zarobić? - pyta przyszły premier. Matuszewska potakuje. Kilian dodaje, że były minister skarbu "był długo w polityce, on ma wielodzietną rodzinę, czwórkę dzieci". - My mu możemy zapłacić cztery dychy i koniec - dodaje prezes PGE.

- No, ale cztery dychy to też nie jest tak mało, nie? - stwierdza Morawiecki.

- No tak, ale on jechał przez ileś tam lat, mając 10 z kawałkiem - tłumaczy Matuszewska.

Po chwili dalszej wymiany uwag na ten temat Morawiecki dopytuje, czy Grad ma "jakąś fundację, stowarzyszenie albo firmę.

Morawiecki: stówkę mu damy na jakieś badania czy na coś

- Ma firmę, na pewno ma - odpowiada Matuszewska.

- Zapytajcie go tak po cichu. Ja bym spróbował tak bardziej jednorazowo. Pięć dych czy siedem, czy stówkę mu damy na jakieś badania czy na coś - postanawia Morawiecki.

- On ma firmę. Pozbył się udziałów 12 lat temu, bo został posłem, potem wojewodą, posłem, coś tam itd. - wtrąca się Kilian.

- Dajcie mi pełne dossier. Pomyślę i jednorazowo będę mu mógł na pewno coś sprokurować - zapewnia Morawiecki.

Grad: nie byłem beneficjentem tej rozmowy

TVN24 zapytał o tę sprawę Aleksandra Grada. - Pamiętając, jak złe były moje relacje, a właściwie relacje zarządu PGE Energetyka Jądrowa, którym kierowałem, z większością uczestników tej rozmowy, odbieram to jako przejaw fałszywej troski o moją osobę. Nie byłem i nie jestem bezpośrednim ani pośrednim beneficjentem tej rozmowy - skomentował zapis tej rozmowy Aleksander Grad.

Podczas rozmowy w restauracji "Sowa i Przyjaciele" pojawił się też wątek Przemysława Czarneckiego, syna europosła Prawa i Sprawiedliwości. Wynika z niego, że był on przez trzy miesiące zatrudniony w PKO BP, ale umowę tę rozwiązano.

Jagiełło: koniom z wozu lżej

- Ten facet, ten chłopak po trzech miesiącach powiedział, że jest dużo pracy, że on myślał, że będzie luźniej itd., że ma inne plany właśnie, wiesz - tłumaczy Morawieckiemu Jagiełło.

Naprawdę? - dopytuje się Morawiecki.

- Rozmawiałem z nim. To jest kalkulacja, że koniom z wozu lżej. Zmieniłem mu najpierw życiorys, żeby wyglądał normalnie. Później dałem go Justynie Borkiewicz (ówczesna dyrektor pionu prezesa zarządu PKO BP - przyp. red.), żeby popracowała nad nim, żeby zrobić z niego nie jakiegoś gościa, który nie, że będzie się woził, tylko żeby do roboty, pisać, rozumiesz, i tak dalej. I się zmęczył, że dużo pracy i że on by się chciał czymś innym zajmować w życiu - opowiada Jagiełło. - Miał napisane, miał umowę na trzy miesiące. Typowy staż i że on nie chce już tego kontynuować. Co ja się będę angażował i o niego walczył - dodaje ówczesny prezes PKO BP.

Jak wynika z nagrania Morawiecki dzwoni wówczas do Ryszarda Czarneckiego. - No, cześć. Cześć, cześć. Słuchaj ciąg dalszy tej sprawy, o której ostatnio rozmawialiśmy. Twój Przemek nie chciał tam dalej pracować - mówi i włącza tryb głośnomówiący w telefonie.

Czarnecki: mówi, że chciałby więcej zarabiać

- Z ręką na sercu on był absolutnie zrozpaczony. Ja go znam. Wiem, kiedy, że tak powiem, był absolutnie zdołowany - mówi Czarnecki.

- Taki sygnał, taką relację, którą dostałem, że jednak został rzucony, został na taką dość mocną wodę, że pisał umowy. W końcu powiedział, że to jest troszeczkę dla niego za duże przeciążenie i że on nie chce dłużej pracować - tłumaczy Morawiecki.

- Tak. Bardzo chciał, bardzo się zapalił. Owszem, chciał zarabiać więcej, ale bardzo był zadowolony z tego i bardzo nieszczęśliwy, był wściekły, jak się okazało, że ktoś (nieczytelne - red.) umowę - mówi Czarnecki.

Ówczesny prezes banku BZ WBK proponuje Czarneckiemu, by ten jeszcze raz porozmawiał z synem i wysondował, czego tak naprawdę chce.

On oczywiście mówi, że chciałby więcej zarabiać, że... - mówi Czarnecki.

- To to jeszcze rozumiem - wtrąca Morawiecki.

- ...coś innego robić. Ale wiesz jednak nie, jednak nie - dodaje europoseł PiS.

Czarnecki: ciężko mi komentować

Wiesz co, bo ostatnie pół zdania, które powiedziałeś, jak on mówi, coś innego by chciałby robić, to jest od razu punkt zaczepienia dla tych ludzi - to niech pan sobie idzie, panie Przemku, robi coś innego w takim razie - podsumowuje ówczesny prezes BZ WBK.

Słuchaj, bardzo chciał pracować. (...) Absolutnie nie było to przedłużone [nieczytelne - red.], a nie że on nie chciał - tłumaczy syna Czarnecki.

- Dobrze, dobrze. Trzymaj się, pozdrawiam, na razie, dziękuję, cześć - kończy rozmowę Morawiecki.

- Moja córka też by chciała pracować. Robić to, co się chce w pracy i żeby dużo płacili - zauważa Jagiełło.

- Niedobrze - komentuje sprawę Morawiecki.

Portal tvn24.pl poprosił o odniesienie się do tej sprawy Przemysława Czarneckiego, który jest obecnie posłem PiS. - Jest mi ciężko komentować rozmowę dwóch ówczesnych prezesów banków, których szanuję, ale z nimi na ten temat nie rozmawiałem - odpowiedział syn Ryszarda Czarneckiego.

Źródło: tvn24.pl

afera taśmowamateusz morawieckialeksander grad
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (510)