Afera melioracyjna. Oskarżony senator Stanisław Gawłowski broni się przed zarzutami o łapówkarstwo. Sprzeczne zeznania w sądzie
Główny oskarżyciel byłego wiceministra środowiska w rządzie PO-PSL i obecnego senatora Stanisława Gawłowskiego wycofał obciążające polityka zeznania. Bogdan K. pod przysięgą opisał, jak miał zostać "zmuszony" przez prokuraturę do ich złożenia. Zeznania te rzucają inne światło na sprawę. Sam Gawłowski w rozmowie z WP już wiele miesięcy temu zapewniał, że zarzuty pod jego adresem są nieprawdziwe.
Z kolei Krzysztof B., który w śledztwie obciążył opozycyjnego polityka, w czwartek 27 lutego - inaczej niż Bogdan K. - miał powtórzyć niekorzystne dla Gawłowskiego zeznania w sądzie. Przyznał, że wręczył Gawłowskiemu 400 tys. złotych łapówki. - Te zarzuty nie mają nic wspólnego z prawdą - powiedział nam już jakiś czas temu polityk, gdy opisywaliśmy sprawę.
Afera melioracyjna. Sprzeczne zeznania, Giertych i Sikorski wzywają do dymisji
Bogdan K. - biznesmen z Kołobrzegu - nie przyznał się w środę 26 lutego w Sądzie Okręgowym w Szczecinie do wręczenia 100 tys. zł i przekazania w ramach łapówki apartamentu w Chorwacji senatorowi Stanisławowi Gawłowskiemu. Biznesmen wskazywał, że zarzuty opierają się na pomówieniach byłego dyrektora Zarządu Melioracji. Inaczej twierdzi Prokuratura Krajowa.
Sam K. w środę zeznał, że apartament, który znajdował się w budynku należącym do jego spółki, wcale nie został oddany w formie łapówki senatorowi, a sprzedany Halinie i Piotrowi K. - teściom pasierba Stanisława Gawłowskiego.
To nagły zwrot w sprawie polityka PO - K. bowiem zmienił zeznania na korzyść senatora, byłego wiceministra środowiska w rządzie PO-PSL. Bogdan K. winę zrzucił na adwokata, który miał go wprowadzić w błąd. "Wstyd mi za tamto, co wtedy powiedziałem" - mówił w sądzie w środę.
CZYTAJ TEŻ: Stanisław Gawłowski: Zabrali mi święta, ale z bolszewikami będę bił się do końca. Również w wyborach
Jak podkreślił: "Nigdy nie przekazywałem Stanisławowi Gawłowskiemu żadnych pieniędzy na kampanię wyborczą, ani nikomu innemu. To jest zwykłe kłamstwo". K. dodawał, iż Gawłowski "absolutnie nigdy" nie domagał się od niego wręczenia jakiejkolwiek korzyści majątkowej.
Mec. Roman Giertych, obrońca Gawłowskiego, napisał po tym na FB: "Biznesmen pomawiający Gawłowskiego przyznał się do kłamstwa i oskarżył prokuraturę, że wymuszała na nim składanie fałszywych oskarżeń. Ponoć prokuratura zaangażowała nawet do tego jednego z jego obrońców. Wczoraj przeprosił on senatora za to, że pod wpływem strachu o przedłużanie aresztu złożył takie oskarżenie. Powiedział też, że prokuratura chciała uwikłać w sprawę posłów PO Nitrasa i Neumanna. Normalnie po takim sądowym wyjaśnieniu mielibyśmy serię dymisji lub chociaż zaprzeczenie ze strony prokuratury, że nie chciała namawiać kogokolwiek do fałszywego oskarżania posłów opozycji. Tymczasem cisza".
Zupełnie inne zeznania złożył z kolei w czwartek 27 lutego Krzysztof B., który w śledztwie obciążył opozycyjnego polityka. Przyznał, że wręczył Gawłowskiemu 400 tys. złotych łapówki - w gotówce, według B. - na kampanię wyborczą. Gawłowski w sprawie związanej z nieprawidłowościami przy 26 inwestycjach usłyszał siedem zarzutów. Pięć z nich to zarzuty korupcyjne. Od wszystkich były wiceminister stanowczo się odcina.
Afera melioracyjna. Stanisław Gawłowski się broni
Sam senator także pojawił się w sądzie w Szczecinie. - Trafiłem tutaj z powodów czysto politycznych - mówił przy okazji wcześniejszych zeznań. I trzyma się do dziś swojej wersji wydarzeń - że żadnych łapówek nigdy nie brał ani nie żądał.
Były wiceminister środowiska w rządzie PO-PSL przekonywał jakiś czas temu w rozmowie z WP, że cała akcja przeciwko niemu ze strony śledczych "wpisuje się w cały aparat represji państwa PiS, który służy tylko i wyłącznie do walki politycznej z opozycją".
- Prokuratura w Szczecinie stała się tak samo dyspozycyjna, jak kiedyś mówiło się o prokuraturze katowickiej. One są całkowicie podporządkowane woli Zbigniewa Ziobry. Z Prokuratury Krajowej odeszli ponadto prokuratorzy, którzy zajmowali się moją sprawą. Z jakichś powodów nie chcieli się już nią zajmować - mówił wcześniej Wirtualnej Polsce Stanisław Gawłowski.
Senator opowiadał: - Wcześniej otrzymałem raport CBA z wyników kontroli moich oświadczeń majątkowych z ostatnich pięciu lat. Kontrolowali mnie wiele miesięcy. Sprawdzili wszystko. I co? W raporcie CBA napisało wprost: "nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości”. Żadnych. I że nie ma żadnych podstaw do tego, by stawiać mi jakiekolwiek zarzuty.
- Pańskim majątkiem zajmowało się CBA we Wrocławiu - zauważyliśmy w rozmowie z senatorem. - Najbliżsi ludzie koordynatora ds. specsłużb Mariusza Kamińskiego. I nic nie znaleźli - odpowiedział Gawłowski. - To pokazuje wielką kompromitację prokuratury. Wszyscy ci, którzy stoją za tą intrygą, poniosą za to odpowiedzialność. Jestem co do tego przekonany - twierdził senator.
CZYTAJ TEŻ: Stanisław Gawłowski przed sądem
Proces ws. afery melioracyjnej w Zachodniopomorskim Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie ruszył w styczniu. Gawłowskiemu zarzuca się m.in. to, że w czasie, gdy pełnił funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Środowiska w rządach PO-PSL przyjmował łapówki. Chodzi o m.in. pieniądze, luksusowe zegarki i apartament w Chorwacji. W zamian Gawłowski miał pomagać przy zdobywaniu kontraktów na inwestycje Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie.
Według Gawłowskiego zarzuty pod jego adresem zostały zbudowane na podstawie zeznań osób, które również "są na ławie oskarżonych, a jeden z nich odbył już karę". - Są to osoby związane z PiS - przekonywał w styczniu na rozprawie senator.