"Afera kartoflana" wywołana błędami w tłumaczeniu?
Dziennik "Tageszeitung" nie nazwał polskiego prezydenta "złodziejaszkiem". Tak twierdzą eksperci ze Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich. Chodzi o satyryczny tekst "Die Tegeszeitung" z 26 czerwca, pod tytułem, które niektóre media przetłumaczyły jako "Młody polski kartofel. Złodziejaszkowie, którzy chcą zawładnąć światem".
Dziennik "Tageszeitung" nie nazwał polskiego prezydenta złodziejaszkiem. Tak twierdzą eksperci ze Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich. Chodzi o satyryczny tekst "Die Tegeszeitung" z 26 czerwca, pod tytułem, które niektóre media przetłumaczyły jako "Młody polski kartofel. Złodziejaszkowie, którzy chcą zawładnąć światem".
Stowarzyszenie ma przede wszystkim zastrzeżenia do tłumaczenia w niektórych mediach słowa "Schurken", które - zdaniem ekspertów - niesłusznie przetłumaczono jako "złodziejaszki".
Monika Kokoszycka, członek zarządu głównego Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich wyjaśniła, że dopuszczalne jest tłumaczenie tego słowa jako "łotry" lub "łobuzy", ewentualnie "dranie" czy "szubrawcy", ale nie "złodziejaszki", co jednoznacznie sugeruje przestępczy tryb życia opisywanej osoby.
Zdaniem Moniki Kokoszyckiej niewłaściwe tłumaczenie publikacji doprowadziło do rozdmuchania tak zwanej afery kartoflowej.
Stowarzyszenie Tłumaczy Polskich nie zajmuje natomiast jednoznacznego stanowiska w sprawie użytego wobec prezydenta Kaczyńskiego epitetu "kartofel". Monika Kokoszycka podkreśla, że środwisko tłumaczy jest w tej sprawie podzielone i dopuszcza kilka interperetacji. Zdaniem części tłumaczy słowo to należałoby przetłumaczyć jako "burak" jako określenie osoby nieobytej i nieokrzesanej. Inni tłumacze uważają, że tłumaczenie wprost jako "kartofel" może być aluzją do wyglądu Kaczyńskich. Część sugeruje, że słowo "nowy" przed kartoflem można interpretować jako nowa gwardia, nowy zaciąg.
Artykuł w niemieckiej gazecie wywołał w Polsce liczne komentarze. Sam prezydent Lech Kaczyński powiedział, że ta publikacja "przekracza wszystkie możliwe granice i narusza wszelkie normy", a artykuł jest "haniebny i łajdacki".
Warszawska prokuratura okręgowa formalnie wszczęła śledztwo, w którym zbada, czy doszło do znieważenia prezydenta PR przez niemiecką gezetę "Die Tageszeitung". Śledztwo wszczęto na plecenie Prokuratury Apelacyjej, do której dotarło zwiadomienie szefa klubu PIS Przemysław Gosiewskiego o podejrzeniu popełnienienia przestępstwa wobec prezydenta. Prokurator Katarzyna Konwerska powiedziała, że obecnie trwa tłumaczenie artykułu i dopiero po jego analizie prokurator prowadzący śledztwo wyda kolejne postanowienia w tej sprawie.