PublicystykaAdam Michnik: Polska nie zasłużyła na PiS

Adam Michnik: Polska nie zasłużyła na PiS

Rosja nie zasłużyła na Władimira Putina - podpułkownika KGB, który przez długi czas może sobie rządzić i ten kraj wyniszczać. Tak samo, jak Polska nie zasłużyła na PiS. Mamy wiele grzechów na sumieniu, ale tym razem Pan Bóg nas ukarał zbyt surowo. Tak, to jest nasza pokuta. Poprawimy się - mówi w rozmowie z Ewą Koszowską (WP Opinie) redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik.

Adam Michnik: Polska nie zasłużyła na PiS
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Hulimka/REPORTER
Ewa Koszowska

Ewa Koszowska: Przed wyborami napisał pan, że jeśli zwycięży PiS, to będziemy mieć państwo typu putinowskiego...

Adam Michnik: I mamy! Już kilka lat temu, kiedy byłem na wykładzie w Rosji i mówiłem o Polsce, powiedziałem, że Putin to nieszczęście dla Rosji, a Kaczyński to nieszczęście dla Polski. Kaczyński to polski putinista czystej krwi.

Skąd to porównanie?

Wystarczy prześledzić, w jaki sposób Władimir Putin likwidował instytucje i ducha rosyjskiej demokracji, i popatrzeć na praktyki polityczne stosowane przez Jarosława Kaczyńskiego i jego otoczenie. Wtedy wyraźnie pani zobaczy, że to jest ta sama droga. Niby wszystko jest: media, prasa, partie polityczne, parlament, ale to tylko złudzenie. Chociaż trzeba przyznać, że Putin to wszystko robił wolniej. Kaczyński robi to ekspresowo.

Czy nie wydaje się panu, że porównanie obecnej władzy do putinowców czy nawet hitlerowców przynosi odwrotny skutek niż zamierzony?

Ja nigdy nie porównałem Kaczyńskiego do Hitlera.

Ale takie porównania padały. I odniósł się do nich sam prezes PiS. "Jesteśmy porównywani do faszystów. Ja, skromny człowiek - do Hitlera, Lenina, Stalina.(...) Jestem porównywany z tymi wszystkimi potworami, ludobójcami…" - mówił Jarosław Kaczyński podczas XI zjazdu Klubów "Gazety Polskiej".

Takie porównania zdarzają się bardzo rzadko. Mówi się o faszyzacji, a to jest co innego. Ruchy o charakterze faszystowskim istniały przed wojną w całej Europie. My też mieliśmy swój polski faszyzm - Obóz Narodowo-Radykalny. A dzisiaj ONR, który jest legalną organizacją, maszeruje i wykrzykuje: "A na drzewach zamiast liści, będą wisieć syjoniści".

Nacjonaliści z ONR-u nie uważają się za faszystów, uważają się za prawdziwych patriotów.

Istnieje podstawowa różnica między patriotyzmem a nacjonalizmem. Patriotyzm to miłość do swojego kraju i narodu. A konflikt z innymi państwami nic dobrego nie przynosi. Nacjonaliści uważają, że prawdziwym obywatelem Polski jest etniczny Polak, katolik czystej krwi. Jeśli jest protestantem - to źle. A jeżeli do tego jest z pochodzenia Żydem, Ukraińcem czy Niemcem - to już całkiem katastrofa. Nacjonalizm powoduje konflikty z innymi krajami i kieruje Polskę w stronę zamknięcia się przed sąsiadami.

Nigdy bym nie pomyślał, że wejście Polski do Unii Europejskiej może być niebezpieczne dla naszej tożsamości. A nacjonaliści właśnie tak uważają. To absurd! Myślą tak samo jak Władimir Putin.

Między Putinem a Kaczyńskim jest jednak podstawowa różnica. W Rosji wybory od lat są fałszowane. A Polacy sami wybrali PiS. Dlaczego głosowali na partię, której przywódcę porównuje się do Putina?

Bywa, że piękna kobieta zapomni się i odda się na krótko jakiemuś łajdakowi. A potem trzeźwieje i wszystko wraca do normy. I ja wierzę, że Polska wytrzeźwieje.

Mieliśmy rzeczywiście moment załamania zbiorowej świadomości i tożsamości zdegradowanej klasy. Karol Marks mówił, że "kobiecie i narodowi nie daruje się tej jednej chwili, kiedy ulega i poddaje się łajdakowi". Dzisiaj tracimy bardzo dużo za ten moment etycznej i intelektualnej nieuwagi.

Nie wydaje mi się, że to był tylko "moment zapomnienia się". Gdyby dzisiaj odbywały się wybory, pewnie znowu wygrałby PiS.

Nie.

A kto by wygrał?

Patrząc na sondaże, mamy równowagę. Z jednej strony PiS, z drugiej - Platforma i Nowoczesna. Poza tym jest bardzo szeroki ruch Komitetu Obrony Demokracji. Mamy w tej chwili wielką mobilizację środowisk rozmaitych instytucji i inicjatyw kobiecych przeciwko barbarzyńskiemu projektowi zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. To straszne, że ktoś może mieć w ogóle takie pomysły, by skazywać przyszłe matki na śmierć czy rodzenie przez nie dzieci z gwałtów. To jest tak przedmiotowy stosunek do kobiet, tak pogardliwy, wyższościowy, że się wierzyć nie chce. Są traktowane jak sprzęt, którym można dowolnie dysponować. To jest obrzydliwe po prostu.

Kobiety są kolejną grupą sprzeciwu po sędziach, historykach, nauczycielach...

Do tego dochodzi też personel medyczny czy artyści. Przecież to oburzające, że rząd próbował dyktować na Festiwalu Filmowym w Gdyni, który film ma wejść, a który nie. I ten skandaliczny film "Smoleńsk". Jest mi bardzo przykro, że coś tak złego mógł zrobić mój znajomy, którego do tej pory bardzo ceniłem. Antoni Krauze, wielokrotnie nagrodzony za dramat historyczny "Czarny czwartek" - wspaniały film jest autorem „Smoleńska”, który jest totalnym nieporozumieniem. Mamy wielki opór środowisk artystycznych i humanistycznych przeciwko polityce premiera Glińskiego, który jest dla mnie postacią groteskową. Mamy w końcu wyraźne tąpnięcia wokół tego, co się dzieje w telewizji publicznej, wokół dymisji ministra Dawida Jackiewicza. Tego jest sporo. Przypuszczam więc, że nawet jeśli PiS by znowu wygrał, to nie miałby absolutnej większości w Sejmie.

Do tej pory opór przecwko partii rządzącej był bezowocny, ale po ostatnich manifestacjach, chyba coś pękło. Czy to właśnie kobiety będą grupą, która zmieni Polskę?

Powoli biorą się za to. Jedno z najciekawszych zjawisk, z którymi mamy teraz do czynienia, to aktywizacja świadomości kobiecej. Nie chcę powiedzieć - feministycznej, chociaż to to samo. Rzeczywiście, nasze społeczeństwo było bardzo paternalistyczne, ale to się zmienia. Widzę te zmiany w samym sobie. Bo też jednak byłem dzieckiem "swojego czasu". A to był czas facetów typu macho.

A kto jest liderem opozycji w Polsce? Schetyna, Petru, Wałęsa, a może Michnik?

Na pewno nie Adam Michnik. Jeśli miałbym wybrać jedną osobę, to po prostu nie wiem, kto miałby to być. Na tym polega mechanizm wielkiej zmiany historycznej - a to będzie właśnie wielka zmiana - że wyłania swoich przywódców. Nikt przed sierpniem 1980 roku nie wiedział, kto to jest Wałęsa (ja go znałem, bo byłem w KOR-ze). W ciągu tygodnia stał się symbolem dla całego świata. A kto wiedział przed KOD-em o istnieniu Mateusza Kijowskiego? Teraz, jak spotykam ludzi z KOD-u - bardzo fajnych zresztą - to wiem, że z tego coś się wyłoni. Co? Kto? Nie wiem.

A może w polskiej polityce brakuje Donalda Tuska? Czy to właśnie on zdołałby zebrać do kupy opozycję?

Nie wydaje mi się. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.

Jako osoba zaangażowana w sprawy KOD-u, jak pan sobie wyobraża budowę państwa podziemnego, wzorowanego na roku 1944, które kilka tygodni temu zaproponował Mateusz Kijowski. Gazeta miałaby być wydawana w formie bibuły, a w prywatnych mieszkaniach byłyby prowadzone tajne komplety?

Nie powiedziałbym "podziemne" państwo, tylko "paralelne". To znaczy, że kiedy oni (rząd - przyp. red.) będą kłamać na temat historii, to trzeba opracować dla szkół uczciwy podręcznik historii. Jeżeli będą kłamać na temat katastrofy smoleńskiej, to trzeba podawać prawdziwą wersję itd.

Na marsze KOD-u przychodzi coraz mniej ludzi. Nawet Agnieszka Holland mówi, że formuła marszu już się wyczerpała.

Ja nie jestem propagandystą, tylko publicystą, intelektualistą i mówię to, co myślę, niezależnie od tego, czy to się podoba Agnieszce, czy się nie podoba. Niech ona mówi po swojemu. I jak nie chce, to niech nie przychodzi na marsze. Nikt jej nie zmusza.

Może nie ma sensu na nie chodzić? Bo co to tak naprawdę daje?

Oczywiście, że sam marsz to jest mało. Trzeba rozszerzyć tę formułę. Nie wiem w jaki sposób, ale myślę, że ludzie z KOD-u rozwiną wachlarz swoich działań. Bardzo w to wierzę.

A nie przeszkadza panu, że na te marsze chodzą politycy?

Jak ktoś nie chce iść, to zawsze znajdzie jakiś powód. Powie, że się boi albo mu się nie chce. W końcu ktoś może powiedzieć, że nie pójdzie, bo tam chodzi Michnik. Tak to wygląda.

Jak pogodzić deklaracje Lecha Wałęsy o chęci pokojowych zmian z przepowiedniami o wojnie domowej i zapowiedziami postawienia siebie na czele mas podczas takiego konfliktu?

Lech ma dość specyficzny sposób artykulacji swoich myśli. Rozmawiałem z nim na ten temat. I on powiedział: "Ja nie mówię, że wzywam do wojny. Ja tylko przestrzegam, że wy do tego prowadzicie".

Wy - czyli kto? KOD i opozycja swoimi marszami?

My? Nie! Miał na myśli władzę - przez politykę, którą prowadzi.

Powiedział, że czeka na 2 miliony ludzi w Warszawie? "Zbierzemy podpisy pod odwołaniem tego całego układu. Jeśli tych podpisów będzie więcej, niż oni otrzymali głosów, to będzie udowodnione. W taki sposób zmusimy ich do ustąpienia" - dodał

To już jest retoryka (śmiech).

Do czego doprowadzą demonstracje w Polsce? W czasie wywiadu z ukraińskim dziennikarzem powiedział pan, że "skoro władza w Polsce praktykuje brutalną i absurdalną politykę, to może skończyć się Majdanem".

Oczywiście, że tak się może stać. Absolutnie tego nie wykluczam. Nie spodziewałem się Majdanu w Kijowie. Powiem więcej, nikt z moich ukraińskich kolegów się nie spodziewał. I Majdan nastał. I jeżeli mamy do czynienia z władzą - podobnie w Rosji jest zresztą - która odrzuca jakikolwiek dialog z obywatelami, nie szuka kompromisu z inaczej myślącymi, tylko po prostu narzuca swoje, w którymś momencie może dojść do czołowego zderzenia. Jeśli dwa samochody na siebie jadą i żaden nie chce zjechać w bok, to wiadomo, jak to się skończy.

"Jak będzie Majdan w Polsce, to PiS będzie strzelać" - powiedział pan.

Wiem, że w PiS-ie, w jego czołówce, są ludzie i fanatyczni, i cyniczni, i maniakalnie przywiązani do władzy. Uważają się za patriotów. Ale czy Gomułka nie był subiektywnie patriotą? Też był. Potrafił się postawić Stalinowi, potrafił w ’56 roku postawić się Chruszczowowi i innym. A jednak kazał w grudniu ’70 roku strzelać do robotników. To był ten paradoks, że go wyniosła do władzy rewolta robotników poznańskich, a odsunęła od władzy rewolta robotników z Wybrzeża.

A czy Polska ze swoimi problemami może zmienić dzieje całej Europy? Uchodźcy, Brexit, ekspansjonistyczna polityka Rosji, Państwo Islamskie, wybory w Stanach. Czy Unia Europejska to wszystko przetrzyma?

To jest bardzo zły moment dla Europy. Europa brunatnieje. Brexit, Marine Le Pen na pierwszym miejscu w sondażach we Francji, w Austrii skrajnie prawicowy kandydat Norbert Hofer może wygrać w wyborach prezydenckich. I Trump! To wygląda bardzo niepokojąco. Ale ja pani powiem, jeżeli nawet na dzisiaj nie ma jasnego projektu, jak PiS od władzy odsunąć, to jednego każde z nas może być pewnym. Mój szef Antoni Słonimski zawsze mówił: "Jeżeli w jakiejś sytuacji nie masz pełnej jasności, wszystkich danych, w związku z tym nie wiesz, jak się masz zachować, na wszelki wypadek zachowaj się jak porządny człowiek". I to każdego z nas powinno obligować. Jeśli nie będą zachowywać się jak porządni ludzie, to ta władza nie ma przed sobą przyszłości.

A jaką przyszłość ma przed sobą Donald Trump? Był pan jakiś czas temu na wykładach w Stanach. Co tam się mówiło o kandydacie Republikanów?

Mam nadzieję, że nie wygra.

Co prezydent Trump oznaczałby dla Polski? Na razie obiecał zniesienie wiz dla Polaków.

(śmiech). Oni to obiecują od dwudziestu lat! Oczywiście, Trump będzie walczył o polskie głosy. To jest pewne. Natomiast, jeżeli on wygra, to będzie szok na miarę Hiroszimy. Straszny wstrząs! Dlatego, że to jest facet kompletnie nieodpowiedzialny. Jego ewentualna wygrana wróży wielkie niebezpieczeństwo.

Putin miałby swojego człowieka w Białym Domu.

"Swojego człowieka" to za dużo powiedziane. Jeśli Trump wygra, to Putin będzie miał idiotę. Trump to jest kandydat najwyższego ryzyka. To facet kompletnie nieprzewidywalny i nieprzygotowany do tej funkcji. To jest tak, jak pani ma wariata z brzytwą. Co on zrobi? Tu nie ma co spekulować. Może panią zarżnąć, a może pocałować w rękę. Inna rzecz - Amerykanie z którymi rozmawiałem, nie wierzyli, że on dostanie nominację. I dostał. Ja swojego czasu nie wierzyłem też, że Obama wygra. A wygrał.

Nie wierzył pan też, że Andrzej Duda wygra w wyborach prezydenckich.

Do tej pory obwiniam się o to, że wygrał Duda.

Wystawił pan pozytywną opinię prezydentowi Komorowskiemu mówiąc, że ten mógłby przegrać wybory jedynie wtedy, gdyby "pijany przejechał na pasach zakonnicę w ciąży".

Byłem tak przekonany o swojej racji - z taką arogancją megalomana - że Komorowski musi wygrać, że mi się nie chciało jechać w Polskę. Gdyby wtedy była taka mobilizacja, jaka jest teraz, to by Komorowski wygrał. A tak, to teraz mi tę "zakonnicę" wypominają przy każdej okazji.

Jeśli jesteśmy przy zakonnicy, to może warto porozmawiać o relacjach między Kościołem a państwem. W książce "Dialogi", w której rozmawia pan z Aleksiejem Nawalnym, ten mówi: "W Polsce Kościół dąży do tego, by wykorzystać państwo do osiągnięcia swoich celów. W Rosji to państwo wykorzystuje Cerkiew". Czy rzeczywiście tak jest?

Aleksiej to bardzo mądry i religijny facet. Bardzo boleje nad tym, co się w Rosji dzieje z Kościołem prawosławnym. To jest właściwie urząd ds. religii tego reżimu. W Polsce tak nie jest. Tutaj Kościół ma suwerenność. Ale mam wrażenie, że Kaczyński nie jest na pobieguszkach u biskupów. I to pokazała sprawa arcybiskupa Wielgusa. Kaczyński wtedy pokazał, kto naprawdę rządzi. Biskupi go prosili, by zmienił zdanie, a on powiedział: "nie". Mówiło się, że arcybiskup został "ukamieniowany". Po tym spektaklu była druga próba sił.

O kogo tym razem chodziło?

Chodziło o uchodźców. Biskup Stanisław Gądecki - za Franciszkiem - powiedział: "musimy przyjmować". Kaczyński na to: "nie!". I wygrał.

Oczywiście, on w dużej mierze posługuje się Kościołem, ale też Kościół traktuje na zasadzie: "my wam ustąpimy w tym, a wy nam ustąpicie w czymś innym". Co w gruncie rzeczy prowadzi do korumpowania duchowieństwa. To jest bardzo złe, bo biskupi jakby nie widzą, że innym aspektem tego działania jest postępująca sekularyzacja. Można więc powiedzieć, że Kaczyński po prostu wykorzystuje Kościół. Realną władzę sprawuje on, nie biskupi.

W sprawie aborcji wydawać by się mogło, że Kaczyński też postawił na swoim. Projekt ustawy antyaborcyjnej został w całości odrzucony. Jednak kilka dni później prezes PiS w rozmowie z PAP powiedział: "Będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone".

Mam nadzieję, że prezes ochłonie i zostawi tę sprawę w spokoju. Bo to jest strzał w stopę i PiS-u i Kościoła. Natomiast dla kobiet to jest strzał w serce.

Jeśli spór o aborcję nie spowoduje dotkliwego spadku w sondażach, to co musiałoby się stać, żeby notowania PiS-u poszły w dół? Jakiś krach finansowy musiałby nastąpić?

Wie pani, jaka jest różnica między komunistycznym dygnitarzem a jabłkiem?

Nie wiem.

Jabłko jak dojrzewa, to spada. W życiu jest na odwrót. Trzeba po prostu dostać w skórę, żeby zobaczyć, że wielka część naszego społeczeństwa padła ofiarą oszustwa. I że tak naprawdę ten cały PiS to jest obciach. Oni po prostu okłamali ludzi. Bo PiS nie obiecywał unicestwienia Trybunału Konstytucyjnego, upolitycznienia prokuratury, przejęcia służb specjalnych, łamania konstytucji, bałaganu w oświacie itd. Nie obiecali tego, a to robią.

Ale obiecali 500+ i może to wyborcom wystarczy?

Dużo zna pani takich ludzi, którzy głosowali na PiS i są zadowoleni?

Trochę znam.

Z czego są zadowoleni, z wyjątkiem tego 500+? Co ich cieszy?

Uważają, że w końcu została im przywrócona godność. Polska wstała z kolan.

W Rosji jest to samo. To putinowskie hasło. "Polska wstała z kolan" to jest dokładny plagiat z Putina - "Rosja wstała z kolan". Jak to powtórzyłem na jakimś spotkaniu w Moskwie, to cała sala ryknęła śmiechem. A ja tylko zacytowałem naszych (śmiech).

W rozmowie z Nawalnym dochodzicie do wniosku, że wspólny wróg, jakim jest Państwo Islamskie, mógłby połączyć Rosję z Unią Europejską. To możliwe?

Ale nie za Putina! Za Putina nic się nie da zrobić, bo moim zdaniem on "swoją pieśń już dośpiewał do końca".

Co to oznacza?

To znaczy, że on w tej chwili będzie już tylko destrukcyjny dla Rosji. Ja jestem rusofilem. Mam przyjaciół Rosjan, bardzo dobrze się tam czuję, lubię tych ludzi, oni mnie lubią. Mówię po rosyjsku, znam nieźle kulturę, historię i literaturę rosyjską i myślę o tym z wielkim niepokojem.

Na Ukrainie wciąż trwają walki. Jak rozwiązać ten konflikt?

Problem polega na tym, że dopóki rosyjskie społeczeństwo będzie tolerować Putina, dopóty nie będziemy mieli spokoju na Ukrainie. On będzie Ukrainę systematycznie destabilizował. Ale generalnie rzecz biorąc, mam takie przekonanie, że dla Putina Ukraina jest tym, czym dla Breżniewa był Afganistan. To znaczy, to może trwać, ale to jest właściwie pułapka, z której tak naprawdę nie ma wyjścia. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że Ukraina ma masę problemów. To jest kraj, który jest przeżarty korupcją przez rządy sowieckich "lokajów”" Niemniej jednak, jest to kraj o bardzo mocnej świadomości narodowej. Także, Ukraina przeżyje, aczkolwiek to będzie bardzo bolesny okres.

I znowu czekamy na koniec rządów Putina?

Moim zdaniem - tak. Ale to też może przyjść z dnia na dzień. Kto spodziewał się, że tak się wywróci Mubarak, Ben Ali czy Kadafi.

I kto spodziewał się, że będzie taki sierpień ‘80, jaki był? Nikt się nie spodziewał. Pamiętam, jak w lipcu Jacek Kuroń powiedział: "Odwołujemy urlopy. Polska weszła w decydujący moment, teraz nastąpi wielki krok". Ja na to: "Jasne, ty mi mówisz to co tydzień od trzech lat. Jadę w góry i koniec". Dopiero, jak byłem w górach, przez radio usłyszałem, co się dzieje. I wróciłem szybko do Warszawy.

Majdanu też nikt się nie spodziewał. Latem, tuż przed Majdanem, byłem na Ukrainie. Pytałem się moich przyjaciół, co dalej. Oni na to: "Adam, przerąbane, wszystko stracone. Mają w ręku bank, my nie mamy żadnych szans". Akurat w tym dniu, kiedy zaczynał się Majdan, przyjechałem do Wilna. W recepcji hotelowej spotkałem mojego znajomego Jewgienija Kiselowa - bardzo znanego rosyjskiego dziennikarza - który wyjechał robić telewizję na Ukrainie. Mówi: "Adam, 200 tys. ludzi na Majdanie". Ja mówię: "Nie wygłupiaj się Żenia". On mówi: "Zobacz". I pokazuje mi nagranie w komórce. To było kompletne zaskoczenie. A kto spodziewał się tych wielkich, wielotysięcznych manifestacji w Moskwie po wyborach burmistrza? Nikt się nie spodziewał.

Rosja nie zasłużyła na podpułkownika KGB, który przez długi czas może sobie rządzić i ten kraj wyniszczać. Tak samo, jak Polska nie zasłużyła na PiS. Mamy wiele grzechów na sumieniu, ale tym razem Pan Bóg nas ukarał zbyt surowo. Tak, to jest nasza pokuta. Poprawimy się (śmiech).

Oddamy 500 zł?

Ja myślę, że pani nie ma racji. Te 500 zł za rok to będzie oczywistość. Nikt już nie będzie o tym myślał w charakterze wdzięczności dla PiS-u. PiS będzie obiecywał złote góry. Ale ja mogę pani obiecać bilet na Księżyc. I co z tego?

PiS ma jeszcze trzy lata, by spełnić resztę obietnic. Natomiast, jaka by partia po PiS-ie nie wygrała wyborów, to na 500+ pieniądze musi znaleźć, bo Polacy nie dadzą już sobie tego odebrać.

Wydaje mi się, że nie powinno się tego odbierać. Ale trzeba zmienić warunki przyznawania 500+. Żeby to było rozdanie sprawiedliwe. Absurdem jest, żeby ktoś o moich zarobkach dostaławał jeszcze 500 zł na dziecko. To jest nonsens po prostu. W moim przekonaniu, to powinno być dla ludzi, którzy tego potrzebują, a nie dla bogatych - to po pierwsze. Po drugie, rzeczą niesprawiedliwą jest to, że prezes banku dostaje, a samotna matka z pierwszym dzieckiem nie dostaje. To trzeba zmienić. Dla wielu ludzi te 500 zł to był taki wyraz tego, że oni się liczą, że są ważni, że państwo respektuje ich godność. I niezależnie od tego, jakie były intencje PiS-u i ofiarodawców, to taki jest skutek. I to nie jest zły skutek, to jest dobry skutek.

Cała władza nad gospodarką w rękach Morawieckiego. To był dobry strzał?

Ja do tego wielkiej wagi nie przywiązuję. Morawiecki chce się kreować na Zbawiciela. Powiem pani tak: życzę dobrze Polsce, więc życzę sukcesów Morawickiemu. Ale nie wierzę, żeby ten sukces odniósł.

A widzi pan jakieś osoby w PiS-ie, które mają szansę na sukces? Z którymi warto popracować, stworzyć coś fajnego?

Widzę. Tylko nie będę ich wymieniał, żeby ich nie spalić.

Rozmawiała Ewa Koszowska, WP Opinie

Adam Michnik (ur. 1946) - dziennikarz, polityk, historyk. W marcu 1968 roku relegowany z Uniwersytetu Warszawskiego za protest przeciw zdjęciu "Dziadów" Mickiewicza ze sceny Teatru Narodowego, wkrótce potem aresztowany i skazany na trzy lata więzienia. Członek KOR (1977-1980) W latach 1980-1981 doradca NSZZ "Solidarność" Regionu Mazowsze. 13 grudnia 1981 roku internowany. W latach 1982-84 oraz 1985-88 więzień polityczny. Uczestniczył w obradach plenarnych Okrągłego Stołu. Od maja 1989 roku redaktor naczelny "Gazety Wyborczej".

Obraz
© Materiały prasowe

_Książka "Dialogi" Adama Michnika i Aleksieja Nawalnego ukazała się niedawno nakładem wydawnictwa Agora. _

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)