Adam Daniel Rotfeld: suwerenność Ukrainy za specjalny status Doniecka i Ługańska
Zdaniem byłego ministra spraw zagranicznych, profesora Adama Daniela Rotfelda, ceną zachowania suwerenności i terytorialnej integralności Ukrainy jest przyznanie zbuntowanym regionom Doniecka i Ługańska specjalnego statusu w unitarnym państwie.
13.02.2015 | aktual.: 13.02.2015 16:23
Rotfeld uważa, że deklaracja z Mińska - "jak każda ugoda tego typu" - wyraża kompromis. - Z jednej strony potwierdzono obowiązywanie zasad suwerenności i terytorialnej integralności, a z drugiej - samozwańcze republiki Doniecka i Ługańska uzyskały przyrzeczenie, że będą miały specjalny status, który praktycznie uniezależni te dwa obwody od rządu centralnego w Kijowie. Prezydent Poroszenko jednak nie ugiął się w jednej sprawie - nie zgodził się, aby te pseudo-republiki zyskały podmiotowość i były równorzędnymi partnerami władz Ukrainy. Można odnieść wrażenie, że prezydent Putin nie był zainteresowany wcieleniem Donbasu do Rosji. Takie rozwiązanie kłóciłoby się z jego koncepcją długotrwałego uzależnienia od Rosji całej Ukrainy - twierdzi.
Ukraina w centrum
- Rosja - wbrew powszechnej opinii - nie ma strategii w klasycznym rozumieniu tego słowa. Reaguje pragmatycznie. Ma bowiem cele, które przyświecały wszystkim kolejnym rosyjskim przywódcom - od czasów carskich, poprzez ZSRR, aż do Putina. Celem było i jest zapobieżenie rozpadowi olbrzymiego wielonarodowego imperium oraz zapewnienie Rosji pozycji globalnego gracza. To znaczy takiej roli, jaką miał Związek Radziecki w dwubiegunowym świecie - podkreśla Rotfeld.
- W różnych okresach Rosja podejmowała próby modernizacji - tak było za czasów Aleksandra II i później. Przed I wojną światową osiągnęła wydajność rolnictwa wyższą niż za czasów Chruszczowa w latach 60. ubiegłego wieku. Próby modernizacji podjęto też po przejęciu władzy przez Władimira Putina. W zglobalizowanym świece wymaga to nie tyle i tylko nowoczesnych technologii, ale przede wszystkim zmiany sposobów sprawowania władzy, czyli demokratyzacji, rządów prawa i przestrzegania zasad rządzących relacjami między państwami. Są one określone w Karcie NZ i Akcie Końcowym KBWE. Imperialna myśl we współczesnej Rosji jest anachroniczna - dodaje.
Zdaniem byłego ministra spraw zagranicznych, Ukraina w wizji imperialnej Rosji zajmuje miejsce centralne. - Warto przypomnieć myśl Sołżenicyna, który w swym głośnym eseju "Jak zorganizować Rosję?" postulował, by pozbyć się wszystkich obszarów "nierosyjskich" (z wyjątkiem części Kazachstanu). O imperium rosyjskim według Sołżenicyna zdecydują obszary i mieszkańcy Rosji, Ukrainy i Białorusi, czyli trzy narody słowiańskie o podobnych korzeniach, których początki sięgają czasów Rusi Kijowskiej - mówi Rotfeld.
- Większość Rosjan od zawsze uważała Ukrainę i Białoruś za część "świata ruskiego" (russkij mir). Z takimi "koncepcjami" występują dziś tacy pseudo-myśliciele, jak Aleksander Dugin, nawiązujący do mrocznych nacjonalistycznych tradycji, czy Aleksander Prochanow o czerwono-brunatnej proweniencji. Wtórują im publicyści, jak Siergiej Kurginian, którzy tworzą w Rosji klimat sprzyjający "nowej" nacjonalistyczno-komunistycznej ideologii. Demonstracyjnie promują też idee rosyjskiego imperializmu - podkreśla Rotfeld i dodaje, że publicyści ci "niestety zyskali istotny wpływ na kształtowanie tego, co określane jest jako rosyjska duchowość". - Ich poglądy są powielane w rosyjskich mediach i - co gorsza - znajdują odbicie w nowych podręcznikach i zalecanych lekturach - podkreśla.
- Ukraina - w rosyjskiej wizji "ruskiego świata" - miałaby zachować fasadę suwerennego państwa, ale być całkowicie zależna od Rosji, także w sprawach ustroju wewnętrznego. Rosja bowiem upatruje w Ukrainie zagrożenie nie tyle wojskowe, co polityczne. Klasa polityczna w Rosji obawia się, że skuteczne przemiany w Ukrainie będą zaraźliwe. Jeżeli ukraińskie reformy się powiodą, to znajdą naśladowców w Rosji. Natomiast wspierane przez Rosję samozwańcze republiki - doniecka i ługańska - są i będą instrumentem destabilizacji całej Ukrainy. Już choćby dlatego, że trudno jest prowadzić wojnę z silnym sąsiadem i jednocześnie dokonywać fundamentalnych zmian modernizacyjnych - uważa Rotfeld.
Broń dla Ukrainy
Zdaniem byłego ministra spraw zagranicznych sprawa dostarczenia Ukrainie nowoczesnej broni na dłuższą metę ma mniejsze znaczenie, niż inne problemy. - Zrozumiałe, że należy Ukrainie udzielać każdej pomocy, w tym sprzyjać umacnianiu jej zdolności obronnych. Na pytanie: gdzie zatrzyma się ekspansja Rosji - odpowiedź jest prosta: tam, gdzie zostanie zatrzymana. Ważniejsze jednak jest to, by Ukraina otrzymała znaczące wsparcie ekonomiczne - podkreśla Rotfeld.
- Po mińskich porozumieniach pojawiła się wiadomość, że MFW udzieli Ukrainie kolejnego kredytu w wysokości 17,5 mld. dolarów. To dobrze. Ukraina potrzebuje tej pomocy rozłożonej w czasie. Łącznie w wysokości raczej 50 niż 5 miliardów dolarów. Brzmi to jak przesadne oczekiwanie, ale przecież koszty kontynuacji wojny byłyby znacznie wyższe - wyjaśnia.
Cena suwerenności Ukrainy
- Te dwie samozwańcze republiki, doniecka i ługańska, to w pewnym sensie ogniska choroby nowotworowej - twierdzi Rotfeld. - Niektórzy uważają, że najlepszą kuracją jest wycięcie guza. W tym wypadku oznaczałoby to odłączenie tych separatystycznych obwodów od Ukrainy. Ale najpierw trzeba zapytać Ukraińców, jakie rozwiązanie należy przyjąć. W niepodległej i suwerennej Ukrainie narodowi nie można niczego narzucać - dodaje.
- Pamiętajmy, że Ukraina nie jest państwem federalnym, tylko unitarnym. W porozumieniu z 13 lutego br., które wynegocjowali w Mińsku prezydenci i szefowie rządów Niemiec, Francji, Ukrainy i Rosji uzgodniono, że do końca 2015 roku Ukraina przeprowadzi reformę konstytucyjną i decentralizację oraz zapewni obu zbuntowanym regionom specjalny status. Oznacza to uznanie poszerzonej władzy samorządów lokalnych Doniecka i Ługańska, ale na zasadach państwa unitarnego. Taka jest cena suwerenności i terytorialnej integralności Ukrainy - podkreśla Rotfeld.