Adam Bodnar dla WP: rząd musi bronić w równym stopniu godności wszystkich
- Działalność rządu musi być spójna i logiczna, bronić w równym stopniu godności wszystkich.
Nie można bowiem prowadzić polityki antyimigracyjnej i jednocześnie nie dostrzegać, że w naszym państwie żyją ekspaci, biznesmeni oraz studenci z innych krajów, na których to się później odbija. Oni ze względu na swój wygląd czy wyznawaną religię najczęściej padają ofiarami przemocy lub mowy nienawiści. Nikt ich nie pyta o to, czy są mniejszością etniczną, legalnie przebywającymi w naszym kraju migrantami, a może uchodźcami - mówi w rozmowie z WP Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
27.04.2016 16:44
WP: Jak odebrał pan żądania ONR, który domaga się natychmiastowego odwołania Rzecznika Praw Obywatelskich z piastowanego stanowiska?
Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich: Każdy ma prawo protestować. Ja tylko wykonuję swoją pracę, zajmuję się wyjaśnianiem zajść w Białymstoku. Wystosowałem już odpowiednie pisma do prokuratury oraz rektora Politechniki Białostockiej. Jestem w stałym kontakcie z lokalnymi działaczami oraz świadkami tych wydarzeń. Gdy w pełni zbadam tę sprawę, to przedstawię odpowiedni raport.
WP: W przesłanym mediom oświadczeniu ONR stawia konkretne zarzuty. W wywiadzie udzielonym stacji RMF FM miał pan posłużyć się "oczywistymi kłamstwami i pomówieniami" mówiąc o odczytaniu list zdrajców oraz dopuścić się "segregacji obywateli, stosując kryteria czysto ideologiczne".
- To absurd. Nikogo nie oskarżałem ani nie dyskryminowałem. Nie zajmuję się organizacjami politycznymi, tylko konkretnymi wydarzeniami w miejscach publicznych. Powiedziałem zgodnie z prawdą, że dotarły do mnie sygnały w sprawie wydarzeń w Białymstoku i mam ustawowy obowiązek zbadać, czy nie doszło tam do naruszenia praw obywatelskich, jaki był rzeczywisty przebieg wszystkich organizowanych w tym dniu demonstracji. Zbieramy informacje, także te napływające z ONR i innych źródeł, czekamy na odpowiedzi z miejscowych instytucji. Wszystko zostanie przedstawione w raporcie. Wówczas będzie można się do niego odwoływać.
WP: We wspomnianym wywiadzie mówił pan również, że mamy w Polsce problem "polegający na tym, że takie organizacje jak ONR doskonale nauczyły się, jak działać w granicach prawa, jakie hasła głosić, żeby nie narazić się na zarzut przekroczenia prawa".
- Ten cytat jest wyrwany z kontekstu. Chodziło mi o to, że w przeszłości - kilka lat temu - dochodziło do sytuacji, w których na marszach pojawiały się hasła nawołujące do nienawiści. Obecnie organizacje, które odwołują się do ideologii narodowej, doskonale już zdają sobie sprawę, jakich haseł używać, by za każdym razem dostać zgodę na zgromadzenie. I tylko to miałem na myśli. Często spotykam się natomiast z pytaniami, czy nie należy zakazać takich zgromadzeń i zawsze odpowiadam, że nie. Jeżeli jakieś osoby argumentują, że ich marsz jest sprzeciwem wobec np. Unii Europejskiej czy imigrantów, to mają prawo do wyrażania swojej opinii i do zorganizowania odpowiedniego zgromadzenia.
WP: W trakcie przemarszu w Białymstoku narodowcy skandowali jednak kontrowersyjne hasło: "A na drzewach zamiast liści, będą wisieć syjoniści".
- Bywa tak, że czym innym jest zgłoszenie manifestacji, a czym innym to, co się na niej dzieje. Jeżeli w trakcie trwania zgromadzenia pojawiają się treści, które nawołują do nienawiści, to powinny stać się przedmiotem zainteresowania policji i prokuratury. Po mojej interwencji tak też się często dzieje. Mam nadzieję, że również to co się działo w Białymstoku uda się do końca wyjaśnić i ocenić.
WP: Coraz częściej pojawiają się głosy, że ONR powinien zostać zdelegalizowany.
- Rzecznik Praw Obywatelskich nie jest najlepszą osobą do mówienia o tym, że jakaś organizacja powinna zostać zdelegalizowana. Zostawmy tę kwestię politykom i sądom. Należy może tylko zwrócić uwagę, że jedyne w Polsce zdelegalizowanie stowarzyszenia, jakie znam, miało miejsce w przypadku oddziału ONR w Brzegu. Stało się tak dlatego, że lider tej organizacji został skazany za używanie nazistowskich pozdrowień w czasie obchodów na Górze Św. Anny.
WP: Pojawił się również pomysł, by prezydent Andrzej Duda powołał doradcę do spraw mniejszości narodowych i religijnych. To byłby krok w dobrym kierunku?
- Mniejszościami narodowymi zawsze zajmowało się Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Nie wiem jaka jest obecnie polityka tego ministerstwa, natomiast pojawiają się głosy, że rząd chce zlikwidować radę ds. przeciwdziałania nienawiści. Ona angażowała zarówno rząd, jak i organizacje pozarządowe, w sprawy zwalczania nietolerancji oraz nienawiści. Ta jednostka powstała z inicjatywy Michała Boniego i pełniła istotną rolę. Zwróciłem się niedawno do ministra Mariusza Błaszczaka oraz do minister Anny Streżyńskiej z pytaniem o dalsze funkcjonowanie tej rady.
- Wracając jednak do pytania, to z mniejszościami narodowymi nie wystarczy się jedynie spotykać i konsultować z nimi ich pomysły na działalność. Należy je również wspierać. Art. 35 ust. 1 Konstytucji stanowi, że: Rzeczpospolita Polska zapewnia obywatelom polskim należącym do mniejszości narodowych i etnicznych wolność zachowania i rozwoju własnego języka, zachowania obyczajów i tradycji oraz rozwoju własnej kultury. Nie wystarczy dać wolność działania. Trzeba przeznaczyć na wsparcie mniejszości konkretne pieniądze i musi to być element polityki rządowej. Mówię tu o wsparciu działalności kulturalnej, nauczania własnego języka, tłumaczenia podręczników szkolnych, itd. Dlatego utworzenie stanowiska doradcy do spraw mniejszości narodowych i religijnych mogłoby mieć sens, gdyby szło w parze z konkretnymi nakładami finansowymi oraz polityką rządową. Warto jednak zauważyć, że zajęcie się mniejszościami narodowymi i etnicznymi nie rozwiąże wszystkich problemów. Działalność rządu musi być spójna i logiczna, bronić w
równym stopniu godności wszystkich. Nie można bowiem prowadzić polityki antyimigracyjnej i jednocześnie nie dostrzegać, że w naszym państwie żyją ekspaci, biznesmeni oraz studenci z innych krajów, na których to się później odbija. Oni ze względu na swój wygląd czy wyznawaną religię najczęściej padają ofiarami przemocy lub mowy nienawiści. Nikt ich nie pyta o to, czy są mniejszością etniczną, legalnie przebywającymi w naszym kraju migrantami, a może uchodźcami.
WP: Andrzej Duda podczas wtorkowego spotkania w Pałacu Prezydenckim z mieszkającymi w Polsce przedstawicielami mniejszości narodowych i etnicznych stwierdził jednak, że "nie ma w naszym kraju żadnych konfliktów na tle narodowym czy etnicznym".
- Trudno mi ocenić, co pan prezydent miał na myśli. Według mojej wiedzy, w naszym kraju występują konflikty na tle narodowym czy etnicznym. Wystarczy wspomnieć problemy na linii polsko-romskiej w województwie małopolskim. W Przemyślu dochodzi do konfliktów z mniejszością ukraińską, podobnie jest na pograniczu z Litwą, w Białymstoku dochodzi do konfliktów z mniejszością białoruską, a na Śląsku opolskim z niemiecką.
WP: Prezydent próbował więc zaklinać rzeczywistość?
- Chcę wierzyć, że raczej deklarował w ten sposób dobrą wolę i udział w rozwiązywaniu pojawiających się problemów. Uważam, że wobec fali aktów przemocy na tle narodowościowym i etnicznym zajęcie się problematyką przeciwdziałania dyskryminacji i mowy nienawiści powinno być priorytetem dla wszystkich władz publicznych.