ABW przed domem Ziobry. Mamy zdjęcia z akcji
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego cały czas prowadzi czynności w domu Zbigniewa Ziobry - wynika z informacji Wirtualnej Polski. Wokół domu stoi kilka aut służb. Na terenie posesji wciąż pracują zamaskowani agenci.
Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, z posesji Ziobry wyjeżdżały dwa samochody z funkcjonariuszami ABW. Przy ogrodzeniu widać dwa maszty z kamerami monitoringu. Urządzenia zostały zakryte torbami foliowymi.
Co ważne, na miejscu nie widać żadnych siłowych prób wejścia na posesję. - Rano nic się nie działo, nie było żadnego huku - mówi nam pani Marta, sąsiadka Ziobrów. - Nie słyszeliśmy żadnych krzyków - dodaje.
Sąsiedzi mówią, że Ziobrowie przyjeżdżają do domu raczej na weekendy, w ciągu tygodnia na miejscu niewiele się dzieje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Posiadłość Ziobry otacza 2-metrowy, betonowy mur. Wjazdu broni masywna metalowa brama. Jak kilka lat temu wspominali sąsiedzi, wokół posesji często pojawiają się policjanci.
- Ludzie nawet śmieci przestali palić. Kryminalni ze Skierniewic są u nas dwa razy dziennie, podjeżdżają, patrzą, co u ministra i zawracają kawałek dalej. Do tego obok, w Raduczu, jest ośrodek szkoleniowy Służby Ochrony Państwa, chłopaki zakupy w sklepie w Jeruzalu robią - opowiadał jeden z sąsiadów.
Akcja ABW w całym kraju
We wtorek rano europoseł Patryk Jaki poinformował, że służby weszły do domów Zbigniewa Ziobry, Michała Wosia, Marcina Romanowskiego oraz Dariusza Mateckiego. Sprawa ma związek z dotacjami z Funduszu Sprawiedliwości na jeden z projektów.
"Na polecenie prokuratorów z zespołu śledczego ds. Funduszu Sprawiedliwości przeprowadzane są dziś przeszukania w różnych miejscach na terenie kraju. Czynności nadal trwają. Ich celem jest zabezpieczanie dowodów, w tym między innymi dokumentacji dotyczącej FS" - przekazała Prokuratura Krajowa.
Cztery osoby zatrzymane
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska w PK, w sprawie zostały zatrzymane cztery osoby. Na razie nie wiadomo jednak, o kogo chodzi. Wcześniej podobne informacje nieoficjalnie podawało TVN24.
Jak przekazała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, to jej funkcjonariusze realizowali "realizują czynności zatrzymania osób oraz przeszukania kilkudziesięciu miejsc zamieszkania osób fizycznych i siedzib podmiotów gospodarczych".
"Przedmiotowe czynności zlecone zostały w ramach wielowątkowego śledztwa prowadzonego przez śledczych z Prokuratury Krajowej w Warszawie dotyczącego przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych - tj. czynów z art. 231 § 1 i 2 k.k." - przekazano.
"Osoby zatrzymane zostaną przekazane do dyspozycji Prokuratury, która będzie podejmować decyzje co do zastosowania ewentualnych środków zapobiegawczych" - podkreślono.
Jak informowała Wirtualna Polska, prokurator generalny Adam Bodnar wiedział o planowanych działaniach prokuratury w sprawie Funduszu Sprawiedliwości w tym dotyczących Zbigniewa Ziobry i polityków Suwerennej Polski.
Kontrowersje wokół Funduszu Sprawiedliwości
Jaki napisał w sieci, że akcja służb związana jest z Funduszem Sprawiedliwości i dotacjami dla ośrodka Archipelag, w którym pomoc miały znaleźć osoby skrzywdzone w wyniku przestępstw. Pieniądze miały trafić do Fundacji Profeto. Stoi za nią sercanin Michał Olszewski. "Gazeta Wyborcza" podkreślała, że to znajomy byłego ministra sprawiedliwości.
Pod koniec stycznia prokurator generalny Adam Bodnar powołał zespół śledczy w Prokuraturze Krajowej do zbadania prawidłowości zarządzania i wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości. Kierownikiem zespołu została prok. Marzena Kowalska.
Jak przekazywało Ministerstwo Sprawiedliwości, zespół ma przeanalizować zawiadomienia dotyczące Funduszu Sprawiedliwości, które zostały skierowane do poszczególnych prokuratur w kraju. "Chodzi o wszelkie zawiadomienia - zarówno od osób fizycznych, jak i od instytucji państwowych" - zaznaczyło MS. Ważnym elementem działań Zespołu - podkreślano - będzie kwestia zakupu systemu Pegasus z pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości.
Najwyższa Izba Kontroli we wrześniu 2021 r. przedstawiła wyniki po kontroli realizacji zadań z Funduszu Sprawiedliwości. W ocenie NIK, środki z Funduszu wydatkowane były w sposób niegospodarny i niecelowy, co miało sprzyjać powstawaniu mechanizmów korupcjogennych. Nieprawidłowości miały dotyczyć ponad 280 mln zł. Zarzuty NIK odpierał wtedy ówczesny wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski. Jego zdaniem, raport NIK był "szokującym dowodem", ale nie nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości, tylko "braku elementarnej rzetelności NIK".