Abp J. Życiński: postawa ks. Zaleskiego to przykład arogancji
(Archiwum)
Posłuchaj Wywiadu
31.05.2006 | aktual.: 05.06.2006 13:59
Gościem Radia ZET jest ks. abp Józef Życiński, metropolita lubelski. Wita Monika Olejnik. Szczęść Boże, pozdrawiam serdecznie. Dzisiaj „Życie Warszawy” pisze: „Ksiądz agent witał papieża na Wawelu”. Chodzi o ks. Janusza Bielańskiego, proboszcza katedry na Wawelu. Czy to nie jest kompromitujące? Rozmawiałem z ks. Januszem gdy jechaliśmy do Oświęcimia, podczas pielgrzymki papieskiej i jestem głęboko przekonany o obiektywizmie jego relacji, kiedy mówił mi o tym – Proszę ks. biskupa, kiedy budowałem kościół, co kwartał przychodził systematycznie UB-ek po haracz. Gdyby nie otrzymał tego, po co przyszedł, zawsze by spisał, że cement kupiłem nielegalnie, bo legalnie nie dało się kupić, że deski nie są takie, jakie powinny być. Budowaliśmy pod ciągłą presją tzw. przedstawiciela służb ładu i porządku. Dziś ktoś, kto nie rozumie w jakich warunkach się budowało i mnie przedstawia jako zdrajcę za to, że musiałem na różne strony ubezpieczać prowadzoną prace, natomiast UB-owiec jest autorytetem moralnym. W ten sposób nie
można! To jest właśnie ta arogancja o której mówił Ojciec Święty. „ Życie Warszawy” pisze: „Ks. Bielański miał pseudonim „Waga”, informował SB-ków, kto zamawia mszę za ojczyznę, kto na nie przychodzi”. To jest właśnie ten haracz? Myśmy rozmawiali o budowie, natomiast nie rozmawialiśmy o tym, żeby UB-eków trzeba było informować o tym, kto przychodzi na msze świętą. UB-ecy mieli taką swoją obstawę, że w stanie wojennym, jak patrzyłem na twarze zgromadzonych, to w pierwszych rzędach można było łatwo rozróżnić twarze SB-ckie. Informacja o tym, kto przychodzi na msze świętą, dla nich, pod względem pragmatycznym, była zerowo ważna. Ale w tych dokumentach jest właśnie o tym mowa, że ks. Bielański o tym informował. Jeśli podniesiemy UB-owca do rangi świadka prawdy najwyższej, to wtedy wszystko cokolwiek wpisze należy traktować na klęczkach. Ja natomiast mam trochę inne informacje, jak można wierzyć tego typu sprawozdaniom i w imię obiektywizmu uważam, że w takich przypadkach dobrze jest słuchać drugiej strony, nie
uważając, że tylko UB może nas pouczyć jaka była prawda. A czy ks. abp zna duchownego, który by się przyznał do współpracy? To są różne formy przyznania, bo prowadziłem rozmowy na ten temat. W kilku przypadkach miałem sytuacje, gdzie ktoś z bólem wspominał jakiś epizod ze swojego życia, gdzie na pewnym etapie powinien postąpić inaczej. Albo się bał, albo mu brakło wyobraźni, albo dał się zaskoczyć i dopiero później potrafił wycofać się z tego, najczęściej po zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszki. Ale są tacy, którzy współpracowali do 1989 r. Tak, system się walił i ’89 rok jest symbolem załamania systemu. Ja znam przypadki osób, o których pani mówi, którzy przez dwa lata mieli spotkania systematyczne, po tych spotkaniach zostały zapiski w aktach, że przyjęli prezenty. Na te prezenty nie ma żadnych pokwitowań. Po śmierci Popiełuszki kategorycznie odmówili dalszych spotkań. Dziś jeden z tych księży ma 80 lat. Jest dla mnie kwestią natury moralnej, czy reprezentatywne dla jego życia jest te 78 lat, kiedy
uczciwie pracował, czy te dwa lata, kiedy tolerował rozmowy z UB-owcem i – jeśli wierzyć zapiskom UB-owca, nie potwierdzonych podpisem samego księdza – przyjął prezenty. Tutaj są te delikatne kwestie, które by należało rozróżniać, żeby unikać pozy Katona. Czy Katonem dla ks. abp jest ks. Zaleski? Czy ma prawo lustrować duchownych? Ks. Zaleskiego ceniłem kiedyś, kiedy był w wojsku i patrzyłem jak potrafił zdecydowanie i odważnie bronić pewnych postaw i zachowań. Ja wtedy uczyłem rocznik logiki i z wielką nadzieję i sympatią patrzyłem na młodego ks. Tadzia. Natomiast przyznam się, że kiedy dziś patrzę na niektóre jego wywiady, np. te, w których daje dobre rady księżom budującym kościoły, co powinni robić, to jest to dla mnie taki klasyczny przykład postawy arogancji, o której mówił papież Benedykt. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak ktoś, kto nie był w tych warunkach, nie wiedział z czym wiązała się – w tym konkretnych przypadku – budowa kościoła, potrafi być równie arogancki, by starszemu koledze, który męczył
się i starał się przeprowadzić wszystko, co było bardzo trudne, dawać dziś moralizujące rady. Tego moralizatorstwa, które odnajduje obecnie w wielu wywiadach ks. Tadeusza nie potrafię usprawiedliwić. Co więcej, uważam, że taka postawa – ja wam powiem, co oni powinni robić, ja po 25 latach wiem lepiej jakie powinno być postępowanie – postawa megalomanii, której nie da się pogodzić z chrześcijańską odpowiedzialnością za prawdę. Prawdę należy głosić, ale nie w stylu megalomana. Ale prawdę należy poznać, czy nie? Czy wg ks. abp należy spalić wszystkie teczki? Nie, nie, nie. Systematycznie, od początku, zawsze opowiadałem się za lustracją i zawsze jestem za tym, że należy dążyć do prawdy. Tylko należy dążyć w taki sposób, żeby nie łamać ludzi, aby człowiek nie stawał się środkiem do pewnych politycznych wizji, ani tym bardziej nie był traktowany instrumentalnie w procesie dążenia do prawdy. Niestety, kiedy patrzę na niektóre publikacje, to znajduje tam klasyczny artykuł z tezą. Trzeba przyjechać, przejrzeć teczkę
i komuś dołożyć. Potem dokładając, dołożyć jeszcze znajomym tego kogoś. W Interii pierwsza informacja, którą znalazłem nt. ks. Malińskiego przed wczoraj to: „Przyjaciele kardynała zdrajcami”. A kilka tytułów z innych czasopism, nietabloidalnych, ale mających opinie ambitnych: „Kapuś moralistą”, albo „Lekarze terrorystami”. Przecież to jest przerażający język, którego w cywilizowanych środowiskach nikt nie używa. Ale ks. abp, „Tygodnik Powszechny” zawiesił współpracę z ks. Malińskim. O czymś to świadczy, prawda? Ks. Boniecki czytał dokumenty dotyczące ks. Malińskiego. Gdyby to były dokumenty świadczące o niewinności ks. Malińskiego zapewne „Tygodnik” nie zawiesiłby współpracy. Tak, ale wyobraża pani sobie jakiś dokument niewinności? Jakby to miało wyglądać? Pani ma teraz absurdalne oskarżenia ze strony „Młodzieży Wszechpolskiej”, to kto mógłby wypisać certyfikat niewinności dla Moniki Olejnik? Nie wierzy ks. abp w prawdę SB-ków, czyli wszystko zmyślali SB-cy? Nie było agentów kościele? Byli. To jest tak jak w
gronie apostolskim. Był ktoś, kto był zdrajcą Jezusa i wyżej cenił srebrniki. Ale żaden z ewangelistów nie zrobił potem podtytułu w Ewangelii: Zdrajca przyjacielem Jezusa. Czy: Zdrajcy wśród przyjaciół Jezusa. Był ktoś, kto miał chwilę słabości jak Szymon Piotr, byli inni naznaczeni słabościami, którzy drzemali w Ogrójcu, czy uciekli z Ogrójca, ale to nie jest powód, żeby uogólniać, żeby wprowadzać autorytety, które po 2000 lat powiedzą – A ja wam powiem jak się apostołowie powinni zachowywać w Ogrójcu. Tego typu retoryka byłaby mentorstwem i megalomanią. Czyli ks. abp jest zadowolony z wczorajszego stanowiska Kurii krakowskiej, która zakazuje ks. Zaleskiemu mówienie o tym, kto był agentem? Formalnie tam się nie dopatrzyłem zakazu, tylko - z tego, co wracając z posługi w terenie usłyszałem - pewne zasady moralne określono. Że przed sformułowaniem oskarżeń konieczna jest rozmowa z drugą stroną. I żeby skończyć z praktyką, że każdy na własną rękę będzie czuł się tropicielem prawdy, podając szczegóły, które
powinni być wnikliwie przebadane z specjalistów, a nie amatorów. Ale ks. Zaleski nie jest osobą, która przed 1989 r. schowała się pod miotłę. To jest osoba, która była bita przez SB. To był ksiądz, który był kapelanem hutniczej „Solidarności”. To jest ksiądz, który przeczytał swoje dokumenty, jest wstrząśnięty i walczy chyba w imię prawdy. Tak, dlatego ja bym nie zamieniał problemu lustracji w Kościele w problem ks. Zaleskiego. W kategoriach psychologicznych ja staram się zrozumieć jego ból, jego motywy, natomiast sama psychologia nie wystarczy. Trzeba kierować się zarówno kapłańską wizją odpowiedzialności za człowieka, którego oskarżamy, któremu formułujemy zarzuty, jak i poczuciem logicznych związków wynikania. Obawiam się, że niektóre z wniosków formułowanych przez ks. Tadeusza wychodzą daleko poza to, co się da logicznie wytłumaczyć. A jaka pokuta powinna spotkać tych duchownych, którzy donosili? Trzeba bardzo uważnie rozpatrywać każdy przypadek indywidualnie, bo obawiam się, że jednej prostej rady tutaj
nie da się określić. Konieczna jest przede wszystkim osobista rozmowa, konieczne jest rozróżnienie o jaki tym zarzutów chodzi. Najbardziej surowo bym cenił wówczas, gdyby ktoś z duszpasterzy sformułował imienne oskarżenia, imienne donosy na kogoś z wiernych. Śmiem twierdzić, że to będą jednak sytuacje wyjątkowo sporadyczne. Najczęstsze sytuacje, które do tej pory odkrywamy w teczkach, które bada komisja, to zapiski UB-owców, którzy przychodzą, rozmawiają, spisują. To jest np. casus prof. Kłoczowskiego, którego przy oddawaniu paszportu zawsze starali się naciągnąć na spotkanie. No ale to nie jest powód, żeby obrzucać podejrzeniami zasłużonego profesora, który rękę stracił w Powstaniu Warszawskim i dawał wyraz swojej odpowiedzialności i uczciwości na wielu frontach. Ciekawe czy spotkamy takich duchownych, którzy powiedzą – Tak, robiłem to, ale żałuję. Na razie nie słyszeliśmy. Dziękuję bardzo. Ksiądz abp Józef Życiński.