90‑latek odpowie za zbrodnie nazistowskie sprzed 60 lat
Przed sądem w Monachium rozpoczął się proces 90-letniego byłego oficera Wehrmachtu,
oskarżonego o mordy na ludności cywilnej podczas II wojny
światowej. Jak podkreślają komentatorzy, jest to być może ostatni w
Niemczech proces w sprawie nazistowskich zbrodni, popełnionych
przed ponad 60 laty.
Oskarżony Josef Scheungraber dowodził w czasie wojny 818. Batalionem Piechoty Górskiej, który stacjonował we Włoszech. W czerwcu 1944 roku, w odwecie za zabicie przez partyzantów dwóch niemieckich żołnierzy, Scheungraber miał wydać rozkaz rozstrzelania 14 cywilów we wsi Falzano di Cortona, niedaleko toskańskiego miasta Arezzo.
Jak relacjonowali świadkowie masakry, niemieccy żołnierze zastrzelili najpierw dwóch mężczyzn i kobietę przypadkowo napotkanych na ulicy.
Potem zgromadzili 11 mężczyzn na rynku miejscowości i ustawili ich pod ścianą. Wysadzili w powietrze kościół, plebanię, most i budynki gospodarcze. Po kilku godzinach mężczyzn wpędzono do zagrody, którą także wysadzono w powietrze. Gruzy budynku żołnierze ostrzelali z karabinów maszynowych.
We wrześniu 2006 roku wojskowy sąd w La Spezia we Włoszech osądził byłego oficera Wehrmachtu zaocznie i skazał go na dożywocie. Następnie monachijska prokuratura - na podstawie zeznań naocznego świadka masakry - oskarżyła Scheungrabera o brutalny mord popełniony z niskich pobudek.
Scheungraber odpiera stawiane mu zarzuty.
Według monachijskiego prokuratora Antona Winklera dla włoskiego sądu wojskowego wystarczający do skazania był fakt, że oskarżony dowodził 818. Batalionem Piechoty Górskiej. My musimy jednak udowodnić, że to on wydał rozkaz masakry i był przy niej - powiedział Winkler, cytowany przez portal "Spiegel Online".
Oskarżony - obecnie emeryt i były radny z miejscowości Ottobrunn - ma aż trzech obrońców. Jak informuje "Spiegel Online", jednym z nich jest monachijski adwokat Klaus Goebel, który w przeszłości reprezentował przed sądem m.in. Davida Irvinga skazanego za kłamstwo oświęcimskie.
Mimo podeszłego wieku Scheungrabera biegły sądowy uznał, że jest on w stanie osobiście stawić się w sądzie - chociaż tylko na kilka godzin dziennie.
Anna Widzyk