7 i 4 lata więzienia dla dwóch porywaczy prawniczki
Wrocławski Sąd Okręgowy skazał na siedem i cztery lata więzienia dwóch Ukraińców, którzy rok temu porwali i przetrzymywali przez kilka dni dla okupu wrocławską prawniczkę.
24.10.2003 14:40
Wyższą karę otrzymał 42-letni Sergiej M., pomysłodawca porwania, trzy lata mniej ma spędzić za kratami jego 19-letni syn Aleksander M. Wyrok nie jest prawomocny. Proces był pierwszym na Dolnym Śląsku dotyczącym porwania.
Do porwania doszło 11 listopada 2002 roku w centrum Wrocławia. Miejscową prawniczkę Annę P. porywacze przetrzymywali przez sześć dni na obrzeżach miasta w opuszczonym domu. Ukraińcy nie zrobili kobiecie krzywdy. Żądali za uwolnienie 50 tys. euro od siostry porwanej, mieszkającej w Niemczech. Grozili, że jeśli nie zapłaci, wytną nerkę uprowadzonej. Ostatecznie policja uwolniła kobietę i zatrzymała porywaczy 16 listopada 2002 r.
Prokurator Piotr Dutkowski w mowie końcowej domagał się dla Sergieja M. 9 lat więzienia, zaś dla Aleksandra M., który jedynie pomagał ojcu, 6 lat.
Obrońcy oskarżonych wnosili o zasądzenie niższych kar. Kamil Kittay zwrócił uwagę, że jego klient Aleksander M. tylko pomagał ojcu. Ponadto nigdy nie był karany. "Nie przygotowywał tego przestępstwa, a jedynie się na nie godził. Oskarżony czuje się winny i zrozumiał niewłaściwość swego postępowania. Dlatego też przeprosił Annę P. oraz całą jej rodzinę" - mówił mecenas, prosząc o "nadzwyczajne złagodzenie kary ze względu na młodociany wiek Aleksandra".
Również obrońca Sergieja, Daniel Maj, prosił o łagodniejszy wyrok, gdyż oskarżony okazał nie tylko skruchę, ale po zatrzymaniu w pełni współpracował z policją, m.in. wskazał miejsce ukrycia okupu.
Przewodniczący składu sędziowskiego Marcin Sosiński zaznaczył w uzasadnieniu wyroku, że wina oskarżonych jest bezsporna i nie budzi najmniejszych wątpliwości. Przyznał jednak, że postawa oskarżonych pozwala sądzić, iż zdają sobie sprawę z tego co zrobili i faktycznie szczerze żałują. Ponadto uznał okoliczności łagodzące przestępstwa przytaczane przez strony.
Porywacze przebywali w Polsce od sześciu lat. Na pomysł uprowadzenia wpadł Sergiej, gdy nie mieli pracy.