600 ton stali! Uderzenie jak wybuch bomby
Siła zderzenia pociągów, które zderzyły się czołowo pod Szczekocinami na Śląsku była tak duża jak w czasie wybuchu bomby lotniczej! Jak obrazowo tłumaczą nam specjaliści była nawet kilkanaście razy większa niż energia w pocisku, który może rozerwać czołg na strzępy!
06.03.2012 | aktual.: 06.03.2012 08:41
Pociąg TLK Jan Brzechwa jadący z Przemyśla do Warszawy oraz skład Interregio to stalowe kolosy. Pierwszy ciągnął za sobą aż siedem potężnych wagonów, które razem z lokomotywą ważyły blisko 300 ton. Z przeciwnej strony z czterema wagonami jechał skład Jan Matejko. Pociąg ciągnęła potężna lokomotywa towarowa ET 22, potocznie nazywana bykiem, która waży 120 ton!
Nie dość, że stalowe kolosy porażają swoją masą i rozmiarem, to jeden i drugi pędziły z prędkością około 80-100 km/h. Gdy doszło do zderzenia doszło do uwolnienia gigantycznej energii rzędu kilkudziesięciu megadżuli. A niespełna 9 megadżuli wystarczy do rozprucia pancerza czołgu. Masa i prędkość składów sprawiły, że sam moment uderzenia można też porównać do eksplozji bomby lotniczej.
Ważące kilkaset ton lokomotywy wbiły się w siebie, miażdżąc pierwsze wagony składów. Jeden z wagonów TLK Jan Brzechwa zatrzymał się na dachu. Zderzenie było tak potężne, że część pasażerów została wyrzucona z foteli niczym pociski wystrzelone z karabinów maszynowych.
Ci, którzy siedzieli w początkowych wagonach składu zostali zmiażdżeni przez połamaną stal. Najwięcej szczęścia mieli pasażerowie siedzący z tyłu składów, bo tam siła uderzenia uległa rozkładowi i była mniejsza.
Więcej o sile samego zderzenia dowiemy się po odczytaniu czarnych skrzynek pociągów. Wprawdzie są one mniej zaawansowane niż te montowane w samolotach, ale zapisują prędkości i trasę po której jedzie dany skład.