55‑latek nagle zniknął. "Cholerny potwór wciągnął go pod wodę"
Służby australijskie poszukują 55-letniego surfera, który najprawdopodobniej zginął w ataku rekina. Do tragicznego zdarzenia doszło we wtorek rano czasu lokalnego na zachodnim wybrzeżu półwyspu Eyre na południu kraju.
02.11.2023 12:45
- Nie znaleźliśmy jeszcze ciała mężczyzny. Wznowiliśmy poszukiwania w środę rano - potwierdził rzecznik policji stanu federalnego Australii Południowej. Wyjaśnił, że surfer zniknął w pobliżu plaży Granites, która jest popularna wśród miłośników sportów wodnych.
Jeden ze świadków zdarzenia powiedział, że widział, jak drapieżnik morski zaatakował mężczyznę, zacisnął na nim szczęki i wciągnął ofiarę pod powierzchnię wody. - Cholerny potwór. Wciągnął go i było po wszystkim. Wszędzie była krew - dodał.
- Widziałem go na falach, trzymającego ciało w pysku. To było okropne - kontynuował świadek. Po kilku minutach na powierzchni pozostała już tylko deska surfingowa ofiary. Inny świadek powiedział telewizji ABC, że rekin miał "mniej więcej długość czterometrowej limuzyny".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Damian Carter, szef administracji sąsiedniego miasta Streaky Bay, powiedział, że lokalna społeczność jest zszokowana. - Nasze myśli i modlitwy są z rodziną i przyjaciółmi ofiary - powiedział.
Policja potwierdziła, że znalazła deskę surfingową ofiary. Mężczyzna był prawdopodobnie podróżnikiem, który przemierzył całą Australię.
Południowe wybrzeże Australii jest siedliskiem żarłaczy białych. Gatunek ten jest uważany za bardzo niebezpieczny dla ludzi. W maju tego roku, około 120 kilometrów od miejsca obecnej tragedii, około 50 metrów od brzegu rekin zabił miejscowego nauczyciela.