"Kogo ja pochowałem?"
- To na pewno nie był wypadek - pomyślał 10 kwietnia 2010 r. Andrzej Melak, gdy jadąc samochodem w radiu usłyszał, że rozbił się samolot, którym leciał prezydent Lech Kaczyński. Na pokładzie był brat Andrzeja - Stefan, przewodniczący Komitetu Katyńskiego.
- Jechałem do Zambrowa na odsłonięcie pomnika. Miał mi towarzyszyć brat, ale poleciał na uroczystości do Rosji. Byłem w drodze, gdy usłyszałem o katastrofie. Natychmiast zawróciłem i pojechałem do rodziny. Wspólnie w telewizji śledziliśmy najnowsze informacje - mówi WP Andrzej Melak. Tego dnia nikt z instytucji publicznych nie zadzwonił do niego ani do innych członków rodziny z informacją, że coś stało się jego bratu lub propozycja pomocy psychologicznej.
Andrzej Melak zdecydował, że pojedzie do Moskwy zidentyfikować ciało brata. - Widziałem go, dotykałem, wiem, jakie miał obrażenia, a w dokumentach są nieprawdziwe informacje - wspomina. I podaje przykłady: w protokole z sekcji zwłok wpisano, że Stefan Melak miał 190 cm wzrostu, a w rzeczywistości 172 cm. - Nie zgadzały się też obrażenia, jakie odniósł, ani waga. No to kogo ja pochowałem? Do dziś nie wiem - mówi brat przewodniczącego Komitetu Katyńskiego.