5‑letni chłopczyk zagryziony przez psy
Pięcioletni chłopiec został zaatakowany na ulicy i śmiertelnie pogryziony przez psy we wsi Katlewo w woj. warmińsko-mazurskim. Z ustaleń funkcjonariuszy wynika, że zwierzęta uciekły z posesji swoich właścicieli. Zostali oni przesłuchani w charakterze świadków. - Prowadzimy śledztwo ws. nieumyślnego spowodowania śmierci za co może grozić od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia - poinformowała Wirtualną Polskę rzeczniczka policji z Nowego Miasta Lubawskiego, Małgorzata Hauchszulz.
Do dramatu doszło w poniedziałek po południu w Katlewie koło Nowego Miasta Lubawskiego. Jak ustalili policjanci, 5-letni Kuba wyszedł z domu, żeby pobawić się na pobliskiej huśtawce. Miał spotkać się tam z rówieśnikiem z przedszkola.
Jak poinformował Dawid Stefański z warmińsko-mazurskiej policji, jeden z mieszkańców wsi zauważył trzy psy biegające bez nadzoru. - Wydawało mu się, że ciągną coś przez drogę. Kiedy do nich podbiegł okazało się, że zwierzęta szarpały ciało dziecka - powiedział policjant. Niestety chłopca nie udało się już uratować.
Mężczyzna odgonił agresywne czworonogi i zaalarmował mieszkańców pobliskich domów, w tym rodzinę chłopca. Kiedy na miejsce przyjechała policja i służby ratunkowe, chłopiec już nie żył. Miał rany szarpane szyi, głowy i rąk.
Policjanci ustalili, do kogo należą agresywne zwierzęta i zabrali je od właścicieli. Zabezpieczyli ślady na miejscu tragedii, przeprowadzili oględziny kojców, w których przetrzymywane były zwierzęta i przesłuchali świadków, w tym właścicieli psów.
Rzeczniczka policji z Nowego Miasta Lubawskiego Małgorzata Hauchszulz w rozmowie z Wirtualną Polską powiedziała, że prowadzone jest śledztwo ws. nieumyślnego spowodowania śmierci. Grozi za to od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Na chwilę obecną nie postawiono jednak nikomu zarzutów.
Według mieszkańców Katlewa psy wielokrotnie biegały bez nadzoru po wsi i "nikt się tym nie interesował".
Zwierzęta, które pogryzły chłopca to pies rasy alaskan malamute i dwie, mniejsze od niego, suki mieszańce.
"To były łagodne psy"
Zdaniem wójta z Grodziczna, Kazimierza Konicza, wcześniej nikt nie zwracał się oficjalnie do gminy z prośbą o interwencję w sprawie psów w Katlewie, bo miały one opinię łagodnych. W gminie nie ma schroniska dla bezpańskich zwierząt ani straży gminnej, która mogłaby dyscyplinować właścicieli, wypuszczających psy bez nadzoru.
Wójt przyznaje, że bezpańskie psy to dla wiejskich gmin problem nie do rozwiązania. Małych gmin nie stać na budowę schronisk. Najbliższe takie placówki, w Iławie i Brodnicy, są oddalone o 130 km i nie chcą przyjmować zwierząt z innych gmin.
Dlatego w Grodzicznie wybudowano kilka prowizorycznych kojców dla bezpańskich psów. W tej chwili wszystkie są pełne. Gmina liczy, że ktoś zgłosi się po zwierzęta. Wójt deklaruje też, że wyśle w teren urzędników, aby na wiejskich zebraniach nakłaniali właścicieli do pilnowania psów.
Prokurator rejonowy w Nowym Mieście Lubawskim, Bogusław Bączek powiedział, że nadal badane są okoliczności i przyczyny tragedii. - Jest za wcześnie, by zapowiadać, czy i kiedy będą przedstawione zarzuty właścicielom psów - stwierdził prokurator.
NaSygnale.pl: Tir zapłonął jak pochodnia