To miało sens
Innocenta Siwiec-Michalska (córka): - Śmierć ojca miała sens dla niego. Inaczej nigdy by tego nie zrobił (...) Myślę, że na coś takiego mógł się porwać tylko taki człowiek, jak mój ojciec i tylko tak strasznie samotny przed śmiercią - jak on. Ojciec szedł zawsze prostą drogą, nigdy nie chodził opłotkami, bocznymi ścieżkami (...).
Maria Siwiec (żona): - Byłam zaskoczona tą odwagą. Gdy zapalam ogień, a zapałka dotknie mojego palca, momentalnie przypomina mi się on. I myślę sobie: jak mógł tyle ścierpieć, a potem dopiero: za co cierpiał - przychodzi następna myśl. I czy to się opłaciło. Co dało jego cierpienie. Musiałam czekać tyle lat, aby się dowiedzieć, że coś się odrodziło, ożyło.
Obok: rodzina Siwców. Od lewej: Innocenta, Ryszard, Elżbieta, Maria oraz przyjaciele domu - Witold Lokuciewski i Marian Macieboch. Z przodu Mariusz i Adam. Czerwiec 1961, Przemyśl.