41 żołnierzy zamarzło w Andach
Wg szefa sztabu armii chilijskiej generała Emilio Cheyre, podczas górskich manewrów w wysokich Andach zamarzło na śmierć "najprawdopodobniej" 41 młodych żołnierzy chilijskich, którzy zagubili się w środę podczas zamieci śnieżnej. Prawdopodobieństwo (uratowania jeszcze kogoś) jest niskie, bardzo niskie - powiedział dziennikarzom.
21.05.2005 | aktual.: 21.05.2005 11:03
Prawie wszystkie ofiary to kilkunastolatkowie, wzięci do wojska zaledwie przed miesiącem. Na swój pierwszy górski przemarsz zabrali tylko sprzęt wysokogórski, bez wyposażenia stosowanego przy silnych opadach śniegu. Doświadczeni uczestnicy ćwiczeń, w tym podoficerowie, w większości uratowali się, zjeżdżając w doliny w śpiworach, użytych w charakterze prowizorycznych sanek.
Wcześniej przypuszczano, że śmierć poniosła tylko niewielka część zaginionej grupy. Za resztą, którą uznano za zaginioną, prowadzono przez ostatnie dwie doby poszukiwania na ziemi i z powietrza.
Wg prezydenta Chile zginęło co najmniej 13 osób
Wg prezydenta Chile Ricardo Lagosa, z prawie stuosobowej grupy żołnierzy, jaka zaginęła w środę w Andach w trakcie górskich manewrów, zginęło co najmniej 13 osób.
"Muszę uprzedzić wszystkich rodaków, że (ratownicy) wrócą z 13 zwłokami" - powiedział prezydent w wystąpieniu transmitowanym przez radio i telewizję.
Lagos nie wyjaśnił, czy do tej trzynastki zalicza również pięć ofiar, które odnaleziono od razu, czy też łączna liczba stwierdzonych ofiar sięgnęła już 18. Prezydent złożył kondolencje rodzinom i ogłosił w całym kraju trzydniową żałobę narodową.
Do tragedii doszło w wysokich górach, na wschód do miasta Los Angelez, położonego o 500 km na południe od stolicy kraju Santiago. Oddział młodych żołnierzy, uczestniczący w manewrach górskich, został tam zaskoczony przez niezwykle silną burzę śnieżną, najgroźniejszą od kilku dziesięcioleci. Już po kilku godzinach było pięć trupów z powodu zamarznięcia, a 95 rekrutów uznano za zaginionych.
Do piątku liczba zaginionych zmniejszyła się do 41 (40 żołnierzy + oficer), bowiem kilkudziesięciu żołnierzy odnaleziono żywych. Jednocześnie jednak odnaleziono też kolejne zwłoki, a szanse na znalezienie kogoś przy życiu zaczęły maleć prawie do zera, ze względu na przedłużające się wyjątkowe warunki pogodowe, silny mróz, dwumetrowe zaspy śnieżne, utrudniające akcję ratunkową na ziemi oraz wichury utrudniające loty śmigłowców.
Cheyre zdymisjonował w piątek trzech najwyższych rangą dowódców pułku z Los Angelez, przeprowadzającego manewry i nakazał śledztwo w sprawie decyzji, które doprowadziły do tragedii.
Nie powinno się nawet rozpoczynać marszu w takich warunkach pogodowych. Była to najgorsza burza śnieżna od 30 lat. A jeśli już rozpoczęto marsz, to powinno się go natychmiast przerwać - powiedział szef chilijskiego sztabu generalnego.
Byli to oficerowie specjalizujący się w działaniach w wysokich górach, którzy powinni to wszystko świetnie wiedzieć - powiedział o zdymisjonowanych.