400 interwencji TOPR w Tatrach. "Mają sprzęt i nie wiedzą, jak go użyć"
Japonki na szlaku w Tatrach to już przeszłość – zapewniają ratownicy TOPR i GOPR. Jest nowy problemem. Turyści mają odpowiednie buty i niezbędny sprzęt, ale nie mają pojęcia jak z niego korzystać. – Zakupy w outdoorowym markecie to nie wszystko – mówi WP ratownik Roman Kurowski.
Na początku lipca TOPR-owcy wypełnili 400. kartę zgłoszenia wypadku. W maju, kiedy w górach jest dużo wycieczek szkolnych, akcji było mniej. – Każda grupa ma opiekunów i przewodników. Liczba naszych akcji wzrosła znacząco w czerwcu – mówi WP Jakub Harnowski z Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
TOPR. "Ludzie nie potrafią wezwać pomocy"
Problem zaczyna się jednak już z wezwaniem pomocy. – Ludzie nie wiedzą, jak to zrobić. Ostatnio lecieliśmy śmigłowcem, zobaczyliśmy parę turystów, którzy machnęli ręką. To oznacza "NO" – nie potrzebuję pomocy. W górach trzeba rozłożyć obydwie ręcę i utworzyć literę Y, jak "YES" – potrzebuję pomocy. Ta para została i wzywała pomoc krzycząc. Usłyszał ich ratownik z doliny obok, wezwał nas i zwieźliśmy tych ludzi – relacjonował Harnowski.
TOPR-owcy przyznają, że turystów w tym roku jest bardzo dużo i sami są zaskoczeni tym, że akcji do tej pory było stosunkowo niewiele.
– Najtrudniejsze są akcje, kiedy musimy kogoś znieść, bo nie możemy wjechać samochodem terenowym, a śmigłowiec nie ma gdzie wylądować. W rejonie Zmarzłego Stawu mężczyzna złamał podudzie, więc musieliśmy go znieść – tłumaczył TOPR-owiec.
Zdaniem ratownika, z jednej strony rośnie świadomość turystów, ale z drugiej granice źle pojętej fantazji są przesuwane coraz dalej. – Dla nas warunki wiosenne, to nie pielenie ogródka i koszenie po raz piąty trawnika. To znaczy, że nie ma zagrożenia lawinowego, a śnieg dalej zalega i to w dużych ilościach. Jeszcze dwa tygodnie temu na Rysy wchodziło się po grubej warstwie śniegu, więc niewłaściwe użycie sprzętu zdarzało się często – mówił.
GOPR. "Góry go wzywają, więc wsiada na rower"
Nową grupą turystów, która jest niedobrze przygotowana do górskich wypraw są rowerzyści. – Przyjeżdżają, wchodzą do wypożyczalni, których jest bardzo dużo i za kilkadziesiąt złotych jadę w góry. Bo rower jest górski, więc po górach przecież mogą jeździć – mówi nam Roman Kurowski, ratownik ze Szczyrku. – Mówimy, że nie potrafią jeździć po górach, przestrzegamy. Na co turyści oburzają się: "jak to nie potrafię jeździć rowerem?"
W Beskidach turystów, którzy jeżdżą rowerami jest tyle samo, co piechurów. – Wypadków jest dużo. Tych, o których wiemy może być kilkadziesiąt. Jak już przyjeżdżamy na szlak, to okazuje się, że ludzi z urazami jest więcej - relacjonuje GOPR-owiec)
.
Zdaniem służb, turyści próbują przygotowywać się coraz lepiej do wędrówek i dlatego dzwonią do nich i pytają o prognozę pogodę.
– Doceniamy to, ale nie jesteśmy w stanie podać prognozy pogody na kolejne dwa tygodnie – przyznaje Kurowski. – Możemy za to po raz kolejny przypomnieć, że kolor szlaku nigdy nie oznaczał, nie oznacza i nie będzie oznaczał trudności trasy. Nie możemy zakładać, że zielony szlak jest łatwy, a czarny trudny. To nie trasy narciarskie i w górach to tak nie działa – podkreślał nasz rozmówca.
- Dlatego warto spojrzeć na mapę, w zwykły papierowy przewodnik, spojrzeć jak i dokąd prowadzi szlak – powtarza Kurowski. - Najmłodsi turyści radzą sobie z przygotowaniem merytorycznym, korzystają z wielu aplikacji, ale ich problemem jest brak kondycji. Jeśli tracą zasięg, często nie potrafią sobie poradzić bez jakiejś aplikacji – komentuje.
Aplikacje, m. in. "Na ratunek", pozwala ratownikom zlokalizować turystów, którzy potrzebują pomocy. GOPR-owiec przyznaje, że głupio byłoby zapytać, gdzie jest ktoś kto dzwoni na numer alarmowy, bo się zgubił. – Aplikacja pozwala nam go namierzyć i pokierować do szlaku, jeśli to możliwe. A jeśli potrzebuje naszej interwencji wiemy dokładnie, jak do niego dojechać - mówi ratownik.
Masz news, zdjęcie lub film związany z pogodą? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl