40. rocznica stanu wojennego. Siemoniak tłumaczy slowa Wałęsy
- Pamiętam ten dzień doskonale, pewnie jak miliony Polaków, jako dzień ogromnej niepewności, co będzie dalej. Mieszkałem wtedy w Wałbrzychu, w takiej peryferyjnej dzielnicy. O stanie wojennym dowiedziałem się od dziadków, którzy słuchali radia i którzy byli przerażeni, bo pamiętali wojny, pamiętali, jak ciężkie było ich życie. Kompletnie nikt nic nie wiedział, bo poza wystąpieniem radiowym gen. Jaruzelskiego w gruncie rzeczy w ogóle nie było wiadomo, co się dzieje i co nas czeka w najbliższych godzinach i dniach - wspominał w programie "Newsroom" w WP grudniowy poranek sprzed 40 lat były minister obrony, poseł Koalicji Obywatelskiej Tomasz Siemoniak, który był wówczas nastolatkiem, uczniem VIII klasy szkoły podstawowej. Prowadząca program Agnieszka Kopacz zapytała gościa o słowa byłego przewodniczącego "Solidarności" Lecha Wałęsy, który w wywiadzie dla "Deutsche Welle" stwierdził, że dzisiaj ma "większe zrozumienie u tamtych niby wrogów niż u przyjaciół" i musi obecnie "walczyć z ludźmi, którzy niszczą tamte zwycięstwo". - Lech Wałęsa był wówczas przewodniczącym Solidarności, był w samym centrum wydarzeń, jego ogromna rola powinna być podkreślana, a jest atakowany i jego rolę się umniejsza - odparł Siemoniak. - To przesłanie Lecha Wałęsy jest takie, że wolność i niepodległość nie są dane raz na zawsze. Zawsze trzeba o nie walczyć i o nie dbać, bo różne rzeczy się w historii dzieją - dodał. Prowadząca przypomniała także słowa wiceministra kultury, polityka PiS Jarosława Sellina, który w programie "Tłit" WP ocenił, że "Lech Wałęsa zdradził ideały 'S'". -To absurdalne słowa, ja nie mogę pojąć, jak tacy ludzie, jak Jarosław Sellin, którego znam tyle lat i wiem, że jest osobą rozsądną, muszą grać w orkiestrze Kaczyńskiego, gdzie dobrego słowa o Lechu Wałęsie nie można powiedzieć. Lech Wałęsa odegrał ogromną rolę, stał się światowym symbolem, jest po dziś dzień jednym z najbardziej znanych Polaków, był pierwszym prezydentem wolnej Polski. Oczywiście, można różnie oceniać jego prezydenturę, ale trzeba pamiętać, że do tej roli wyniósł go nie kto inny, jak Jarosław Kaczyński. To on był szefem jego kancelarii. Potem się pokłócili. Nie można z takiej perspektywy sporów z lat 90., czy dzisiejszych, umniejszać czyjejś roli. Takie słowa tego dnia są absolutne zbędne. Tego dnia powinniśmy się skupić na pamięci o ofiarach i na takiej refleksji politycznej: co przynosi Polsce ostry podział - odparł Tomasz Siemoniak.