4 strategiczne wyzwania dla Baracka Obamy
Można wymienić co najmniej cztery ważne wyzwania strategiczne stojące przed Barackiem Obamą, nowym prezydentem USA. To wyjście z wojny w Iraku, ustabilizowanie sytuacji w Afganistanie, odpowiedź na rosyjską małą zimną wojnę, reakcja na nieuniknioną nuklearyzację Bliskiego Wschodu. Od tego, jak sobie z nimi poradzi, zależeć będzie nie tylko pozycja samego prezydenta, ale także losy amerykańskiego przywództwa w świecie.
Istota wyzwania irackiego polega przede wszystkim na tym, aby nie popsuć, nie zdezorganizować delikatnego procesu stabilizowania i budowy nowego państwa. W którym momencie wyjść militarnie, aby nie musieć tam natychmiast wracać? To podstawowe pytanie strategiczne stojące przed nowym prezydentem. Nie ulega wątpliwości, że żadne radykalne rozwiązanie w stylu haseł wyborczych nie może wchodzić tu w grę. Stawka jest zbyt wysoka, a jest nią ryzyko spowodowania wojny regionalnej na Bliskim Wschodzie.
Czy w ciągu czterech lat nowej prezydentury uda się zakończyć ten proces na tyle, aby USA mogły pozbyć się praktycznie problemu irackiego? Jest na to szansa, ale chyba pod warunkiem, że nowy prezydent przez ten czas zmontuje odpowiednią kuratelę międzynarodową pod egidą ONZ dla osłony kruchej państwowości irackiej.
Afganistan to jeszcze poważniejsze wyzwanie. To czarna dziura bezpieczeństwa światowego, z którą nie można sobie poradzić tradycyjnymi wojskowymi metodami. USA raczej nie pozbędą się tego problemu w ciągu czterech lat nowej prezydentury. Zwykłe zwiększanie obecności wojskowej – to droga donikąd. To tylko półśrodek. Tu konieczna jest radykalna zmiana strategii: z wojskowej na uniwersalną; zmiana priorytetów strategicznych – z wojskowych na pozawojskowe. Jednakże nadzieje na szybki sukces afgański są bardzo nikłe. Brak jest jakichkolwiek przesłanek do tego, aby społeczność międzynarodowa okazała jednolitą przychylność polityczną dla wspólnych, konsensusowych wysiłków wobec Afganistanu. Obecny kryzys finansowy, co najmniej na pewien czas, przekreśla także szanse na poważniejsze zaangażowanie gospodarcze świata w tym kraju.
W rezultacie nowy prezydent najprawdopodobniej będzie musiał ograniczyć się jedynie do zmian, razem z NATO, wojskowej strategii wobec Afganistanu i nastawić się na długi, pokoleniowy proces stabilizowania kryzysu afgańskiego. Moim zdaniem, docelowa międzynarodowa strategia wojskowa winna ograniczać się głównie do blokady i osłony zewnętrznej, pozostawiając wszelkie kwestie bezpieczeństwa wewnątrz Afganistanu samym Afgańczykom.
Rosja wypowiedziała Stanom Zjednoczonym – i szerzej Zachodowi – nową zimną wojnę. W porównaniu z poprzednią ta II zimna wojna jest inną jakością, jest wojną ograniczoną, regionalną, o niskiej intensywności, jest w porównaniu z poprzednią - wojną „małą” (nieco szerzej pisałem o tym w *felietoniefelietonie* z 3.09 br.). Nie zanosi się na to, aby to rosyjskie wyzwanie było jednym z najgłówniejszych problemów strategicznych dla USA. Reguły prowadzenia zimnej wojny są znane, obydwa mocarstwa są dla siebie pod tym względem wystarczająco „przejrzyste” i można zakładać, że wielkiej „krzywdy” sobie nie wyrządzą, a kolejne kampanie tej wojny (np. na tle obrony przeciwrakietowej) kończyć się będą odpowiednimi kompromisami.
Natomiast najpoważniejszym, jak sądzę, wyzwaniem strategicznym dla nowego prezydenta USA będzie zmierzenie się z potencjalnymi konsekwencjami nuklearyzacji Bliskiego Wschodu. Dzisiaj widać, że w nadchodzących latach Iran stanie się z całą pewnością państwem nuklearnym. Wówczas arabskie państwa sunnickie (zwłaszcza Arabia Saudyjska i Egipt) również będą chciały mieć taką broń, by równoważyć swego tradycyjnego przeciwnika. A wtedy ich z pewnością też nikt nie powstrzyma. Dodajmy, że już jest tam dzisiaj broń atomowa w Izraelu i Pakistanie. W ten sposób nieuchronnie nastąpi silna nuklearyzacja tego wyjątkowo wrażliwego i istotnego dla świata regionu. Każdy kryzys, o który tam tak łatwo, będzie śmiertelnie groźny nie tylko dla tego regionu, ale także wprost dla Europy i całego świata.
Co może zrobić nowy prezydent amerykański? Żadna siłowa akcja militarna dla powstrzymania Iranu nie jest opcją racjonalną i z pewnością na nią się nie zdecyduje. To musiałoby oznaczać interwencję na dużą skalę, a więc kolejną, trzecią wojnę, której nawet tak potężna Ameryka nie wytrzymałaby strategicznie i politycznie. Dlatego można oczekiwać, że z punktu widzenia bezpieczeństwa USA, rozsądną reakcją strategiczną pozostanie kontynuowanie budowy systemu obrony przeciwrakietowej, który będzie mógł neutralizować ewentualność zagrożeń i szantażu rakietowo-nuklearnego z Bliskiego Wschodu.
Ale konsekwencje nuklearyzacji Bliskiego Wschodu to nie tylko wyzwanie dla bezpieczeństwa USA. To niewątpliwie najważniejszy dylemat strategiczny bezpieczeństwa światowego. W poszukiwaniu sposobu jego rozstrzygnięcia Stany Zjednoczone Ameryki mają rzeczywiście do odegrania ogromną rolę. Nowy prezydent amerykański będzie więc zapewne pod silną presją oczekiwań międzynarodowych. Jeśli tym właśnie oczekiwaniom sprosta i zaproponuje skuteczną strategię i system bezpieczeństwa globalnego, spełni nadzieje i utrzyma status głównego światowego lidera. Jeśli nie – to będzie musiało to oznaczać, iż Stany Zjednoczone jako całość nie zdadzą egzaminu z przywództwa światowego. Ich przewodnia rola byłaby jeszcze mocniej niż dzisiaj kwestionowana. I to właśnie jest kwintesencją wyzwań strategicznych, przed jakimi stoi nowy prezydent największego mocarstwa światowego.
Gen. Stanisław Koziej specjalnie dla Wirtualnej Polski