Tajemnica masakry w domu sekty Koresha
Wydarzenia, które miały miejsce 19 kwietnia 1993 roku, do dziś budzą kontrowersje, ponieważ mimo oficjalnej wersji przedstawionej przez biura ATF i FBI, nadal do końca nie wiadomo, co tak naprawdę wydarzyło się na farmie i kto jest odpowiedzialny za śmierć tylu ludzi, w tym małych dzieci. Jednak wiele dowodów zebranych po akcji wskazywało, że wszystko mogło wyglądać nieco inaczej, niż przedstawiali to agenci.
Pod adresem agencji ATF i FBI pojawiły się m.in. zarzuty, że pierwszy nalot na ranczo sekty był zupełnie niepotrzebny i miał być jedynie akcją pokazową, mającą na celu poprawę wizerunku służb. Zaczęto stawiać także znaki zapytania wokół domniemanego seksualnego wykorzystywania dzieci i posiadania nielegalnej broni, na co - jak się okazało - nie było dowodów. Ponadto wyszło na jaw, że podczas drugiego szturmu kompleks był tak intensywnie ostrzeliwany, iż osoby w nim przebywające nie miały szans, aby bezpiecznie się z niego wydostać - nawet, gdyby chciały. W dodatku do ostrzału służby miały użyć ładunków zapalnych, czemu oficjalnie zaprzeczały. Natomiast po ugaszeniu pożaru i wydobyciu zwłok ATF i FBI zrównały teren rancza z ziemią (na zdjęciu obok widać pozostałości zabudowań), co uniemożliwiło później przeprowadzenie dokładniejszego śledztwa.
Jak było naprawdę nie dowiemy się już nigdy. Oficjalnie winnym pozostaje David Koresh i członkowie sekty, którzy zginęli w Waco. Oni jednak prawdę na temat masakry zabrali ze sobą do grobów.