Krwawe wydarzenia na ulicach Moskwy
Deputowanych wsparły też zbrojne bojówki ze skrajnie prawicowej, paramilitarnej organizacji Rosyjska Jedność Narodowa, a także weterani, a nawet kilka jednostek wojsk wewnętrznych podlegających MSW. Jak oceniano później, samego Białego Domu broniło w sumie ok. 600 uzbrojonych osób.
W międzyczasie Borys Jelcyn próbował metody kija i marchewki. Z jednej strony wydał dekret, zobowiązując się wypłacać deputowanym pensje do końca ich unieważnionej kadencji, z drugiej anulował ich paszporty oraz kazał odłączyć w Białym Domu prąd, gaz i wodę. W mediacje włączył się nawet Patriarcha Moskwy i Wszechrusi Aleksy II, ale impasu nie udało się przełamać.
Na zdjęciu: uzbrojeni obrońcy parlamentu, w tle budynek Białego Domu.