Przełom na froncie? Wysyp nagrań o odmowach szturmu
Ukazało się wiele filmów z rosyjskimi żołnierzami odmawiającymi wykonania rozkazu szturmu. - Nawet 1000 zabitych na dobę to dla Rosjan są wciąż akceptowalne straty. Takich filmów musiałoby być znacznie więcej, aby można było oceniać, że rosyjska armia rozpada się od środka - komentuje ppłk rez. Maciej Korowaj.
11.03.2023 | aktual.: 11.03.2023 07:29
"Ja porucznik Aleksander Astamow odmawiam dalszego wykonywania rozkazów. Generalnie mówiąc, to, co dzieje się tutaj, to kompletna bzdura. Władymirze Władimirowiczu jesteśmy ludźmi nie mięsem" - mówi dowódca jednego z oddziałów obrony terytorialnej z regionu Biełgorodu.
W nagraniu zwrócił się do prezydenta Rosji, skarżąc się, że jego podkomendni giną w absurdalnych szturmach na ukraińskie pozycje pod Donieckiem. Nie mają przeszkolenia, wysyłani są bez odpowiedniej broni, nie znają terenu, nie mają wsparcia innych oddziałów. - Z całej kompanii (zazwyczaj liczy około 100 żołnierzy) tylu nas zostało - mówi do kamery, stojąc obok 11 ludzi.
- Zmobilizowani Rosjanie gwałtownie zwiększyli liczbę skarg na swoją sytuację na froncie. Wszyscy nagrali wiadomości wideo o złym przygotowaniu rekrutów, braku sprzętu i podejmowaniu szturmów jako mięso armatnie - relacjonuje rosyjski serwis Verstka.
Z analizy wynika, że przez miesiąc pojawiły się nagrania od żołnierzy pochodzących z 16 rosyjskich regionów: od Kaliningradu po Syberię. Wszyscy biorą udział w ostatnich działaniach ofensywnych rosyjskiej armii, polegających na szturmowaniu pozycji ukraińskich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosjanie ponoszą przy tym ciężkie straty. Tylko w walkach pod miastem Bachmut w ciągu jednej doby 191 Rosjan zginęło, a 319 zostało rannych. Poinformował o tym w piątek rzecznik Wschodniego Zgrupowania Sił Zbrojnych Ukrainy Serhij Czerewaty. - W większość rosyjskich najemników z grupy Wagnera zginęła w walkach pod Bachmutem. Historia działalności tej niesławnej formacji powoli zbliża się tam do końca - oświadczył ukraiński wojskowy cytowany przez serwis Ukraińska Prawda.
Czy rosyjska armia się rozpadnie? "Dla nich tysiąc to norma"
- Tych doniesień jest zbyt mało, aby uznać, że rosyjska armia się rozsypuje, na skutek buntów. Jednak oni nadal napierają, walczą i wywołują presję. Według norm z rosyjskich nawet 1000 zabitych i rannych dziennie to dopuszczalne straty podczas operacji o takiej skali. Uzupełnienie 20 tys. żołnierzy miesięcznie nie będzie problemem - komentuje nagrania ppłk rez. Maciej Korowaj, ekspert w dziedzinie rosyjskiej taktyki wojskowej i analityk wydarzeń na wojnie w Ukrainie.
Podkreśla, że podczas szturmów giną przede wszystkim członkowie grup, atakujących w pierwszej i drugiej fali. Są to gorzej wyszkoleni i wyekwipowani żołnierze nazywani "mobikami". Według ppłka Korowaja rosyjska taktyka zakłada, że zdobywaniem terenu, przełamywaniem obrony zajmują się dopiero oddziały trzeciego rzutu i są to lepiej przygotowani żołnierze.
Siłą rzeczy wśród zmobilizowanych, którym przypada najgorsze zadanie, będzie największy bunt. "Od dowódcy usłyszałem: po prostu idź tam i zgiń. Strzelali w kierunku opornych" - mówił w jednym z nagrań Rosjanin.
Z kolei na nagraniu z 7 marca żołnierze pochodzący z obwodów irkuckiego, nowosybirskiego, a także z Kraju Krasnojarskiego, skarżyli się, że zostali "wysłani na rzeź". Był to już trzeci apel personelu wojskowego z 1439. pułku do prezydenta Władimira Putina. Nagranie w pierwszych dniach marca przekazała rosyjskim niezależnym mediom żona jednego z żołnierzy.
Nie było dobrego zakończenia. Według serwisu Astra krótko po publikacji filmu rosyjski oddział został wysłany do kolejnego szturmu, po czym kontakt z tą grupą żołnierzy się urwał.
- Pamiętajmy, że w warunkach wojennych trudno jest zweryfikować prawdziwość nagrań. Twarze żołnierzy są zasłonięte. Może być tak, że jedno czy kilka jest autentycznych, a resztę zainscenizowała strona ukraińska, na przykład wykorzystując jeńców. Doniesienia z Telegrama są częścią wojny informacyjnej. Nagrania o zbuntowanych rosyjskich oddziałach mają wpływać na morale wszystkich Rosjan - mówi dalej ppłk Maciej Korowaj.
Rozmówca Wirtualnej Polski odniósł się do kwestii, jakie zdarzenie mogłoby wywołać załamanie morale rosyjskich żołnierzy. - O poważnych kłopotach dowódców z Kremla można by mówić, gdyby większe oddziały zaczęły się poddawać. Tak jak podczas operacji Pustynna Burza w Iraku, kiedy silniej zmotywowana armia Saddama Husajna składała broń. Tego nie ma. Sądzę, iż oni nadal wierzą, że nie mogą przegrać - ocenia motywację Rosjan ppłk Korowaj.
- Jestem przekonany, że wkrótce nastąpi ofensywa rosyjska i ukraińska, której wynik rozstrzygnie obecną fazę wojny. Jeśli Rosjanie uświadomią sobie, że jednak nie da się wygrać, zacznie się ferment w ich szeregach. Zabraknie motywacji do walki - podsumowuje.
Przypomnijmy, że w podobnym tonie wypowiadał się na łamach WP gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych. Ocenił, że rosyjska siły zostały już wyczerpane w szeregu bitew na południu i wschodzie Ukrainy, natomiast bliża się czas zapowiadanej ukraińskiej kontrofensywy.
- Potrzebny jest jeden większy ukraiński sukces, który przełamie rosyjskie morale. To musi być coś takiego, co wywoła popłoch i panikę, aby odechciało im się walki za Putina, aby wiedzieli, że są bez szans - powiedział gen. Skrzypczak. Jednocześnie zaznaczył, że wkrótce to strona ukraińska będzie musiała podjąć atak, a to oznacza ryzyko poniesienia ciężkich strat.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski