14-latek zastrzelony przez policjanta w Nowym Jorku
W nowojorskiej dzielnicy Bronx policjant postrzelił śmiertelnie podczas pościgu 14-latka, który według policji uciekał z bronią w ręku i oddał strzał - podał "New York Times". Jest to najmłodsza osoba, która zginęła z rąk policji w Nowym Jorku.
Zabity to czarnoskóry Shaaliver Douse. Jego rodzina porównała jego śmierć z przypadkiem innego czarnoskórego nastolatka, 17-letniego Trayvona Martina, zabitego na Florydzie przez mężczyznę, który został następnie uniewinniony przez sąd. Wyrok ten wywołał protesty społeczne.
Z informacji podanych przez "NYT" dotyczących śmierci Douse'a wynika, że dwaj policjanci na patrolu usłyszeli strzały w niedzielę nad ranem. Gdy skierowali się do miejsca skąd dochodziły, zobaczyli człowieka biegnącego środkiem ulicy i drugiego, biegnącego za nim z bronią w ręku. Nakazali rzucenie broni, uciekający nie posłuchał, lecz oddał strzał. Jeden z policjantów strzelił i go zabił.
Jak podaje "NYT", Douse uważany był przez policję za członka młodzieżowego gangu. Gdy w maju br. postrzelony został 15-latek z rywalizującej grupy, Douse został oskarżony o usiłowanie zabójstwa. Zarzuty wycofano z powodu zaprzestania współpracy pomiędzy ofiarą a świadkiem.
Ponadto w październiku br. 14-latek został zatrzymany pod zarzutem posiadania broni. Nie przyznał się do winy, miał stawić się w tej sprawie w sądzie w sierpniu.
"NYT" podaje też, że Douse miał rozpocząć jesienią drugi rok nauki w średniej szkole technicznej.
Policja twierdzi, że okoliczności oddania strzału przez policjanta usprawiedliwiały jego działania.
"New York Times" zwraca uwagę, że obaj policjanci biorący udział w patrolu są niedawnymi, sprzed miesiąca, absolwentami szkoły policyjnej.
Przypadek Trayvona Martina wywołał duży rezonans społeczny. Proces George'a Zimmermana, który twierdził, że zastrzelił nastolatka w samoobronie, śledzony był w Stanach Zjednoczonych z dużą uwagą, gdyż skupiał w sobie problemy rasowe, prawa do samoobrony i równego traktowania przez wymiar sprawiedliwości.
W tej sprawie wypowiedział się prezydent USA Barack Obama. Przypomniał on wówczas, że czarni Amerykanie przywykli do tego, że inni obywatele obawiają się ich, a wymiar sprawiedliwości nie traktuje ich na równi z białymi.