"Blizna się goi. Ale nie goi się równo"
"Biesłan się zmienił. Są nowe osiedla, nowe parki, przedszkola, skwery, szkoły, sklepy. Ale to wszystko powstawało pod hasłem pomocy dla ofiar zamachu. I nie dziwi mnie, że inni, spacerujący alejkami parków, czują się tutaj obco. Bo to nie jest dla nich. Oni są więc nie na miejscu. Blizna się goi. Ale nie goi się równo. Weszliśmy do jednego z domów na herbatę. Kobieta krzątała się w kuchni, opowiadając o sobie i swoich dzieciach. Byli w szkole. Przeżyli. Im się udało.
Ale nie wszyscy mieli tyle szczęścia. - Wiecie państwo, tutaj niedaleko był taki mały sklepik prowadzony przez dobrą rodzinę. Wszystkich miło traktowali, zawsze przyjaźnie, a jak była bieda, pozwalali wziąć cokolwiek na kreskę i zapłacić później. Moje dzieciaki często tam biegały, bo dla dzieci wybierali, co mieli najlepszego. I nigdy nie oszukali. Cudowni ludzie. A potem wszyscy zginęli" - mówi autorom książki kobieta.