"Dom śmierdział moczem, piwem i zgniłą fasolą"
Michelle tak wspomina moment porwania: "Na Seymour Avenue zatrzymaliśmy się przed białym dwupiętrowym domem, ledwie kilka ulic od mojego mieszkania. Poznawałam tę okolicę. Dom otaczało dwuipółmetrowe ogrodzenie z siatki. - Jesteśmy na miejscu - oznajmił. Na podwórku zalegało jeszcze więcej śmieci niż w ciężarówce - masa papierów i puszek po coli. Pożółkła trawa nie była koszona od bardzo dawna, może nawet od lat.
Wysiadł, żeby otworzyć bramę. Potem szybko wrócił do auta, włączył wsteczny, obejrzał się do tyłu i powoli wjechał na podjazd. Trochę dalej stał jakiś van. Następnie Ariel zamknął bramę na wielką kłódkę. To mnie przestraszyło.
Pomógł mi wysiąść z ciężarówki i razem ruszyliśmy w stronę drewnianych drzwi na tyłach domu. Tuż przed wejściem do środka na sąsiednim podwórku zauważyłam siwego staruszka. Znałam go z widzenia, wiedziałam, że ma okropne dzieci. Pomachałam mu i zawołałam: - Dzień dobry! On uważnie mi się przyjrzał, a potem też mi pomachał. Od razu poczułam się swobodniej. Ariel ma sąsiadów, którzy go znają.
Cała kuchnia i przylegający do niej duży pokój zarzucone były gazetami. W zlewie piętrzyły się talerze z zaschniętymi resztkami jedzenia. Wszędzie walały się butelki po piwie. Dom śmierdział moczem, piwem i zgniłą fasolą. Okna były w większości zabite od środka. Jak Emily może go tu odwiedzać? Ciekawe, czy też ją to tak obrzydza? - zastanawiałam się.
Weszliśmy do pokoju z białymi ścianami, a stamtąd do przyległego pomieszczenia pomalowanego na różowo. - Tam, pod komodą - pokazał. Spojrzałam we wskazanym kierunku i nagle... bach! - Ariel zatrzasnął drzwi. - Proszę mnie wypuścić! - zawołałam. - Błagam, chcę wyjść! Mam spotkanie! Swoją wielką łapą przykrył mi usta i nos, a drugą chwycił mnie mocno za tył głowy. - Zabiję cię, jak jeszcze raz krzykniesz! - wrzasnął".
Na zdjęciu: dom Ariela Castro. Zdjęcie znajduję się w książce Michelle Knight "Znajdź mnie. Opowieść o niezłomności i nadziei, które pozwoliły przetrwać piekło".