Odpowiedzialność warta 10 milionów złotych
Afganistan w naturalny sposób obnażył też słabe strony Rosomaków. Warunkiem przetargu był wymóg i pływalności, ale szybko okazało się, że można go uzyskać jedynie kosztem lżejszego pancerza. Dlatego pojazdy spod Hindukuszu, zgodnie z bieżącym zapotrzebowaniem, zostały dodatkowo opancerzone kosztem utrzymywania się na wodzie.
Rosomak nie jest także najłatwiejszym pojazdem do prowadzenia. Armia ocenia, że zdecydowaną większość usterek powodują niedoświadczeni żołnierze, którzy mimo przejścia szkoleń w Siemianowicach wciąż nie czują się najpewniej we wnętrzu maszyny. - Na początku, gdy dostajesz nowy pojazd, jeden z najnowocześniejszych w wojsku, twoja fascynacja miesza się ze strachem. Bo używanie Rosomaka za 10 mln zł to duża odpowiedzialność. Boisz się, że coś uszkodzisz, zwłaszcza delikatne systemy celowniczo-optyczne, wymagające uważnej i fachowej obsługi - mówił "Polsce Zbrojnej" st. szer. Adrian Gregorowicz, który od siedmiu lat służy na Rosomakach.
Na zdjęciu: Rosomak w Afganistanie w wersji ewakuacji medycznej (WEM).