Polska biurokracja kontra afgańskie pole bitwy
W pewnym sensie, to nie Afganistan dał najbardziej w kość Rosomakom. Polscy wojskowi podkreślają, że o ile pod Hindukuszem śmiertelne zagrożenie stanowią talibowie i ich improwizowane ładunki wybuchowe, to jednak serwisowanie zawsze było błyskawiczne i stało na najwyższym poziomie.
Tymczasem w Polsce, w warunkach ćwiczeń poligonowych i garnizonu, pod względem napraw nie jest już tak kolorowo. - Czasem prosta z pozoru rzecz może stanowić problem. Dotyczy to choćby oringów czy simeringów do uszczelniania kamer termalnych. Nie mamy ich w brygadzie. Podobnie jest z klockami hamulcowymi, piastami, śrubami do przegubów. (...) składa się zapotrzebowanie i trzeba czekać. A wóz wtedy stoi nieużywany, co wpływa na terminy szkoleń, gotowość załóg - tłumaczył "Polsce Zbrojnej" por. Maciej Szyłkowski z 12 Brygady Zmechnizowanej.
Na zdjęciu: polski Rosomak w Czadzie płoszy chmarę szarańczy.