Zbierają na alimenty Kijowskiego, on sam od akcji się odcina. Informatorzy zaprzeczają
O tym, że Mateusz Kijowski zalega z opłatami alimentacyjnymi, wiedziano od dawna. Być może w związku ze zbliżającymi się wyborami na przewodniczącego Komitetu Obrony Demokracji, ktoś postanowił mu pomóc. „To prosta, a zarazem wyjątkowa akcja, która zamyka temat alimentów i faktur Mateusza” – napisała kobieta, która na portalu crowdfundingowym odpowiada za wydarzenie. To nie jedyna taka inicjatywa, i choć Kijowski się od nich odcina, informatorzy WP donoszą, że zrobił to dopiero, gdy zauważył, jak małą popularnością się cieszą.
„Zamknąć gęby krzykaczom”
Już ponad 123 tys. zł uzbierano na koncie akcji crowdfundingowej, której pierwotnym celem było przekazanie 5 tys. zł Sebastianowi K. z Oświęcimia, aby ten mógł kupić nowego fiata seicento, rozbitego po wypadku z udziałem limuzyny premier Beaty Szydło. Nawet cieniem tej popularności nie mogą się pochwalić podobne inicjatywy związane z opłaceniem długu alimentacyjnego Mateusza Kijowskiego. „Jest okazja, aby zamknąć gęby tym krzykaczom” – czytamy na profilu facebookowym „Wspieraj KOD”, na którym widnieje link do amerykańskiego portalu gofund.me. Choć w założonej 2 lutego zrzutce, jako punkt docelowy wybrano 55 tys. dolarów, ponad dwa tygodnie później, na konto nie wpłynął nawet cent. „Po stronie obecnej siły politycznej jest prezydent, sejm, senat, sądy, telewizja publiczna i za chwilę będą samorządy — czyli cała możliwa władza. Po stronie opozycji mamy niemrawego Schetynę, skompromitowanego Petru i wreszcie Mateusza, któremu można zarzucić tylko problemy związane z osobistą sytuacją materialną” – czytamy w
opisie zrzutki, zorganizowanej przez niejaką Oksanę Lasecką. Jak twierdzi organizatorka, za przedstawionym rozwojem wypadków stoi Jarosław Kaczyński, którego misja polega na zdyskredytowaniu Mateusza Kijowskiego oraz „likwidowaniu każdego, kto jest przeciwny obecnej władzy”. Apel kończy się wezwaniem o jedność Komitetu Obrony Demokracji, solidarność z jego liderem oraz szeregowymi członkami, ponieważ „to już nie tylko bitwa o lepsze jutro, to walka o Polskę”. Aby temu zadaniu sprostać i ruszyć do wewnętrznych wyborów w Komitecie, należy się jednak oczyścić. „Nie ma nic prostszego niż odebrać argumenty tym wszystkim krzykaczom! KOD istnieje dzięki wsparciu milionów obywateli, którym nie jest obojętny los naszego kraju i przyszłych pokoleń. Wystarczy, że co czwarty z nas wpłaci złotówkę lub udostępni ten apel i temat alimentów Mateusza zostanie zamknięty” – twierdzi osoba, odpowiedzialna za całą akcję.
„Sytuacja dla Mateusza uciążliwa”
Pomimo tego, że finansowo temat zbiórki zakończył się fiaskiem, popularność strony, którą udostępniono w mediach społecznościowych ponad 350 razy, sprawiła, że z podobnym pomysłem wystartowano również na polskim serwisie pomagam.pl. Argumentacja była analogiczna, choć pieniądze zaczęto zbierać już na fali popularności „nowego seicento dla Sebastiana K”. I faktycznie, dopóki serwis nie zamknął wydarzenia, kilka osób zdążyło przelać nieznaczne sumy na opłacenie alimentów Kijowskiego. „Sytuacja ta jest dla Mateusza Kijowskiego uciążliwa i przez nie przychylne media jest powodem by przysłonić jego zaangażowanie w bohaterską obronę demokracji w naszym kraju. Polska zasługuje na takich bohaterów, którzy w tak trudnym czasie staja w obronie obywateli. Jestem fanem Pana Mateusza i postanowiłem mu pomóc tworząc to wydarzenie. Mam nadzieję że znajdą się wśród Was prawdziwi patrioci i wspólnymi siłami pomożemy Mateuszowi” – argumentował organizator (pisownia oryginalna).
Do podobnych inicjatyw 14 lutego odniósł się sam zainteresowany. Jak stwierdził w oświadczeniu na Facebooku, dwa dni wcześniej o zbiórkach na alimenty poinformowali go liczni znajomi, zaniepokojeni sprawą. „Próbowałem się skontaktować z organizatorami akcji, żeby wyjaśnić całą sytuację oraz prosić o zaniechanie takich działań, a w szczególności o niewiązanie moich spraw osobistych z ruchem KOD czy ze stowarzyszeniem. W związku z tym, że nie udało się nawiązać komunikacji, ustalić jakichkolwiek faktów ani doprowadzić do zamknięcia akcji oświadczam, że nie mam z tą akcją nic wspólnego, nie wspieram jej i nie jestem jej beneficjentem. Jednocześnie uważam, że użycie nazwy oraz logotypu Komitetu Obrony Demokracji w tej akcji jest nieuprawnione i stanowi zarówno nadużycie prawa autorskiego jak i zasad współżycia społecznego” – zadeklarował Kijowski. Nasi informatorzy zaprzeczają jednak, jakoby lider KOD dowiedział się o zbiórce dopiero 12 lutego.
„Kijowski wiedział, ale czekał”
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, Mateusz Kijowski miał wiedzieć o pierwszej zbiórce znacznie wcześniej, niż poinformował o tym w oświadczeniu. – Strona wisiała na portalu od 11 dni. W lokalnych strukturach KODu zastanawiano się, kto za nią stoi i kilka osób pytało Mateusza, jaki ma do podobnych zbiórek stosunek. On powiedział, że to nie jego akcja i nie zna tej osoby, ale może ktoś to robi z dobrej woli i nie można go od razu potępiać – opowiada członek ruchu z regionu pomorskiego. – Kijowski zmyśla. To prawda, on z tego pieniędzy nie brał, nie jest taki głupi, ale ludzie mu donosili o wszystkim wcześniej. Sądzę, że zbagatelizował wydarzenie, chciał zobaczyć, jak się rozwinie. Nawet przyjmując za prawdę to, co pisze, dlaczego potrzebował aż dwóch dni, żeby odciąć się od nieautoryzowanej zbiórki z jego wizerunkiem? Na co czekał? – pyta jeden z działaczy Komitetu z Mazowsza. Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z samym zainteresowanym, Mateusz Kijowski nie miał jednak nic do dodania odnośnie wysuwanych
przeciwko niemu zarzutów i odmówił komentarza na temat swoich wcześniejszych, rzekomo przychylnych słów wobec pomysłów na organizowania podobnych inicjatyw.
Bez względu na fiasko opisywanych akcji, trzeba zauważyć, że coś w sprawie alimentów Kijowskiego zaczęło się w ostatnich dniach zmieniać. Jak ustalił „Superexpress”, od początku roku lider KOD przelał na konto trójki dzieci z poprzedniego małżeństwa 7,5 tys. zł. „Najpierw w styczniu 1210 zł, potem w lutym kolejno 822 zł i - uwaga! - aż 5470 zł”. Wcześniej, z zasądzonych miesięcznie 2200 zł, płacił sporadycznie zaledwie połowę tej kwoty. Nie wiadomo skąd nagły przypływ gotówki. Bez względu na źródło finansowania, zadłużenie Mateusza Kijowskiego w tej materii wynosi obecnie niespełna 100 tys. zł wobec dzieci, 75 tys. zł wobec fundusze alimentacyjnego oraz odsetki i opłaty egzekucyjne od tej kwoty. Razem niespełna 250 tys. Wydaje się, że w obecnej sytuacji i przy podobnym tempie spłat, kryzys wizerunkowy będzie się ciągnąć za Kijowskim przez lata.