Wkurzył Kaczyńskiego? "Prezes mu tego nie zapomni"
Europoseł Marek Migalski kolejny raz podgrzał atmosferę. Na swoim blogu zamieścił list otwarty, w którym skrytykował Jarosława Kaczyńskiego. Zarzucił liderowi PiS, że słabość partii jest jego winą, a obecna strategia partii doprowadzi PiS do klęski w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Co na to posłowie PiS? – To dla nas darmowa podpowiedź – komentuje Elżbieta Jakubiak. W ostrzejszym tonie wypowiada się Wojciech Mojzesowicz: "Migalski spadł z Księżyca!".
23.08.2010 | aktual.: 25.08.2010 09:26
Jeszcze kilka miesięcy temu Marek Migalski aktywnie uczestniczył w kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego. Razem z Pawłem Poncyljuszem i Elżbietą Jakubiak w stroju dzieci-kwiatów i gitarą w ręku przekonywał, że Jarosław Kaczyński ma ludzką twarz. Teraz, po przegranej Kaczyńskiego, nie kryje jednak rozczarowania działaniami lidera.
Na swoim blogu nawołuje, aby Jarosław Kaczyński powrócił do łagodnej linii PiS z kampanii. Zarzuca mu też, że politycy, którzy mają dobry kontakt z mediami nie są promowani przez partię ale prześwietlani. Migalskiemu nie podoba się też styl kierowania partią, którą określa mianem „folwarku zarządzanego przez surowego ekonoma”. Europoseł sugeruje, że znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby prowadzenie partii w sposób nowoczesny – tak jak zarządza się korporacją.
Co na to posłowie PiS?
Elżbieta Jakubiak rozumie zachowanie Marka Migalskiego. – Tylko w czasach komunistycznych nie wolno było dyskutować, dziś ludzie mają poglądy i głośno o nich mówią. W każdej partii powinno się rozmawiać o jej słabościach. Na tym polega polityka i robi się to na całym świecie – broni europosła.
Jakubiak pytana o to, czy lider PiS powinien wziąć pod uwagę wskazówki europosła mówi: "Nie ma ludzi nieomylnych, nawet lider popełnia błędy. W każdej opinii powinno odnaleźć się kawałek prawdy o sobie, dlatego myślę, że to darmowa podpowiedź dla całej partii". Dodaje, że Migalski to profesjonalista. – To jeden z lepszych politologów w Polsce. Gdyby nie był profesjonalistą, nie znalazłby się na listach PiS w wyborach do europarlamentu – mówi posłanka. Podkreśla, że Migalskiego nie obowiązuje partyjna dyscyplina. – Nie jest posłem PiS, dlatego trudno mu zarzucać, że krytykuje własną partię. Jest przede wszystkim, politologiem, więc zajmuje się profesjonalną analizą – mówi posłanka.
Z kolei Bolesław Piecha zarzuca Migalskiemu, że zajmuje się tym, czym nie powinien. – Zachowuje się jak komentator, a przecież jest europosłem. Może nie zgadzać z linią partii, ale nie powinien ogłaszać tego w formie listu otwartego – mówi Piecha.
Bolesław Piecha wytyka Migalskiemu również to, że nie zapisał się do partii – Deklarował, że w ciągu roku od wyborów do PE ureguluje kwestię swojego członkostwa w partii, ale tego nie zrobił – mówi Piecha. Sprawa ociągania się Migalskiego z akcesem do partii była poruszana podczas zamkniętego dla mediów kongresu PiS w ubiegłym roku. Jak podał wówczas Wprost.pl Jarosław Kaczyński miał ostro krytykować Migalskiego, że jeszcze się nie zapisał i nie płaci składek na partię.
Wojciech Mojzesowicz uważa, że działania europosła to zabieg PR-owski. – Nie wiem po co zamieszcza listy w internecie, chyba robi to pod publikę. Poza tym zachowuje się jakby spadł z Księżyca i chciał ogłaszać światu jakieś nowości – mówi Mojzesowicz.
To już koniec Migalskiego?
Politolodzy są zgodni, że listem do prezesa PiS Marek Migalski sobie szkodzi. – Kaczyński nie zapomina takich zniewag. Jakikolwiek bunt prowadzi do wykluczenia, co pokazał już przypadek Ludwika Dorna czy Marka Jurka. Krytyka Migalskiego jest zasadna, natomiast wartość sprawcza listu znikoma – mówi Wirtualnej Polsce dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, przewidując koniec współpracy Migalskiego z PiS. Marcin Rafałowicz z Instytutu Badań i Analiz Politologicznych zauważa, że problemem europosła jest chęć sprawowania dwóch funkcji jednocześnie – komentatora i aktywnego działacza politycznego.
Jeśli, zdaniem eksperta, Migalski chce być spin doktorem PiS, to nie powinien angażować w to mediów. – Dyskusje o strategii kampanii politycznych prowadzi się w zaciszu gabinetów. Publiczne wytykanie, że prezes robi wszystko źle, niszczy partię i równoczesne ogłaszanie że mam świetny pomysł tylko proszę do mnie zadzwonić, nie jest najlepszą formą dyskusji wewnątrzpartyjnej – mówi Rafałowicz.
Możliwe, że wewnątrz partii Kaczyńskiego zawiązała się opozycyjna grupa niezadowolona z faktu, że przegranej kampanii została zepchnięta w polityczny niebyt. Wśród nich mógłby – poza Migalskim – znaleźć się również Paweł Poncyljusz czy Joanna Kluzik-Rostkowska. – Nie widzimy, żeby stali oni murem za Markiem Migalski. Póki co jest sam – zauważa dr Słupik.
Po przegranej kampanii obok prezesa PiS pojawili się politycy wcześniej pozostający w cieniu, jak Mariusz Błaszczak czy Antoni Macierewicz. To są politycy dobrze znani z ciętego języka i skłonności do skrajnych poglądów. Inaczej niż sam Migalski. Zdaniem Rafałowicza właśnie ten „spokój i brak agresji” mogą nie podobać się prezesowi Kaczyńskiemu, który ceni osoby doświadczone w ostrej politycznej grze. Europoseł stara się przypomnieć, że wynik wyborczy był dobry, między innymi dlatego, że zachowanie, które prezentowali wtedy jako grupa, było właściwe, bo stonowane i wyciszone.
– Jarosław Kaczyński może nie chcieć tego słuchać, bo jest już w pełni zaangażowany w powrót do ostrego, brutalnego języka i agresywnego sposobu prowadzenia politycznych rozgrywek. Dla niego wynik jest zero-jedynkowy. Przegrał wybory, to znaczy, że w jego mniemaniu strategia wyciszenia i uśmiechu była niewłaściwa. Tym bardziej, że naturalnym żywiołem prezesa jest ostry konflikt – mówi politolog i dodaje, że strategia osób, które obecnie zarządzają działaniami PiS idą w kierunku zaostrzania konfliktu – czy to wokół krzyża czy katastrofy smoleńskiej; na spokoju więc im nie zależy.
Co dalej z Migalskim? – Jest europosłem, a nie członkiem PiS, więc przed nim pięć lat świętego spokoju – mówi dr Słupik. Rafałowicz uważa, że przystępując do aktywnej polityki europoseł zamknął za sobą drzwi komentatora politycznego. – Nie powinien wychodzić z roli europosła na rzecz eksperta-komentatora, bo w ten sposób staje się nie tylko mało wiarygodny w obu przypadkach. Otwartymi listami do prezesa raczej kariery w PiS nie zrobi – mówi ekspert.
Agnieszka Niesłuchowska, Anna Kalocińska, Wirtualna Polska