Tusk w opałach!
W najnowszym sondażu Wirtualnej Polski uwagę zwracają dwie kwestie. Pierwsza to systematyczny spadek notowań rządu i premiera; druga to brak wyraźnego wahnięcia poparcia dla partii po rocznicy katastrofy smoleńskiej 10 kwietnia - pisze specjalnie dla Wirtualnej Polski publicysta Łukasz Warzecha.
22.04.2011 10:31
Przeczytaj też: Omówienie wyników sondażu - Walczą o "prawdę" o Smoleńsku - skok poparcia dla PiS Komentarz Wiesława Dębskiego - href="http://sondaz.wp.pl/kat,60878,wid,13337239,wiadomosc.html">"Kaczyński przekroczył granicę przyzwoitości""Kaczyński przekroczył granicę przyzwoitości"
W tej pierwszej kwestii warto patrzeć - jak zwykle - głównie na trendy, a tutaj brak wątpliwości. Od miesięcy systematycznie spada liczba osób, dobrze oceniających pracę rządu i premiera, rośnie zaś liczba respondentów krytycznych. W kolejnych sondażach różnice są mniejsze lub większe, jednak tendencja jest we wszystkich taka sama. Podobnie jak w innych badaniach, Donald Tusk nadal wypada lepiej niż jego gabinet, ale i tak czasy teflonowej odporności na zużycie władzą wydaje się mieć za sobą. Co więcej, najnowsze badanie przynosi najwięcej negatywnych ocen premiera, począwszy od listopada.
Wszystkie te badania musimy zawsze czytać z pewną rezerwą, bo nakłada się na nie wiele efektów, fałszujących wyniki (choćby efekt politycznej poprawności - respondenci odpowiadają tak, jak sugerują "autorytety" z telewizji, choć myślą inaczej), na ogół jednak te efekty działają na korzyść Platformy i jej lidera. Gdyby wziąć na nie poprawkę, mogłoby się okazać, że negatywnych ocen jest jeszcze więcej.
Co ważne, w ostatnich tygodniach nie mieliśmy żadnych spektakularnych porażek rządu, wygląda więc na to, że to trwała i stała tendencja spadkowa, nawet jeżeli od czasu do czasu pojawia się sondaż, który wydaje się jej przeczyć.
Prawdopodobnie zaczęło się na siebie nakładać kilka czynników - czego zresztą otoczenie premiera obawiało się od dawna. Po pierwsze - zwykłe zmęczenie rządzącymi, które występuje nawet w przypadku najlepszych gabinetów, a obecnemu do tej kwalifikacji bardzo daleko. Po drugie - obawy o gospodarczą przyszłość kraju. Po trzecie - obawy o własną sytuację w połączeniu z coraz dotkliwszymi skutkami sytuacji ekonomicznej (tu warto czytać coraz gorsze badania optymizmu konsumenckiego oraz dotyczące rozwoju sytuacji w kraju). Koszmarnie drogie paliwo przy oporze rządu wobec apeli o obniżenie akcyzy, wciąż słaba złotówka, a więc drogie kredyty walutowe, inflacja rosnąca znacznie szybciej niż zakładano. To wszystko są problemy, które uderzają głównie w wyborców Platformy, ponieważ dla nich sprawy ideowe są mniej istotne niż dla wyborców PiS, natomiast istotniejsze są sprawy bytowe. Wyborców PO może nie obchodzić spór wokół tablicy w Smoleńsku, ale coraz droższe tankowanie swojego SUV-a czy dużo większa rata kredytu we
frankach - już zdecydowanie tak. Do tych bardziej świadomych ekonomicznie może też docierać, że perspektywy polskich finansów są bardzo słabe, a w perspektywie roku 2013 wisi nad nami pakiet energetyczno-klimatyczny, który ogromnie zwiększy koszty życia.
Wszystko to ma swoje odbicie w poparciu dla partii. PO odnotowuje w ostatnim sondażu najniższe poparcie od miesięcy. PiS utrzymuje się na podobnym poziomie, w granicach dwudziestu kilku procent, ale trzeba też uwzględnić, że bywa często niedoszacowane. Interesujący wydaje się spadek poparcia dla SLD, z 17 procent w poprzednim badaniu do 12 procent. Wiąże się to zapewne z tym, że lewica znów wydaje się mało obecna w najbardziej rozgrzewających sporach publicznych, a Grzegorz Napieralski zdaje się nie umieć znaleźć odpowiedniego klucza do wyborców o lewicowej wrażliwości. Na dodatek społecznie PO przesuwa się coraz bardziej ku lewej stronie, zapewne przejmując część wyborców Sojuszu.
Warto też porównywać poparcie dla rządu PO z poparcie dla PO jako partii, ponieważ prędzej to pierwsze niż to drugie pokazuje, ile realnie wyborców gotowych jest zagłosować na Platformę. Druga ciekawa rzecz to brak wyraźnego wahnięcia dla partii po 10 kwietnia. Owszem, PiS zyskało 4 punkty, co zapewne wiąże się z rocznicą katastrofy. PO niewiele jednak straciła. To potwierdza tezę, że wyborcy są trwale podzieleni w najbardziej emocjonalnie angażujących sprawach i nie zmieniają swojego stanowiska pod wpływem zdarzeń. Brutalne akcje służb na Krakowskim Przedmieściu nie spowodowały lawinowego wzrostu poparcia dla PiS ani gwałtownego spadku dla PO - lub też odwrotnie.
Na wyciąganie daleko idących wniosków w perspektywie nadchodzących wyborów jeszcze zbyt wcześnie, można jednak zaryzykować kilka ogólnych konkluzji. Po pierwsze - dotychczasowa strategia PO - mówiąc w uproszczeniu: straszenie PiS-em - wobec narastających realnych problemów przestaje się sprawdzać. Wobec tego można oczekiwać, że polskie przewodnictwo w UE stanie się polem olbrzymiej propagandowej ofensywy rządu. Po drugie - wątpliwe, aby któraś z partii mogła coś jeszcze ugrać na podgrzewaniu sporów wokół katastrofy. Pole do podbierania sobie wyborców otwiera się raczej wokół problemów gospodarczych i bytowych. Po trzecie - podział pomiędzy dwie głównymi siłami jest tak głęboki, że partie, aspirujące do miana "trzeciej siły" - PJN, a także SLD (PSL to osobny przypadek) - mają przed sobą bardzo trudne zadanie.
Łukasz Warzecha - publicysta "Faktu" - specjalnie dla Wirtualnej Polski