"To byłoby samobójstwo, Tuskowi groziłaby emerytura"
Czy jeszcze przed wyborami z Platformy Obywatelskiej wylecą Grzegorz Schetyna, Jarosław Gowin i ich zwolennicy? Taki los wcześniej spotkał Jana Rokitę, Andrzeja Olechowskiego, Zytę Gilowską i Pawła Piskorskiego. Czym skończyłoby się to dla PO? - Próba usunięcia Schetyny i Gowina z partii mogłaby okazać się dla premiera politycznym samobójstwem. Jego pozycja byłaby coraz słabsza, a w kolejnych wyborach odesłaliby go na emeryturę - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Norbert Maliszewski, ekspert ds. marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego.
- Konflikt na linii Tusk-Schetyna świadczy o tym, że w ostatnim czasie Platforma nie tylko zapadła w zimową depresję po porażce związanej ze sprawą PKP, OFE i raportem MAK, ale to depresja z tendencjami samobójczymi - ocenia Maliszewski. Wyborcy widzą, że PO jest w kryzysie, a politycy zamiast zająć się rozwiązywaniem życiowych problemów Polaków, walczą między sobą o władzę.
Dlatego, w ocenie eksperta, ewentualna próba usunięcia z Platformy Grzegorza Schetyny i Jarosława Gowina byłaby błędem ze strony premiera Donalda Tuska - mogłaby okazać się dla niego politycznym samobójstwem. Po pierwsze, spowodowałaby znaczący spadek sondaży dla PO. Po drugie, grupa usuniętych z PO posłów mogłaby stworzyć z PJN ugrupowanie odwołujące się do idei PO-PiS, mające poparcie ze strony krytykujących premiera Tuska reformatorów, a także innych grup, które ukrywają swoją niechęć, ale tylko czekają, aż liderowi PO powinie się noga.
Zdaniem Maliszewskiego to ugrupowanie z pewnością weszłoby do sejmu, odebrałoby głosy PO, a przewaga Platformy nad PiS i SLD byłaby minimalna. W efekcie PO Tuska musiałoby stworzyć koalicję z co najmniej dwoma partnerami (np. SLD i PSL). - Pozycja Tuska byłaby słaba, a jego rządy trudne z małą szansą powodzenia na reformy czy zmiany. W kolejnych wyborach Polacy zaś odesłaliby Tuska na emeryturę - mówi. W jego opinii premier, znany z dobrego społecznego ucha, na taki krok z pewnością się nie zdecyduje. Najprawdopodobniej więc z obecnej burzy będzie kapuśniaczek.
"Schetyna na czele PO to śmierć dla tej partii"
Inny scenariusz malowany przez media przewiduje, że poprzez wywołanie obecnego konfliktu Grzegorz Schetyna realizuje swój plan przejęcia władzy w PO. Jaki byłby finał takiej strategii? - Platforma odeszłaby w niesławie nie w 2015 r., ale już podczas jesiennych wyborów. Schetyna, który nie jest popularnym politykiem, stojący na czele PO to byłaby śmierć dla tej partii - uważa Maliszewski.
Scena polityczna opiera się na konflikcie pomiędzy Tuskiem a Kaczyńskim. Rozbicie tego układu mogłoby doprowadzić do zapaści poparcia dla PO. - W partii budowanej z PJN marszałek dostałby się do sejmu. Mógłby też stworzyć koalicję np. z SLD, bez PO, ale nie miałby takiej siły negocjacyjnej jak jego partnerzy, którzy patrząc na ten konflikt zacierają ręce - mówi.
Dalsza eskalacja konfliktu może zarówno dla Tuska, jak i dla Schetyny skończyć się źle (dla premiera w 2015 r., dla marszałka znacznie wcześniej). Maliszewski stwierdza, że jeśli są rozsądnymi politykami, premier i marszałek sejmu powinni szybko dojść do porozumienia. - Konflikt ten wyraźnie ma charakter ambicjonalny - Schetyna mści się za usunięcie z rządu - i dlatego jest pułapką. Obu stronom wydaje się, że nie mogą ustąpić, bo wtedy przegrają. W efekcie obaj gracze mogą przegrać - ocenia Maliszewski.
Rozmawiała Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska