Rząd Tuska wydał 122 mln zł na swoje premie
Znaleźliśmy dowód na wielki rozmach i niebywałą skuteczność ministrów.
Nie mają sobie równych, gdy w grę wchodzi rozdawanie nagród dla swoich.
W ciągu 2 lat do kieszeni ministerialnych urzędników wpadły 122 miliony
złotych - tyle, ile starczyłoby na utrzymanie przez dwa lata średniej
wielkości szpitala. Jedną trzecia tej gigantycznej kwoty pochłonęły
premie w resorcie finansów, którego szef najgłośniej gardłuje za
oszczędnościami.
17.11.2009 | aktual.: 17.11.2009 10:25
Premier Donald Tusk (52 l.) być może nawet nie wie, że bezwzględny księgowy, minister Jacek Rostowski (58 l.), który równo i bez litości tnie wydatki w resortach rządowych kolegów, jest taki hojny dla własnych podwładnych. W Ministerstwie Finansów, które zatrudnia aż 2400 osób, na nagrody poszło 42,7 mln zł. A to oznacza, że każdy z urzędników w ciągu dwóch lat dostał dodatkowo średnio po 18 tys. zł.
Takie pieniądze piechotą nie chodzą. Ale wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak (50 l.), który na nagrody wydał 23,7 mln zł, jest jeszcze hojniejszy. W jego resorcie pracuje 920 osób. Z prostego rachunku wynika więc, że średnio każda z nich dostała extra po 25,7 tys. zł.
O swoich urzędników dbają także inny politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego. Szefowa resortu pracy Jolanta Fedak (49 l.) wydała na nagrody 15,2 mln złotych, a minister rolnictwa Marek Sawicki (51 l.) - 8 mln zł.
Nagrody w ministerstwach, jak się dowiedzieliśmy, są wypłacane regularnie co trzy miesiące. Tylko za co urzędnicy dostają tak duże pieniądze?! - Za szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej - kwituje ogólnikiem nasze pytania Małgorzata Książyk, rzeczniczka resortu rolnictwa.
Na czym te osiągnięcia polegają? - Chyba na samy przychodzeniu do pracy - odpowiada ironicznie Andrzej Sadowski, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha. - Na pewno bowiem te dodatkowe pieniądze nie są związane z efektywnością urzędników - stanowczo dodaje.
Polecamy w wydaniu internetowym eFakt.pl:
Radni obcięli wójtowi pensję. O jedną trzecią!