Polska - koń trojański Rosji? Oto, jak Moskwa wykorzystuje Warszawę do rozbijania spójności Europy

• Negatywny przekaz rosyjskich mediów o Polsce ulega pewnej korekcie

• Rosja szuka instrumentów rozbicia wspólnoty euroatlantyckiej

• Dla Rosji spór między Warszawą i Brukselą jest ważnym czynnikiem osłabienia EU

• Narodowo-konserwatywna ideologia PiS stała się przedmiotem zainteresowania medialnego, skierowanego tyleż do wewnątrz, co na użytek zachodniej opinii publicznej

• Zmiana medialnej retoryki jest początkiem kolejnej fazy rosyjskiej gry Polską w kontekście wewnętrznym i międzynarodowym

Władimir Putin
Źródło zdjęć: © AFP | Maxim Shipenkov
Robert Cheda

Od czasu, gdy na Kremlu zwyciężyła opcja gry katastrofą smoleńską w celu wywołania podziałów na polskiej scenie politycznej, o naszym kraju mówiło się w Rosji źle albo w ogóle.

Ze względu na odmienne wizje bezpieczeństwa europejskiego (rozszerzenie NATO)
Polska wyrosła także na punkt osi antyrosyjskiego zła. Takie usytuowanie zostało udowodnione przez nasze wsparcie dla ukraińskiej rewolucji.

Co słychać w Polsce?

Rosyjsko-polski spór polityczny podgrzewa odmienna interpretacja wzajemnej historii. Dlatego zmiana władzy w Polsce nie wywołała na Kremlu euforii, ale także nie była sygnałem, że stosunki dwustronne staną się jeszcze gorsze. Wręcz przeciwnie, w powyborczych komentarzach dominowało przekonanie o racjonalności Prawa i Sprawiedliwości oraz mocnym osadzeniu tej partii w rzeczywistości. Taki spokój rosyjscy decydenci tłumaczyli krótko: jest źle, ale za to stabilnie.

Sytuacja zaczęła ulegać zmianie, gdy Polska weszła w ostry spór z Komisją Europejską na temat praworządności zmian ustrojowych dokonywanych przez PiS. Rosyjskie media szeroko relacjonowały (i relacjonują) dialog pomiędzy Warszawą i Brukselą, a następnie przeszły do interpretowania skutków. A ponieważ środki masowego przekazu są sferą ingerencji rosyjskich władz, komentarze nie są przypadkowe. Wspólnym mianownikiem pozostaje nieskrywane zadowolenie z dyskredytacji Polski w UE, rozumianej jako utrata pozycji lidera europejskiej demokracji. Z satysfakcją współgra to z nadzieja na osłabienie polskiego głosu w sprawach unijnej polityki wschodniej.

Jest także oczywisty przekaz na użytek tzw. zwykłych Rosjan, o tym, że na polskim przykładzie najlepiej widać, jak szczęścia nie daje ani demokracja, ani eurointegracja. Wszystko razem stworzyło w pełni przewidywalny obraz rosyjskiej reakcji na Polskę.

W miarę sprawowania władzy przez obecny układ rządzący, ton rosyjskich komentarzy uległ pewnej metamorfozie. Przyczyny są dwie: zaostrzanie sporu Warszawy z Brukselą oraz rosnący podział w polskim społeczeństwie i elitach, co w znaczący sposób zwiększa pole medialnego i międzynarodowego manewru Kremla.

Jeśli chodzi o pierwszą kwestię, to rosyjski akcent nieprzypadkowo pada na obronę suwerenności Polski przed unijną biurokracją, której ton zadają Niemcy. Nienajlepsze relacje Warszawy i Berlina dają Moskwie prawdziwą satysfakcję, dlatego uwypukla się kwestię naszego oporu wobec polityki migracyjnej kanclerz Angeli Merkel. Pod tym samym kątem interpretowane są zmiany w polskich ustawach o mediach i ziemi, co tłumaczy się antyniemieckimi obawami o narodową tożsamość i własność.

Jednak prawdziwą furorę wywołało porównanie zmian dokonywanych przez PiS z rosyjskim autorytaryzmem. Stwierdzenie niemieckiego eurodeputowanego Martina Schulza o "putinizacji" Polski zostało odebrane w Rosji, jako ocena "narodowo-konserwatywnego kursu Jarosława Kaczyńskiego", stając się przedmiotem publicznej debaty. Na przykład telewizja TWC poświęciła tematowi specjalne show, m.in. z udziałem Aleksandra Romanowicza - wiceszefa komisji Dumy ds. międzynarodowych i Oksany Bojko - propagandystki z tuby medialnej Kremla -telewizji Russia Today. Wynik był zaskakujący, bo ideowy program Prawa i Sprawiedliwości okazał się identyczny z takimż programem kremlowskiej partii władzy Jedna Rosja. Zbieżności dotyczyły szczególnie wartości takich, jak patriotyzm, rodzina, ochrona życia, ale także suwerenność narodu i państwa w stosunkach międzynarodowych. Inne publikacje coraz wyraźniej akcentują prawo Polski do obrony suwerenności w (lub raczej przed) UE.

Jeśli chodzi o podziały społeczne to rosyjska interpretacja jest bardziej skomplikowana. I właśnie w tym miejscu powinien zabrzmieć w Warszawie dzwonek alarmowy.

Dyskredytacja

Zwycięskie Prawo i Sprawiedliwość wydało wojnę dotychczasowym elitom polskiej władzy wywodzącym się z nurtu liberalnego i socjaldemokratycznego - tak brzmi diagnoza wewnętrznej sytuacji Polski w rok po wyborach, dokonana przez Agencję Rosbałt. Inne komentarze informują o katastrofie polskiego projektu liberalnego, utożsamianego w rosyjskich mediach z całym ćwierćwieczem naszej niepodległości i transformacji. Rosyjski czytelnik może odnieść wrażenie, że przez 25 lat Polska nie odnosiła sukcesów, tylko podążała niewłaściwą drogą. Przy tym medialne oceny stawiają obecnie rządzących w raczej pozytywnym świetle.

Ważne jest jednak uwypuklanie podziałów społecznych, grożących załamaniem sytuacji gospodarczej i socjalnej. Przykładem są protesty antyaborcyjne, które w Rosji odbiły się tym większym echem, że zbiegły się z apelem prawosławnego Patriarchy Cyryla o obronę życia poczętego.

Ale dużo ważniejsza jest diagnoza dezorientacji politycznej i ideowej naszego społeczeństwa, przy jednoczesnym parciu do zmian, co może doprowadzić w naszym kraju do skrajnych scenariuszy politycznych. Problem w tym, że taką analizę przedstawił portal Politanalitika. To jeden z projektów alternatywnego Internetu, rozwijanych przez Kreml w celu odgrodzenia Rosjan od niezależnych źródeł informacji. Prezentuje starannie przefiltrowaną i zinterpretowaną wizję rzeczywistości.

Z drugiej strony, z takich portali mają czerpać wiedzę o Rosji i jej relacjach z otoczeniem zagraniczni komentatorzy, bo ze względu na skrytość decyzyjną Kremla, renesans przeżywa sowietologia, czyli wyciąganie wniosków z jawnych źródeł informacji. Można więc powiedzieć, że rosyjskie władze kreują obraz Polski nie tylko na użytek własnego społeczeństwa, ale także zagranicznej opinii publicznej. I tu zaczyna się właściwa gra.

Koń trojański

Zmiana retoryki wobec Polski jest pozorna. Co więcej, najprawdopodobniej pozostaje elementem rosyjskiej gry obliczonej na wykorzystanie sytuacji wewnętrznej i międzynarodowej Polski do dyskredytacji naszego kraju. W szerszym wymiarze taka gra służy rozbiciu spójności euroatlantyckiej i dekompozycji Unii Europejskiej.

Pozorna neutralność i życzliwe zainteresowanie PiS na łamach rosyjskich mediów, ma wywołać w europejskiej opinii publicznej przekonanie o faktycznej zbieżności kursu politycznego PiS i Kremla, a więc owej "putinizacji", o której mówił Martin Schulz.

Z drugiej strony, cały aparat propagandowy Rosji czyni wiele, aby ukazać Polskę jako główną barierę, a nawet wroga porozumienia Rosji z UE. Dowody? Choćby wypowiedzi nadwornego politologa Kremla Siergieja Markowa, który w publicznej debacie nazywa Polskę bezpośrednim zagrożeniem bezpieczeństwa Rosji. Markow mówi także wprost, że Polska jest głównym wrogiem mocarstwowego koncertu Rosji z Francją, Niemcami i Włochami - tradycyjnymi przyjaciółmi Moskwy w Europie.

Ponadto pozornej zmianie tonacji towarzyszy nadzieja, że obecna strategia zagraniczna Polski rozsadzi Europę Środkową. Takie przekonanie bierze się stąd, że integralną częścią narodowo-konserwatywnego kursu PiS jest reaktywacja historycznych resentymentów, które wywołują obawy poszczególnych państw regionu o polską dominację.

Dyskurs o koncepcji Międzymorza jest zdaniem Rosji niczym innym, jak powrotem polskiego imperializmu przeciwstawianego Moskwie. Jest też obuchem, uderzającym w podobne aspiracje Węgier i Rumunii. A jeśli w grę wchodzą aspiracje, to także uśpione spory terytorialne i prestiżowe. Na przykład na łamach Politanalitiki ukazał się paszkwil, sugerujący, że PiS wysuwa roszczenia terytorialne wobec Ukrainy. Co może więc pomyśleć o polskich władzach internauta z Kijowa lub Wilna?

W szerszym planie takiej grze medialnej towarzyszy analiza skutków polityki wewnętrznej i międzynarodowej Prawa i Sprawiedliwości. Tu z kolei rosyjską ideą przewodnią jest wpojenie zachodniej opinii publicznej przekonania, że Polska nie dorosła ani do demokracji, ani do UE i pozostaje wspólnym problemem rosyjsko-europejskimi, a nie podmiotem polityki zagranicznej, a tym bardziej kreatorem wschodniej strategii Unii.

Polska - według Rosji - ma być peryferiami, a nie centrum Europy. W tym kontekście niepokoi szczególnie cel, w jakim Moskwa podjęła dialog z Warszawą w sprawie tragedii smoleńskiej. Mam na myśli zaproszenie do Moskwy podkomisji sejmowej do spraw wyjaśnienia przyczyn katastrofy na spotkanie z szefową MAK, Tatianą Anodiną.

Political Fiction

Wyobraźmy sobie, że sejmowa podkomisja przybywa do Moskwy. Rozmowy z Anodiną nic nie dają, bo oczywiście nic dać nie mogą. Ale w hotelu polskiej delegacji dochodzi do nieoczekiwanego, konfidencjonalnego kontaktu z osobą postronną, która przekazuje dowody wybuchu na pokładzie prezydenckiego samolotu. Problem w tym, że nieoczekiwane źródło to agent lub funkcjonariusz FSB, a materiały są fałszywką spreparowaną przez służbę w celu wysadzenia w powietrze sytuacji politycznej w Polsce.

Tymczasem na podstawie otrzymanych materiałów, w Warszawie wybucha skandal, zarzuty karne otrzymują politycy z obozu poprzedniej władzy, a społeczne zaufanie do takich elit spada tak drastycznie, że z powierzchni ziemi znikają PO, Nowoczesna i wszystkie partie poza PiS. Dochodzi do samosądów i zamieszek.

Po czym następuje druga część operacji FSB, która ujawnia, że materiały w sprawie były niewiarygodne. Społeczeństwo chce teraz odpowiedzialności i głów polityków PiS. I tak Polska zostaje pozbawiona elit, władzę przejmuje skrajna prawica narodowa. Okazuje się, że zaproszenie podkomisji do Moskwy miało tylko jeden cel, uruchomić prowokację obliczoną na destabilizację sytuacji wewnętrznej Polski i jej dodatkową zagraniczną dyskredytację. Dodatkową, bo Francja, Niemcy i Grupa Wyszehradzka już przestały traktować Warszawę jak poważnego partnera.

Paryż obrażony na Polskę za zerwanie kontraktu na wojskowe śmigłowce uznał także, że ma rozwiązane ręce w sprawie przedłużenia antyrosyjskich sankcji gospodarczych. Postawa Francji wytrąca argumenty z rąk niemieckiego kanclerza i UE normalizuje stosunki z Rosją. Berlin we własnym interesie forsuje z kolei blokowany dotąd projekt gazociągu Nord Steam 2. Solidarność europejską trafia przysłowiowy szlag.

Tymczasem - nękana wewnętrznymi wybuchami społecznymi - Polska staje się drugą Ukrainą i przedmiotem ustaleń rosyjsko-niemiecko-francuskiego Formatu Bretońskiego. UE wychodzi z polskiego kryzysu tak osłabiona, że jej dni są policzone. Na dodatek sytuacja w Polsce zmusza USA do przeniesieniu swoich oddziałów do Rumunii i państw bałtyckich. Niemożliwe? Wręcz przeciwnie, choć to tylko fikcja.

Problem w tym, że ostatnio Rosja przyspiesza. Mało kto zwrócił uwagę na konsekwencje wypowiedzenia Amerykanom umowy o utylizacji plutonu używanego do produkcji broni jądrowej. Sam materiał radioaktywny nie jest tak ważny, jak warunki wznowienia przez Rosję współpracy z USA -są nimi powrót do status quo z 2013 r., a więc zniesienie wszelkich sankcji wobec Moskwy oraz wycofanie NATO z nowych państw członkowskich. Izraelski komentator gen. Jakow Kedmi, nazywa obecny ruch Rosji powrotem do symetrycznej polityki wobec Zachodu.

Moskwa celowo nasila konfrontację z Zachodem i igra z ogniem na granicy ultimatum wobec USA, NATO i UE. Jednym z zadań tak wykreowanego napięcia, już na granicy militarnej konfrontacji, jest wywołanie w Europie politycznej paniki. To próba wymuszenia na Paryżu i Berlinie zdystansowania się od wspólnej z USA polityki wobec Rosji. A więc także od polskiej wizji relacji z Rosją.

Im bardziej niewiarygodna będzie Polska w Europie, tym łatwiej będzie Moskwie osiągnąć zakładane cele, bo mniejsza będzie spójność UE i NATO. Każde napięcie pomiędzy Warszawą i Brukselą lub w trójkącie Warszawa-Berlin-Paryż gra zatem na korzyść Moskwy. Dlatego Rosja zrobi wszystko, także poprzez sferę medialną, propagandową i służby specjalne, aby zdyskredytować Warszawę. I takim aksjomatem winny kierować się nasze władze, podejmując decyzje wobec Rosji, UE, a szczególnie na własnym podwórku. Potrzebne jest myślenie szerszymi i wspólnymi dla całego Zachodu kategoriami.

Wybrane dla Ciebie
Potężny wybuch w bloku w Bukareszcie. Są ofiary i ranni
Potężny wybuch w bloku w Bukareszcie. Są ofiary i ranni
Kontrowersje wokół projektu ustawy o związkach partnerskich
Kontrowersje wokół projektu ustawy o związkach partnerskich
Sąd zdecydował ws. Wołydymyra Z. Tusk: sprawa zamknięta
Sąd zdecydował ws. Wołydymyra Z. Tusk: sprawa zamknięta
Wysadzenie Nord Stream. Ukrainiec nie zostanie wydany Niemcom
Wysadzenie Nord Stream. Ukrainiec nie zostanie wydany Niemcom
Pięć osób zginęło w wypadku. Sąd złagodził wyrok
Pięć osób zginęło w wypadku. Sąd złagodził wyrok
Zaskakujący ruch USA po Alasce. Ukraina ze zgodą na kluczowe ataki
Zaskakujący ruch USA po Alasce. Ukraina ze zgodą na kluczowe ataki
Śmierć w akademiku w Lublinie. Partnerka nie mogła go obudzić
Śmierć w akademiku w Lublinie. Partnerka nie mogła go obudzić
Niemcy apelują do Węgier: Zatrzymajcie Putina
Niemcy apelują do Węgier: Zatrzymajcie Putina
Orban rozmawiał z Putinem. "Przygotowania idą pełną parą"
Orban rozmawiał z Putinem. "Przygotowania idą pełną parą"
Cenckiewicz jak Sikorski. Porównali ich wypłaty
Cenckiewicz jak Sikorski. Porównali ich wypłaty
Atak psów pod Zieloną Górą. Właściciel nie przyznał się do winy
Atak psów pod Zieloną Górą. Właściciel nie przyznał się do winy
Z Odry wyłowiona ciało. To około 30-letni mężczyzna
Z Odry wyłowiona ciało. To około 30-letni mężczyzna