ŚwiatMateriały radioaktywne w rękach terrorystów? Zagrożenie atakiem nuklearnym rośnie

Materiały radioaktywne w rękach terrorystów? Zagrożenie atakiem nuklearnym rośnie

Mimo szeroko zakrojonych akcji służb, wciąż kwitnie rynek handlu materiałami nuklearnymi. Przemytnicy coraz częściej kupców poszukują wśród grup terrorystycznych. Tymczasem coraz więcej jest przesłanek za tym, że dążą one nie tylko do konstrukcji "brudnej bomby", ale też nawet do budowy bomby atomowej.

Materiały radioaktywne w rękach terrorystów? Zagrożenie atakiem nuklearnym rośnie
Źródło zdjęć: © AFP | Fars News
Oskar Górzyński

19.11.2015 | aktual.: 19.11.2015 19:21

Kiedy w marcu 2014 roku podczas nuklearnego szczytu w Hadze dziennikarze zapytali Baracka Obamę o to, co według niego jest największym zagrożeniem dla Stanów Zjednoczonych - i czy nie jest to Rosja - jego odpowiedź była szybka. - Jestem dużo bardziej zaniepokojony perspektywą wybuchu bomby atomowej na Manhattanie - powiedział prezydent. Taki scenariusz od dawna jest najczarniejszym koszmarem zachodnich służb. Nic dziwnego, bo obawy nie są bezpodstawne: mimo starań państw, ilość łatwo dostępnych materiałów radioaktywnych jest zastraszająco duża, a grupy przestępcze od lat szukają - nie wiadomo, jak skutecznie - kupców wśród bliskowschodnich terrorystów, w tym tych z Państwa Islamskiego.

Dobitnie pokazały to wydarzenia z 2011 roku z Mołdawii, które dopiero niedawno, za sprawą dziennikarskiego śledztwa agencji AP, ujrzały światło dzienne. Mołdawia, a właściwie separatystyczna republika Naddniestrza, jest europejskim centrum przemytu zakazanych towarów, szczególnie materiałów rozszczepialnych. W maju 2011 jeden z działających tam przemytników, 50-letni prawnik w przeszłości związany z KGB Teodor Chetrus, sprzedał mężczyźnie przedstawiającemu się jako Rusłan Andropow 200 gramów wysoko wzbogaconego uranu. Miała to być jedynie pierwsza próbka z 10 kg materiału, dostępem do którego chwalił się Chetrus. Transakcja miała opiewać na łączną sumę 32 milionów dolarów. Do dobicia targu jednak nie doszło. Wszystko dzięki temu Andropow naprawdę nazywał się Constantin Malic i był funkcjonariuszem mołdawskiej policji, od lat pracujący pod przykrywką w przestępczym półświatku Naddniestrza.

Po schwytaniu Chetrusa i przeszukaniu jego domu okazało się, że "Andropow" nie był jedynym potencjalnym kupcem materiału. Przemytnik aktywnie poszukiwał kupca z Bliskiego Wschodu, który wykorzystałby do ataku na Stany Zjednoczone. I wszystko wskazuje na to, że go znalazł, w osobie powiązanego z Al-Kaidą biznesmena z Sudanu. W domu Mołdawianina znaleziono ponadto gotowe planu budowy "brudnej bomby", pozwalającej na zanieczyszczenie materiałem radioaktywnym dużej części miasta. Przemytnik został skazany na 5 lat pozbawienia wolności. Problem w tym, że był jedynie jednym z pośredników w powiązanej z KGB grupie przestępczej, a zatrzymania dokonano przed tym, jak zdołał przekazać cały ładunek materiału. A tego, jak wiele wskazuje, jest jeszcze więcej niż 10 kilogramów, o których mówił Chetrus.

Wskazują na to poprzednie akcje służb wymierzone w przemytników: w 1999 w Ruse w Bułgarii i w 2001 roku w Paryżu. W obydwu przypadkach miejscowe służby we współpracy z FBI przechwyciły bardzo podobne ładunki wysoko wzbogaconego uranu. Co więcej, jak ustalili badający sprawę naukowcy, wszystkie próbki pochodziły z tego samego miejsca: zakładów atomowych Majak w Oziorsku, zamkniętym mieście pod Czelabińskiem. Może to oznaczać, że szmuglerzy mają dostęp do potężnego źródła uranu. Być może wystarczająco dużego, by zbudować na jego podstawie "pełnoprawną" bombę atomową.

- Ośrodek w Oziorsku przetwarza dużą ilość materiałów radioaktywnych, ale tylko niewielka część z nich to wysoko wzbogacony uran, który może być wykorzystany do konstrukcji bomby atomowej. Powinno się więc uznać, że rosyjskie władze skupiają się na strzeżeniu przede wszystkim tych materiałów - mówi WP Mark Hibbs, ekspert ds. polityki nuklearnej Centrum Carnegie w Berlinie.

Oziorsk nie jest jednak jedynym źródłem, z którego mogą czerpać przemytnicy. O ile wysoko wzbogacony uran jest bardzo trudno dostępny i przechowywany w stosunkowo niewielkiej liczbie ośrodków, to miejsc w których przetwarzane lub produkowane są inne materiały radioaktywne, z których możliwe jest skonstruowanie "brudnej bomby" (a więc takiej, której celem jest nie destrukcja, lecz skażenie i napromieniowanie możliwie największego obszaru) są na całym świecie setki. Wiele z nich, szczególnie tych na terenie byłego Związku Sowieckiego, są słabo lub były strzeżone. Nic dziwnego, że zdecydowana większość z ok. 20 przypadków przechwycenia przez służby materiałów radioaktywnych (w trzech przypadkach był to nawet pluton) pochodziła z Rosji. Podejrzewa się zresztą, że przypadków było dużo więcej.

To wszystko mimo prowadzonego od początku lat 90-tych potężnego amerykańskiego programu Nunna-Lugara, za sprawą którego Stany Zjednocznone przekazały Rosji wartą miliardy dolarów pomoc na zabezpieczenie ośrodków atomowych przed próbami kradzieży i nieuprawnionego użytku. Obecnie sytuacja jest jeszcze bardziej poważna, bo w następstwie politycznych spięć po rosyjskiej aneksji Krymu, Kreml zdecydował o zakończeniu współpracy w tym względzie.

- To nagłe zawieszenie współpracy między USA i Rosją będzie miało poważne skutki dla międzynarodowych wysiłków w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa materiałom nuklearnym. Zwiększa też ryzyko, że materiały te trafią w ręce terrorystów pragnących zdobyć broń atomową - mówi Kingston Reif, ekspert Arms Control Association, amerykańskiej organizacji na rzecz kontroli zbrojeń.

- Odkąd program w zakresie bezpieczeństwa rosyjskich instalacji nuklearnych został zakończony, trudno jest o rzetelne informacje na temat wyprowadzonych z nich materiałów radioaktywnych. Ciężko się też spodziewać, by ta współpraca była wkrótce wznowiona - dodaje Hibbs. - Tym bardziej, że Rosjanie zarzucają Zachodnim oficjelom, że ci nie utrzymali w tajności powierzonych im informacji o takich incydentach, zamiast tego dzieląc się z nimi z mediami - zaznacza.

Moskwa ma też inne powody, by ukrywać skalę kradzieży z rosyjskich instalacji jądrowych. Jak zeznała przed senacką komisją sił zbrojnych USA Anne Harrington, wiceprzewodnicząca amerykańskiej Administracji Bezpieczeństwa Nuklearnego, w handel zakazanymi materiałami uwikłani są byli funkcjonariusze rosyjskich służb bezpieczeństwa i byli wojskowi. Zaś według byłego szefa CIA Portera Gossa z rosyjskich ośrodków zniknęło na tyle dużo materiału, by móc z niego skonstruować pełną bombę atomową.

Dotychczas sądzono, że możliwości organizacji terrorystycznych kończą się na konstrukcji "brudnej bomby". Jej działanie nie polega na fizycznej destrukcji, lecz na rozrzuceniu materiałów radioaktywnych i skażeniu środowiska promieniowaniem. Efekt działania takiej broni jest rozłożony w czasie i niekoniecznie śmiertelny dla wszystkich napromieniowanych, jednak jej użycie może mieć potężny efekt psychologiczny i ekonomiczny dla terenów dotkniętych jej działaniem. Dla przykładu, do skonstruowania bomby radiologicznej będącej w stanie skazić promieniowaniem cały Manhattan wystarczy niewiele ponad 30 gramów wysoce radioaktywnego cezu-137. Substancja ta jest stosowana w wielu ośrodkach radiologicznych na całym świecie - i często jest przedmiotem kradzieży. Ostatnio w marcu tego roku na Uniwersytecie Arktycznym Norwegii w Tromso, skąd zginęło 8 próbek materiału.

Dobrym materiałem do konstrukcji takiej bomby nie jest natomiast wysoko wzbogacony uran, do którego dostęp mają gangsterzy z Naddniestrza. To wbrew pozorom nie jest dobra wiadomość. Może bowiem wskazywać, że budowa bomby atomowej przez terrorystów nie jest tak nieprawdopodobnym scenariuszem, jak dotąd sądzono.

- Według powszechnej dotąd opinii, konstrukcja wybuchowego urządzenia nuklearnego wydaje się leżeć poza możliwościami aktorów niepaństwowych. Jednak rozwój grup terrorystycznych na całym świecie zwiększa obawy o to, że mogłyby one niedługo osiągnąć wystarczający poziom wewnętrznej organizacji pozwalający na budowę takiej broni - mówi Hibbs. - To tylko dodatkowa zachęta dla USA i Rosji, by wznowić współprace w dziedzinie bezpieczeństwa nuklearnego - dodaje.

Zobacz również: Polska była zagrożona atakiem terrorystów
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (194)