Kwiaty, flagi, klęczący ludzie w mundurach. Teraz Jewgienij Prigożyn zostanie bohaterem?
Od Sankt Petersburga po Nowosybirsk na wschodzie Rosji pojawiły się miejsca, gdzie sympatycy Jewgienija Prigożyna składają mu hołd, przynosząc kwiaty pod ustawione na ulicach portrety. Eksperci wskazują, że jedną z narracji rosyjskich mediów jest uczynienie z szefa Grupy Wagnera "bohatera, który zbłądził i wykonał o jeden krok za daleko".
W środę wieczorem w obwodzie twerskim stygły już szczątki wraku samolotu, w którym (jak wszystko wskazuje) rozbił się Jewgienij Prigożyn i współpracownicy, ale rosyjska telewizja państwowa jeszcze milczała na ten temat. Transmitowano przemówienie Władimira Putina z okazji rocznicy bitwy pancernej pod Kurskiem podczas II wojny światowej. Prezydent poprosił o minutę ciszy, ale to dla uczczenia jej bohaterów.
Główny rosyjski propagandysta Władimir Sołowjow podawał na swoim Telegramie informację o katastrofie samolotu szefa Grupy Wagnera. Jednak okładki zachodnich gazet z wielkimi tytułami "Zemsta Putina" skwitował dopiskiem: "Te same nagłówki na pierwszych stronach (...) oni działają według instrukcji".
"Jest dużo szumu informacyjnego, dużo założeń. Po odnalezieniu wszystkich fragmentów i czarnych skrzynek będzie można mówić o wstępnych wersjach tego, co doprowadziło do tej katastrofy" - relacjonował z miejsca katastrofy korespondent kanału Rossija.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zemsta Putina? "Prigożyn go skompromitował"
Trzy narracje mediów. W jednej Prigożyn staje się bohaterem
Musiało minąć trochę czasu, aby w środę wieczorem ustalono najkorzystniejszą dla władz wersję przekazu. W czwartek rano wydźwięk informacji już się zmienił. Serwis Fontanka.ru z Sankt Petersburga relacjonował, że pod restaurację Prigożyna przychodziło dużo ludzi, którzy składali kwiaty.
"W miastach Rosji zaczęli żegnać Jewgienija Prigożyna. Na przykład w Nowosybirsku zorganizowali spontaniczny pomnik, na który mogli przyjść nawet bojownicy" - czytamy w relacjach mediów. Dlaczego Nowosybirsk? W stolicy Syberii Prigożyn jeszcze pod koniec maja wygłaszał płomienne przemówienie, że trzeba kontynuować rekrutację ludzi na "specjalną operację", bo armia słabo sobie radzi.
Według Michała Marka z Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa i analityka przekazów rosyjskich mediów wokół katastrofy pojawiły się trzy linie narracji.
- Pierwsza, że samolot Prigożyna został zniszczony w efekcie ataku ze strony czynników zewnętrznych. To sugeruje udział strony ukraińskiej lub zachodnich służb. Druga to delikatne wrzutki, sugestie, że katastrofę wywołano na polecenie Kremla - komentuje dla WP Michał Marek.
- W ten sposób Moskwa może oskarżać Ukrainę i Zachód o zabijanie rosyjskich uczestników wojny, a z drugiej może wysyłać sygnał liderom rosyjskich prowincji oraz przeciętnym obywatelom, że Władimir Putin jest twardym politykiem. Po pewnym czasie od marszu wagnerowców na Moskwę musiał wymierzyć sprawiedliwość, bo nie może sobie pozwolić na nieporządek w kraju - dodaje.
Według rozmówcy WP jest też trzecia narracja, która polega na heroizacji i uczynieniu z szefa Grupy Wagnera "bohatera, który zbłądził i wykonał o jeden krok za daleko". - Tu zagospodarowuje się wątek, że Prigożyn odnosił pewne sukcesy na wojnie w Ukrainie. Przejawiał jednak zbytnią fantazję z krytyce władz. Popełnił błąd, że ośmielił się zorganizować marsz na Moskwę - mówi dalej Michał Marek.
- Wątek heroizacji Prigożyna może być w przyszłości przydatny dla Kremla. W sytuacji, gdy sytuacja wojenna nie będzie układała się po myśli Rosji, władze mogą do tego powrócić. W przewrotny sposób obarczą ministra obrony Siergieja Szojgu winą za niepowodzenia wojenne, przy okazji sugerując, że to on knuł przeciwko słynnemu bojownikowi - uważa dr hab. Krzysztof Żęgota z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, który zajmuje się polityką bezpieczeństwa Rosji.
Z relacji mediów wynika, że jak na razie służby nie interweniują, gdy na ulicach pojawiają się ludzie w mundurach i z flagami Grupy Wagnera, manifestujący szacunek dla Jewgienija Prigożyna. W Jarosławiu, mieście obwodowym niedaleko Moskwy weteran Grupy Wagnera Dmitrij Pietrowski, wziął udział w pikiecie "ku pamięci" Prigożyna. Stanął w centrum miasta, nagrywając swoje przesłanie.
- Na miejsce każdego zmarłego przyjdą dziesiątki i setki nowych, którzy będą nadal miażdżyć szumowiny, we wszystkich krajach, na wszystkich kontynentach, aby służyć narodowi, ojczyźnie i prezydentowi - ogłosił Pietrowski, który w Grupie Wagnera był lekarzem.
W Sankt Petersburgu sympatycy Prigożyna składali kwiaty przed wejściem do kawiarni należącej do biznesmena. "Dostał to, czego chciał, żałuję tylko, że zawrócił spod Moskwy","Każdy wie, czyje to dzieło", "Wagnerowcy zostali osieroceni, teraz mogą już tylko ginąć w okopach", "Tradycyjnie Rosja płonie. Jedni bohaterowie Rosji zestrzeliwują samolot z innymi bohaterami Rosji" - takie komentarze pojawiły się w petersburskim serwisie Fontanka.ru.
Przypomnijmy, że wojenna legenda 61-letniego Jewgienija Prigożyna, rosyjskiego oligarchy i wieloletniego współpracownika Władimira Putina zaczęła wzrastać we wrześniu 2022 roku. W rosyjskim internecie pojawił się film z Prigożynem jako głównodowodzącym atakiem w Donbasie. Wcześniej w więzieniach rekrutował on kryminalistów do oddziałów prywatnej armii. Eksperci zaczęli spekulować, że jego ambicje polityczne sięgają najwyższych stanowisk na Kremlu.
Udało mu się zdobyć ukraińskie miasto Bachmut, ale wdał się w konflikt z ministrem obrony Siergiejem Szojgu i szefem sztabu gen. Walerijem Gierasimowem, których oskarżył o nieudolność. Pod koniec czerwca Prigożyn wezwał do puczu i ruszył na Moskwę. Rozgrywki na szczytach władz skończyły się katastrofą samolotu, w której zginęli szef Grupy Wagnera i współpracownicy.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski