PolitykaKatastrofa rosyjskiego airbusa. Pierwszy odwet za interwencję w Syrii?

Katastrofa rosyjskiego airbusa. Pierwszy odwet za interwencję w Syrii?

Katastrofa samolotu rosyjskich linii lotniczych Metrojet na półwyspie Synaj może wkrótce okazać się dla Rosji pierwszą poważną konsekwencją jej zaangażowania w Syrii. I może mieć poważne konsekwencje zarówno dla Kremla, jak i losów wojny w Syrii.

Katastrofa rosyjskiego airbusa. Pierwszy odwet za interwencję w Syrii?
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | STR
Oskar Górzyński

Przyczyna katastrofy rosyjskiego airbusa nie została jeszcze stwierdzona. Jednak coraz więcej okoliczności wskazuje na to, że był to zamach terrorystyczny. Samolot miał bowiem rozpaść się w powietrzu, a jak poinformowała we wtorek rosyjska agencja TASS, powołując się na anonimowe źródła w ekipie badaczy wypadku, w obrębie miejsca katastrofy znaleziono "obce obiekty" nienależące do samolotu. Ku teorii o zamachu - najprawdopodobniej za pomocą małej bomby wniesionej na pokład - skłania się ponadto coraz więcej zachodnich ekspertów.

Cios w Putina i Egipt

Jeśli teorie o zamachu się potwierdzą, może to mieć poważne reperkusje. W pierwszej kolejności dla Rosji i Władimira Putina, który - wbrew początkowemu sceptycyzmowi rosyjskiej opinii publicznej - przekonywał, że rosyjskie zaangażowanie w Syrii nie tylko nie zwiększy zagrożenia ze strony islamskich terrorystów, ale może je zmniejszyć, przenosząc walkę z dżihadystami poza granice Federacji Rosyjskiej. Tymczasem, o ile dotąd negatywne konsekwencje interwencji były stosunkowo niewielkie (Kreml potwierdził na razie śmierć - samobójczą - tylko jednego żołnierza w Syrii, choć mówi się nawet o 10), śmierć 224 rosyjskich cywili może to całkowicie zmienić.

- Na pewno w pierwszym momencie może to skutkować obniżeniem popularności Putina, bo obiecał wojnę szybką i bez ofiar. To na pewno nie będzie dobra wiadomość dla rosyjskich władz - ocenia w rozmowie z WP Robert Cheda, ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego. - Jednak, mając tak rozbudowaną machinę propagandową, Kreml będzie w stanie obrócić to wszystko o 180 stopni. Wiele będzie tu zależało od reakcji rosyjskich władz - dodaje.

Duże znaczenie może mieć jednak to, kto przeprowadził domniemany zamach. Odpowiedzialność za czyn przyjęli na siebie terroryści synajskiej "filii" Państwa Islamskiego, którzy od lat toczą walki z władzami Egiptu.

- Jak twierdzą izraelskie źródła, stopień infiltracji egipskich służb w Szarm el-Szejk przez organizacje terrorystyczne jest tak duży, że są one w stanie przeprowadzić taki zamach niemal o dowolnej porze - mówi Cheda. Jak dodaje, okazja do tego była dla dżihadystów dogodna, bo Egipt był jedynym państwem arabskim i sunnickim, które poparło rosyjską interwencję w Syrii. Problem w tym, że prawdopodobna metoda przeprowadzenia zamachu jest nietypowa dla terrorystów Państwa Islamskiego i bardziej wskazuje na al-Kaidę lub innych sprawców.

Inni sprawcy?

Dżihadyści nie są bowiem jedynymi, którzy mogli dokonać zamachu. Nie można wykluczyć tu udziału aktorów państwowych. Co najmniej równie dużą motywację do zaszkodzenia Rosji w związku z jej interwencją w Syrii mają te państwa, które straciły na niej najwięcej: Arabia Saudyjska i Katar. Po pierwsze dlatego, że głównym celem rosyjskich nalotów są wspierani przez nich syryjscy rebelianci, a po drugie zaangażowanie Moskwy po stronie rządu Baszara al-Asada w praktyce przekreśliło katarskie i saudyjskie plany wobec Syrii. Na początku października 52 saudyjskich kleryków wydało fatwę wzywającą sunnickich muzułmanów do walki z Rosjanami. Cheda zwraca uwagę, że do zamachu doszło zaledwie dwa dni po rozmowach pokojowych w Wiedniu na temat Syrii.

- Tę rundę rozmów można uznać za sukces rosyjskiej dyplomacji, o czym świadczy pierwszy punkt wspólnego stanowiska, mówiący o tym, że Syria po zakończeniu wojny powinna zachować swoją integralność terytorialną i pozostać państwem świecki. Dla Arabii Saudyjskiej czy Kataru, które chcą w Syrii zbudować państwo religijne będące ich kondominium, to nie jest dobry rezultat - mówi ekspert.

Na to, że udział służb państwowych nie jest niemożliwy, wskazuje choćby przykład zamachu na samolot amerykańskich linii lotniczych PanAm z 1988 roku, przeprowadzony nad szkockim Lockerbie za pomocą małej bomby podłożonej w luku bagażowym. Do podłożenia ładunku przyznały się po latach libijskie służby, choć podejrzewany o czyn był też Iran.

Jeśli okazałoby się, że obce państwa rzeczywiście miały udział w zamachu nad Synajem, znacznie skomplikowałoby to i tak niezwykle zawiłą sytuację w Syrii. Tym bardziej, że Rosja nie pozostawiłaby tego bez odpowiedzi.

- Jeśli pojawi się ślad saudyjski lub katarski, można być pewnym, że Rosja dokona za pomocą swoich służb rewanżu i to ujawni, tak aby dać impuls opinii publicznej. To byłoby zgodne z zasadą rosyjskiej polityki, że odpowiedzi na takie wydarzenia są żelazne - podkreśla Cheda - Rosyjskie służby niejednokrotnie dokonywały zresztą zamachów na czeczeńskich bojownikach poza swoimi granicami - dodaje.

Zagrożenie w Rosji

O ryzyku rewanżu dżihadystów na Rosji za swoje zaangażowanie w Syrii mówi się od dawna. I nawet jeśli katastrofa rosyjskiego samolotu na Synaju okaże się zwykłym wypadkiem, zagrożenie to nie zniknie - tym bardziej, że w Syrii po stronie ugrupowań islamistycznych walczy ponad 2,5 tysiąca obywateli Rosji, głównie tych z Kaukazu. Pierwsze sygnały o zwiększonej aktywności islamskich terrorystów wewnątrz Rosji już się pojawiły: 12 października FSB podała informację o zatrzymaniu 12 osób związanych z Państwem Islamskim, które miały planować przeprowadzenie zamachu bombowego w moskiewskim metrze.

Rosyjskie służby jak dotąd dobrze radziły sobie z neutralizacją i kontrolą nad rodzimymi dżihadystami, jednak problem mogą stanowić dla nich powroty kaukaskich bojowników z wojny w Syrii. Mówił o tym w rozmowie z WP dr Kacper Rękawek z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

- Sadząc po tym, jak gorączkowo ludzie rosyjskich służb pytają naszych zachodnich sojuszników o kwestię powrotów zagranicznych bojowników, to Rosja nie jest na to dobrze przygotowana i jest mocno tym przestraszona - powiedział Rękawek. - Proszę pamiętać, że Rosja jest też "stacją przesiadkową" dla bojowników z Azji Środkowej, którzy być może przez Rosję będą wracać do siebie. Stopień kontrolowania przez Moskwę tych siatek i kanałów przerzutowych, choć istnieje, nie jest jednak aż tak wysoki, jak wydaje się niektórym. To jest problem dla FR i to nie jest problem przez nią wymyślony - dodaje.

Innym kłopotliwym dla Rosji następstwem interwencji w Syrii może być reakcja i radykalizacja mieszkających tam muzułmanów, których liczebność szacuje się nawet na 20 milionów. Są to w zdecydowanej większości sunnici, podczas gdy Rosja w Syrii opowiedziała się po stronie szyickiej koalicji Iranu, Iraku i syryjskiego rządu. Zdaniem rosyjskiego antropologa Emila Paina, może to wywołać "dżihadystowskie przebudzenie" wśród rosyjskich muzułmanów i zastąpieniem starych, kontrolowanych przez służby struktur terrorystycznych nowymi.

"Jak dotąd młodzi, niewyszkoleni jeszcze bojownicy nie zdołali zastąpić tych starszych. Ale z biegiem czasu do tego dojdzie " - zapowiada Pain w artykule zamieszczonym na portalu Intersection Project. Jego zdaniem, radykalizacji postaw muzułmanów sprzyjać będzie też kryzys gospodarczy, który w długim okresie może doprowadzić do odrodzenia się islamistycznych organizacji, szczególnie na Kaukazie.

- Do tej pory elity muzułmańskie na Kaukazie postrzegają wydarzenia w Syrii jako walkę z przeciwnikami politycznymi, a nie na płaszczyźnie religijnej walki sunnitów z szyitami. To oczywiście może się zmienić - mówi Cheda. - Jeśli do tego dojdzie, to Rosja rzeczywiście będzie miała duży problem.

Zobacz również: Katastrofa airbusa A321
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (218)