Kaczyński: bylibyśmy jak Chiny, na czele świata
Około godz. 20.00, zakończył się Marsz Niepodległości i Solidarności, którego inicjatorem było PiS. Manifestanci przeszli Alejami Ujazdowskimi w kierunku Belwederu. W marszu - według organizatorów - wzięło udział - od 5 do 10 tys. osób. Obecny był Jarosław Kaczyński.
Uczestnicy marszu wznosili hasła: "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę"; "Precz z komuną!" "Precz z Platformą!"; "Tu jest Polska!"; "Bóg, honor, ojczyzna!"; "Tusk do Berlina!"; "Sikorski zdrajca narodu!". Na czele pochodu manifestanci nieśli transparent: "Nie ma Europy sprawiedliwej bez Polski niepodległej".
Pod kancelarią premiera uczestnicy marszu krzyczeli: "Donald cykorze i Putin ci nie pomoże!"; "Niepodległość i suwerenność!"; "Gdzie są cuda?!"; "Złodzieje!" "Chcemy prawdy o Smoleńsku!". Pod kancelarią premiera wybuchła także jedna petarda. Zebrani zareagowali nieprzychylnie. "Prowokacja!" - krzyczeli.
Podczas marszu reprezentanci klubu PiS złożyli kwiaty pod pomnikami: Wincentego Witosa i Stefana Grota-Roweckiego, Ronalda Reagana i Ignacego Paderewskiego.
"Staniemy na czele walki o Polskę"
PiS stanie na czele walki o Polskę suwerenną, która decyduje sama, co jest dla niej ważne - oświadczył Jarosław Kaczyński podczas Marszu Niepodległości i Solidarności. Odniósł się też do berlińskiego wystąpienia szefa MSZ Radosława Sikorskiego.
Sikorski w Berlinie 28 listopada na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej zaproponował m.in. zmniejszenie i jednoczesne wzmocnienie Komisji Europejskiej, ogólnoeuropejską listę kandydatów do PE oraz połączenie stanowisk szefa KE i prezydenta UE. Sikorski apelował do Niemiec o ratowanie strefy euro.
- Trudno sobie wyobrazić sytuację groźniejszą niż ta, kiedy przedstawiciele władz demokratycznego państwa zaczynają składać hołdy innym państwom; gdy dochodzi do tego, co polska publicystyka słusznie nazwała hołdem berlińskim, hołdem, do którego minister Sikorski nie miał żadnego prawa - mówił Kaczyński podczas marszu.
Na słowa Kaczyńskiego zebrani zareagowali okrzykami "hańba!". - Tak proszę państwa to jest hańba, a jednocześnie nadużycie, złamanie konstytucji, czyn, którego nie da się wyjaśnić inaczej niż tylko dążeniem do załatwienia jakichś czysto partykularnych albo osobistych interesów, po prostu osobistych - mówił prezes PiS.
Jak podkreśli, na to nie wolno się zgodzić. - Cieszę się, bardzo się cieszę, że patrzę tutaj na Aleje Ujazdowskie i nie widzę końca tego pochodu, nie widzę końca tego zgromadzenia. Polacy mówią "Nie!" - dodał.
- Polacy mówią "Nie!" - odpowiedział mu tłum. - Tu jest Polska! Tu jest Polska - krzyczeli demonstranci.
"Premier zapowiedział ograniczenie suwerenności"
Kaczyński podkreślił, że kiedy organizatorzy decydowali się na zainicjowanie marszu, nie znali całej prawdy. - Znaliśmy sławetne wystąpienia pana ministra, nie wiedzieliśmy jeszcze, że sprawy pójdą dalej, że już tym razem nie minister, a premier, najwyższy przedstawiciel rządu zdecyduje się na to, by Polską suwerenność ograniczyć, by przynajmniej zapowiedzieć jej ograniczenie - mówił.
Nawiązał w ten sposób do zapowiedzi premiera przyłączenia się Polski do tzw. paktu fiskalnego uzgodnionego podczas szczytu UE w Brukseli.
Podkreślił znaczenie dla suwerenności kwestii budżetowych. - Jak historia historią, jak dzieje państwa, była zawsze szczególnie objęta suwerennością, szczególnie jej właśnie dotyczyło to, co własne, co odnosi się do interesów państwa, do interesów narodu, bo taka sprawą są właśnie kwestie budżetowe, są kwestie naszych wspólnych pieniędzy - dodał.
Kaczyński ocenił, że "jest to godzenie w nasz status - status suwerennego państwa, w naszą pozycję, w naszą godność". - Tylko ci najbardziej pozbawieni rozumu, żeby tego inaczej nie określić, mogą uwierzyć w to, że inni, ci silniejsi od nas, będą o nasze interesy dbali - mówił.
Przekonywał, że o polskie interesy "możemy dbać tylko my sami, bo tak wygląda polityka międzynarodowa". - I po to potrzebujemy suwerenności, potrzebujemy prawdziwie polskiego rządu, który będzie naszych interesów bronił w tych okolicznościach, które są dzisiaj w Europie i w świecie - oświadczył prezes PiS.
Jak zaznaczył, nie są one łatwe, ale - jego zdaniem - "można ich bronić i można było także tym razem". - Były ku temu przesłanki. Odrzucono je, znów w imię partykularnych interesów, w imię jakiś być może całkowicie prywatnych nadziei. I na to zgodzić się dzisiaj nie możemy. I nie będziemy się zgadzać - zapewnił.
"Bylibyśmy jak Chiny"
- Chcę wam tutaj przyrzec, że Prawo i Sprawiedliwość stanie na czele walki o Polskę suwerenną, o Polskę, która decyduje sama, o to, by nasz naród, by Polacy sami mogli decydować o tym, co dla nich ważne, co mniej ważne, a co najważniejsze. By sami mogli budować swoją pomyślność - podkreślił.
Jak dodał, stać nas na to. - Gdyby nie to chore państwo, gdyby nie te sojusze różnego rodzaju interesów i interesików, nasz naród znany z przedsiębiorczości parłby do przodu jak Chiny. Bylibyśmy na czele Europy, na czele świata. Dźwigamy na plecach potężny worek kamieni. Musimy go w końcu zrzucić, musimy się obudzić. Obudź się Polsko! - apelował.
"Jarosław! Jarosław! Jarosław!" - wołał tłum.
"Polska byłaby silniejsza, bogatsza"
Prezes PiS nawiązał także do 30. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Jego zdaniem cena 13 grudnia 1981 r. jest wielkim oskarżeniem zarówno tych, którzy wprowadzili stan wojenny, ale i tych, którzy nie chcieli tych czynów ukarać.
Jak mówił, 13 grudnia 1981 r. "siły komunistyczne pod wodzą generała Jaruzelskiego na obce zlecenie rozpoczęły z niepodległością naszego narodu, naszego społeczeństwa wojnę". - Przyszliśmy tutaj, by o tym przypomnieć, by o tym nie zapominano - zaznaczył.
- Oddaliśmy już hołd poległym, ale trzeba pamiętać o tych wszystkich, którzy stracili zdrowie, którzy siedzieli w więzieniach, obozach internowanych, którzy stracili pracę, którzy stracili szansę na normalne życie, którzy stracili ojczyznę, bo musieli wyjechać z Polski - dodał Kaczyński.
W jego opinii, "cena tego strasznego dnia była wielka i jest wielka, bo ona trwa po dziś dzień". - Polska dzisiejsza byłaby inna, lepsza, silniejsza, bogatsza, gdyby nie 13 grudnia. To jest prawda i ta prawda jest wielkim oskarżeniem zarówno tych, którzy o 13 grudnia zdecydowali, przeprowadzili, ale także i tych, którzy później już po roku 1989 nie chcieli tych czynów ukarać, tych wydarzeń pokazać, pokazać do końca całej prawdy o nich, nie chcieli wielkiego rozliczenia - podkreślił prezes PiS.
Zdaniem Kaczyńskiego Polska potrzebowała tego wielkiego rozliczenia. Jak powiedział, "nowa Rzeczypospolita mogła być tylko wtedy naprawdę suwerenną i naprawdę demokratyczną, jeżeli oparłaby się o potężny fundament moralny".
- A nie ma tego fundamentu bez prawdy i nie ma tego fundamentu bez sprawiedliwości. Tego zabrakło i braknie po dziś dzień, i to jest ciągle nasze zadanie, nasze wielkie zadanie - powiedział Kaczyński. Jego zdaniem, "ten brak moralnego fundamentu wychodzi dzisiaj na jaw z całą siłą".
"Jesteśmy zanurzeni w morzu kłamstwa"
Głos pod pomnikiem Piłsudskiego zabrali także Andrzej Gwiazda i Zbigniew Romaszewski.
- Jesteśmy zanurzeni w morzu kłamstwa, co do drobiazgów i co do rzeczy zasadniczych. W dalszym ciągu ci prokuratorzy i sędziowie, którzy w sposób niebywały złamali prawo ferując wyroki na podstawie bezprawnego dekretu o stanie wojennym dalej pełnią swoje funkcje, ośmielają się nas sądzić - stwierdził Gwiazda.
- Wydaje się, że czas na nową Polskę, która przywróci prawo, przywróci suwerenność, a nam, przywróci wolność. Marzę o tym, żeby "Boże coś Polskę" zaśpiewać "wolną ojczyznę pobłogosław Panie", niestety w całym moim życiu nie miałem takiego szczęścia, nie mogłem tego z czystym sumieniem zaśpiewać - dodał.
- Po to, żeby istniało państwo musimy się czuć za nie wszyscy odpowiedzialni. Od samego początku oduczano nas jakiejkolwiek odpowiedzialności. To jest podstawa odrodzenia Polski. Polska jest nasza - mówił Romaszewski.
"Obudź się Polsko! Mamy dość!"
Manifestanci spotkali się o godz. 18.00 na pl. Trzech Krzyży przed pomnikiem Wincentego Witosa. Odśpiewali hymn narodowy. Odczytano apel poległych - wymieniono w nim nazwiska ofiar stanu wojennego. Mieli ze sobą biało-czerwone flagi i transparenty z napisami: "Sikorski precz!"; "Obudź się Polsko! Mamy dość!"; "Nie wierzymy w sprawiedliwość w polskich sądach"; "Cześć i chwała bohaterom".
Manifestacja zakończyła przed pomnikiem Józefa Piłsudskiego obok Belwederu. Tam przemówił szef PiS Jarosław Kaczyński.
Uczestnicy marszu deklarowali, że biorą w nim udział głównie ze względu na 30. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Mówili też o swoim sprzeciwie wobec polityki obecnego rządu, szczególnie wobec polityki zagranicznej i działań obecnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego.
Pani Grażyna z Warszawy, pytana dlaczego przyszła na marsz, podkreśliła, że jest z pokolenia, które pamięta stan wojenny i "które dostało mocno po karku". - Byłam aresztowana, internowana i doskonale pamiętam tamten czas - powiedziała.
- A po drugie chodzi mi o to, że nie podobają mi się dzisiejsze poczynania ministra spraw zagranicznych i premiera Donalda Tuska. Uważam, że Polska jest krajem wolnym i suwerennym, i takim powinna pozostać - zaznaczyła.
Pan Bolesław z Warszawy również krytykował ministra Sikorskiego. Jego zdaniem, zgoda na przystąpienie Polski do tzw. paktu fiskalnego zagraża naszej suwerenności.
Szef Komitetu Wykonawczego PiS Joachim Brudziński zapewniał, że organizatorzy marszu "zrobią wszystko, żeby nie dopuścić do prowokacji". - Będziemy z głośników apelować o spokojny marsz. Każdy przejaw chuligaństwa będzie gaszony przez służby porządkowe marszu - zapowiedział Brudziński.
Organizatorzy - Społeczny Komitet Marszu Niepodległości i Solidarności - w zgłoszeniu do stołecznego ratusza napisali, że spodziewają się około 10 tys. manifestantów.
W skład komitetu honorowego marszu weszli m.in. działacze opozycji w czasie PRL: Andrzej i Joanna Gwiazdowie, Zbigniew i Zofia Romaszewscy, Jan Olszewski, Mieczysław Gil, poeta Jarosław Marek Rymkiewicz, muzyk Przemysław Gintrowski, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, ks. Stanisław Małkowski, prof. Zdzisław Krasnodębski, prof. Andrzej Nowak, prof. Jan Żaryn, prof. Andrzej Zybertowicz, dziennikarze - Jan Pospieszalski, Tomasz Sakiewicz, Rafał Ziemkiewicz.
Przed rozpoczęciem marszu politycy PiS uczestniczyli w mszy świętej w kościele św. Aleksandra na Pl. Trzech Krzyży.