Pijał w pracy, a gdy zwracano mu uwagę odpowiadał: "A gówno tam, poczekają"
Stanisław Kania, który zastąpił na fotelu pierwszego sekretarza Edwarda Gierka, przejawiał - jak ujawnia autor "Życia towarzyskiego elit PRL" - nadmierne upodobanie do alkoholu. Pijał nawet w godzinach urzędowania w gmachu KC, a gdy przypominano mu o czekających go spotkaniach, to z reguły odpowiadał: "A gówno tam, poczekają".
Nic zatem dziwnego, że na niższych szczeblach partyjnej machiny postępowano podobnie. Pito praktycznie zawsze i wszędzie, a obyczaje panujące w prowincjonalnych ośrodkach władzy potrafiły nawet zadziwić towarzyszy z Warszawy.
"Posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu - wspominał Mieczysław Rakowski. - Zabrałem głos w dyskusji, podobno nieźle; taka była opinia kilku posłów. Nie byłem jednak w najlepszej formie, ponieważ rano wróciłem zmęczony ze spotkań poselskich w Zielonogórskiem. Byłem w Żaganiu, gdzie po rozmowach zaproszono mnie na obiad, na którym 'pękło' dwa litry wódki. Że też ci towarzysze nie mogą żyć bez wódki, a gdy człowiek się wzbrania, to mówią: 'Jak to, towarzyszu, nie wypijecie z nami?'".