Umył ręce w wazie z ponczem
Odwrotnie postępował Władysław Gomułka. Jak pisze Koper, towarzysz "Wiesław" miał niewielkie potrzeby życiowe i szczerze wierzył w komunizm. Uważał, że każdy obywatel powinien prowadzić skromne życie, a czarna kawa czy cytrusy to zbytek. W efekcie nawet Zofia Gomułkowa ukrywała przed mężem namiętność do małej czarnej, paradoksalnie jednak w tym samym czasie w wiejskich świetlicach preferowano spotkania przy kawie, uważając je za alternatywę dla alkoholowych rozrywek, jakim oddawał się lud pracujący wsi.
Gomułka głosił również publicznie, że cytryny nie są potrzebne, albowiem podobną ilość witaminy C zawiera kiszona kapusta. Jednak pod wpływem Józefa Cyrankiewicza zaprzestał tego rodzaju wypowiedzi. Premier wykazał się bowiem znakomitym refleksem i gdy Gomułka zażądał kiedyś herbaty, to podano mu do niej miseczkę kiszonej kapusty...
Pisarz ujawnia, że towarzysz "Wiesław" nie nadużywał również alkoholu, podobno upijał się tylko raz do roku podczas balu sylwestrowego (zawsze czystą wyborową). I to dopiero po północy, gdy już zdążył zatańczyć ze wszystkimi przodownicami pracy.
Gomułka był chyba najmniej wyrobionym towarzysko ze wszystkich przywódców PZPR, do legendy przeszło też jego zachowanie podczas uroczystego przyjęcia w ambasadzie francuskiej. Gdy podano owoce morza, a do nich naczynia z wodą do obmycia rąk, to Wiesław, widząc pływające w wodzie plastry cytryny, przechylił naczynie i zaczął pić. Dyskretnie wytłumaczono mu przeznaczenie wody. Ale pod koniec przyjęcia podano poncz - Gomułka zauważył, że w wazie pływają pokrojone cytrusy i oczywiście umył w niej ręce...