Związki partnerskie. Lewica gotowa na kompromis wobec PSL
Lewica jest gotowa usunąć przepisy dotyczące przysposobienia dzieci z projektu ustawy o związkach partnerskich, jeśli PSL da zielone światło na okrojony projekt rządowy – dowiaduje się nieoficjalnie WP. Katarzyna Kotula deklaruje, że ostateczna decyzja musi zapaść do końca miesiąca. Sprawa wywołuje od dłuższego czasu poważne napięcia w koalicji.
Spotkanie Katarzyny Kotuli z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem w sprawie losów projektu o związkach partnerskich zaplanowano na czwartek. Ministra ds. równości z Lewicy wciąż ma nadzieję, że uda jej się przekonać wicepremiera z PSL do tego, by choćby w wersji minimum ustawa była projektem całego rządu. Koalicjanci dają sobie czas na ostateczną decyzję do końca miesiąca.
Lewica gotowa na ustępstwa
Z nieoficjalnych informacji WP wynika, że Lewica jest gotowa usunąć z rządowego projektu przepisy dotyczące przysposobienia w związkach partnerskich. Chodzi o to, by w nieformalnych związkach heteroseksualnych oraz osób tej samej płci prawa i obowiązki wobec wychowywanego wspólnie dziecka miał nie tylko biologiczny rodzic. – Na to i tak nie zgodzi się Andrzej Duda, więc spróbujmy wybrać model czeski i zmieniać rzeczywistość krok po kroku – mówi nieoficjalnie ważny przedstawiciel Lewicy.
W PSL nie ma jednolitego stanowiska w tej sprawie. Skrajni konserwatyści, jak Marek Sawicki, nie poprą według zapowiedzi żadnej zmiany na korzyść związków osób tej samej płci, ale wiceprezeska PSL, Urszula Pasławska, zapowiada poparcie projektu, który nie będzie dotyczył przysposobienia dzieci.
Ostateczną decyzję będzie musiał podjąć Władysław Kosiniak-Kamysz, który szczególną presję odczuwa ze strony skrajnych konserwatystów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kotula: "Rządowy projekt ciągle w grze"
Katarzyna Kotula w rozmowie z dziennikarzem WP deklaruje, że "rządowy projekt ustawy o związkach partnerskich jest ciągle w grze". Choć wprost nie mówimy o granicy ustępstw, to z jej wypowiedzi wynika, że jest gotowa na kompromis z ludowcami.
- Jestem przekonana, że możemy wypracować takie rozwiązanie, które zyska szerokie poparcie w koalicji 15 października. Być może nie wszyscy posłowie PSL za nim zagłosują, ale jeśli projekt będzie rządowy, to jesteśmy w stanie zdobyć gwarancję większości. To byłoby symboliczne, po ośmiu latach rządów PiS potrzebujemy tej symbolicznej zmiany, której minimum to związki partnerskie – mówi ministra ds. równości.
- Mam nadzieję, że uzgodnimy taki zakres tej ustawy, który na poziomie minimum będzie satysfakcjonował także PSL. Choć z tyłu głowy mam oczywiście "scenariusz B", który jest gotowy do zrealizowania w każdej chwili – podkreśla. "Scenariuszem B" jest złożenie wypracowanego projektu w trybie poselskim. Choć wówczas – jak wynika z informacji WP – część polityków Lewicy będzie chciała zgłoszenia projektu w sprawie równości małżeńskiej, bo to jest postulat programowy Lewicy.
"Kwestia bezpieczeństwa"
Ministra ds. równości w rozmowie z WP ujawniła również, jak zamierza przekonywać do rządowego projektu Władysława Kosiniaka-Kamysza. - To jest o bezpieczeństwie, a na czele PSL stoi minister obrony narodowej. Sytuacja geopolityczna jest taka, że słyszymy głosy o tym, że jesteśmy w okresie przedwojennym. Pary heteroseksualne, które pozostawały w związkach nieformalnych, w sytuacji zagrożenia mają możliwość wyboru, zmiany zdania i zalegalizowania go, osoby w parach osób tej samej płci nie mają takiej możliwości, więc chociaż na poziomie minimum powinniśmy im to zagwarantować – podkreśla Kotula.
Ministra z Lewicy podtrzymuje, że chce by ostateczna decyzja w sprawie tego, czy ustawa o związkach partnerskich będzie projektem rządowym, musi zapaść do końca czerwca. - Nie mogę dłużej czekać. Jesteśmy po maratonie wyborczym, wybory prezydenckie dopiero za rok i patrząc na kalendarz wyborczy, to jest najlepszy termin – zaznacza.
Dla Marka Sawickiego spotkanie Kotula-Kosiniak-Kamysz to wyłącznie kurtuazja. - Ja tę rozmowę traktuję jako rozmowę rozpoznawczo-kurtuazyjną, bo przecież prezes doskonale wie, że jeśli chodzi o PSL, to kwestia podnoszona przez Lewicę nie jest ujęta ani w statucie, ani w naszym programie, nie ma tutaj żadnej dyscypliny, żadnego zobowiązania, więc oczywiście w polityce trzeba rozmawiać i trzeba słuchać wzajemnych racji, natomiast nie sądzę, żeby ta rozmowa zmieniła zachowania i decyzje w głosowaniu sporej części polityków PSL-u – stwierdził poseł PSL w Polskim Radiu.
W kuluarach politycy Lewicy przyznają, że liczą na determinację Donalda Tuska w sprawie tego, by związki partnerskie były projektem rządowym. Tym bardziej że Koalicja Obywatelska obiecała je w swoich stu konkretach na sto dni. Wcześniej Tusk mówił o projekcie jako priorytetowym podczas Campus Polska. - Chcę uczciwie wam powiedzieć, że to zobowiązanie, jeśli chodzi o związki partnerskie, wydaje mi się wykonalne i uznaję je za priorytet, za zadanie na pierwsze 100 dni – stwierdził w sierpniu ubiegłego roku.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski