Został pobity za zakłócanie ciszy nocnej. Policjanci usłyszeli wyrok po... 9 latach
Wrocławscy policjanci usłyszeli wyrok po dziewięciu latach od zdarzenia, w którym brali udział. Osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok dla funkcjonariusza, który pobił zatrzymanego mężczyznę oraz po sześć miesięcy dla dwójki jego partnerów, którzy przyglądali się całemu incydentowi nie reagując. Wyrok nie jest prawomocny.
26.09.2017 | aktual.: 26.09.2017 18:00
Sprawa dotyczy zdarzenia z 2008 roku. W sierpniową noc policjanci otrzymali zgłoszenie zakłócania ciszy nocnej na jednym z osiedli w Sobótce. W czasie zatrzymania mężczyzny podejrzanego o głośne zachowywanie się doszło do dotkliwego pobicia 18-letniego wówczas Sebastiana.
Według wersji pobitego chłopaka, do mieszkania w którym znajdował się z babcią i trzema kolegami. Policjanci poinformowali go, że jest ukarany mandatem w wysokości 200 zł za zakłócanie ciszy nocnej. 18-latek przyjął mandat po czym kazano mu zejść do radiowozu, gdzie policjanci wypisali mu mandat. Po zakończeniu formalności chłopak miał poprosić o zwrot dowodu osobistego, na co policjant odpowiedział, że "odda jak mu się będzie podobało" i wystawił kolejny - w wysokości 150 zł - za "obrazę funkcjonariusza". Zmieszany mieszkaniec Sobótki dopytywał o co chodzi, na co funkcjonariusz odpowiedział, że może dać chłopakowi w twarz. Dalsza dyskusja sprawiła, że policjant spełnił swoją obietnicę i uderzył 18-latka w twarz i w oko. Po wszystkim przewieziono chłopaka na komisariat w Sobótce, gdzie znowu go bito. Ciosy wymierzone były w tył głowy i w prawe oko. Gdy młodzieniec upadł, uderzono go jeszcze pałką i kopano.
W całym wydarzeniu miało brać trzech policjantów - bił jeden, a pozostałych dwóch się przyglądało. Po obdukcji lekarze stwierdzili u mieszkańca Sobótki stłuczenia, sińce i krwiaki na głowie, karku, tułowiu, ręce i nodze.
Według policjantów incydent wyglądał zupełnie inaczej. Sebastian od samego początku interwencji miał być arogancki i agresywny w stosunku do funkcjonariuszy. To sprawiło, że policjanci postanowili sprowadzić go do radiowozu, gdzie chcieli zweryfikować jego dane osobowe. Już po drodze do samochodu chłopak miał wyrywać się i próbować uderzyć policjanta. W radiowozie nie przestawał być wulgarnym i agresywnym, dlatego zabrano go na komisariat. Na miejscu wypisano chłopakowi mandat i wypuszczono go do domu. W wersji policjantów nie ma słowa o pobiciu.
W czasie śledztwa funkcjonariusze mieli odmawiać wyjaśnień. W notatkach sprawy pojawiają się informacje o użyciu siły oraz pałki. O tym, że policjanci posunęli się dalej, nie ma żadnych wzmianek.
Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł już w 2013 roku, kiedy funkcjonariusze z Sobótki otrzymali kary czterech i sześciu miesięcy w zawieszeniu za bezprawne zatrzymanie. Nie ustalono natomiast, który z trzech oskarżonych miał pobić Sebastiana. Sąd w uzasadnieniu obwinił o ten błąd prokuratora - na początku sprawy nie okazano policjantów pobitemu, by mógł wskazać tego, który zadawał ciosy. Wyrok sprzed pięciu lat został uchylony przez sąd okręgowy. Na rozprawie sprzed kilku dni sąd wreszcie wskazał winnego policjanta. Wyrok ośmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok dla bijącego zdaniem sądu Marcina K. oraz sześciu miesięcy dla dwójki jego partnerów nie jest prawomocny.
Źródło: Gazeta Wrocławska