"Żółte szalone mrówki" atakują. Są zagrożeniem dla ludzi

"Żółte szalone mrówki" to potoczna nazwa dla gatunku "Anoplolepis gracilipes". Są wyjątkowo inwazyjne. Gdy się pojawią, niszczą uprawy, zabijają niewielkie zwierzęta, mogą nawet zaszkodzić człowiekowi, parząc go swoim jadem. Nierzadko te poparzenia wymagają interwencji lekarskiej.

Żółte szalone mrówki
Żółte szalone mrówki
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Narupon
Monika Mikołajewicz

08.06.2022 | aktual.: 08.06.2022 10:39

Choć "żółte szalone mrówki" wywodzą się z Afryki, obecnie coraz częściej spotykane są w Australii. Ich działalność na tym kontynencie monitoruje organizacja pozarządowa Invasive Species Council (ISC). Alarmuje ona o ogromnym zagrożeniu tym gatunkiem w Parku Narodowym Wilgotnych Tropików w Queensland. Znajdują się tam najstarsze lasy deszczowe na naszej planecie. To również obiekt światowego dziedzictwa UNESCO.

Olbrzymie zagrożenie

Straty wyrządzone przez "żółte szalone mrówki" mogą być ogromne i często nieodwracalne. Może dojść do sytuacji zniszczenia całych plantacji czy nawet wyginięcia niektórych gatunków zwierząt, zwłaszcza jeśli są one typowe dla konkretnego obszaru. Według obserwacji obecnie groźne mrówki znajdują się bardzo blisko Mount Elliot, miejsca, w którym żyją gatunki żab i jaszczurek, których nie spotkamy w innych miejscach naszej planety.

- Jeśli tam dojdą, całkowicie zniszczą te gatunki. Gdy się tam zagnieżdżą, zmiotą z krajobrazu wszystkie małe zwierzęta: owady, żaby, jaszczurki. Oślepiają ofiary i to czyni je tak skutecznymi zabójcami. Atakują chmarami i oślepiają żaby czy nawet znacznie większe zwierzęta, a potem karmią nimi kolonię - alarmuje James Trezise z ISC.

Dlaczego "szalone"?

"Yellow crazy ants", czyli "żółte szalone mrówki" nie bez powodu zyskały taką potoczną nazwę. Nawiązuje ona do sposobu poruszania się tych owadów. Gdy się wystraszą, zaczynają biegać chaotycznie, we wszystkich kierunkach – jakby były szalone. Gdzie się pojawią, tam stanowią spustoszenie, są miejsca w których wręcz zmieniły strukturę lasu (np. na australijskiej Wyspie Bożego Narodzenia). Ludzie trafiają do szpitali z poparzeniami, tracą całe plantacje, a nawet nie są w stanie sprzedać swoich domów, jeśli te mieszczą się na terenach zagrożonych tym największym i najbardziej inwazyjnym gatunkiem owadów.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (49)