"Coś tu jest grubo nie w porządku"
Podobnie jak gen. Fieldorf, wielu żołnierzy podziemia nie chciało prowadzić dalszej walki, jednak widząc, co dzieje się z innymi partyzantami, którzy ujawnili się przed nową władzą, nie mieli wyjścia.
- Nie przychodziła mi jeszcze wtedy do głowy myśl, że władze demokratyczne mogą potraktować mnie jako przestępcę za to, że byłem dowódcą oddziału partyzanckiego AK, że wszystkie organizacje niekomunistyczne będą traktowane jako faszystowskie i prohitlerowskie, więc wrogie wolności i demokracji. Nie przypuszczałem, że moje wysiłki w niesieniu wolności ojczyźnie będą traktowane jako praca dla Hitlera. O ironio losu, czy tak strasznie upadłem? Czy 90 proc. narodu polskiego znajduje się na błędnej drodze, a znikoma garstka komunistów, czerpiąc swe natchnienie i siłę z Moskwy, czy tylko ta garstka prawdziwą wolność dać może? Coś tu jest grubo nie w porządku - pisał w swoim pamiętniku kpt. Zdzisław Broński "Uskok", który walczył ze swoją grupą na Lubelszczyźnie.
- Na terenie gminy Ludwin i Spiczyn przez pięć lat okupacji niemieckiej nie zginęło tylu Polaków, ilu zginęło przez pięć miesięcy demokratycznej niepodległości. My wiemy, że prowadzimy walkę bratobójczą, i choć serce się kraje, choć sumienie się wzdraga, nie możemy jej uniknąć, bo nie jesteśmy jej prowokatorami - pisał "Uskok". Zginął w 1949 roku. Gdy został otoczony przez siły bezpieczeństwa, popełnił samobójstwo detonując granat.
Na zdjęciu: Hieronim Dekutowski "Zapora" (z lewej) i Zdzisław Broński "Uskok".