Żołnierze ranni na granicy. Wiadomo, jaki jest ich stan
Jeden z żołnierzy poszkodowanych w incydencie na granicy wyszedł już ze szpitala. Drugi postrzelony pozostaje na obserwacji. Ppłk Kamil Dołęzka z OP Bezpieczne Podlasie przekazał Wirtualnej Polsce, że obrażenia są jednak powierzchowne i nie ma żadnego zagrożenia dla zdrowia wojskowych.
We wtorek Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych przekazało, że przed godz. 19 w pobliżu miejscowości Nowa Łuka na Podlasiu doszło do wypadku.
"Podczas przekazywania broni w trakcie zmiany posterunku padły niekontrolowane strzały z broni służbowej, w wyniku których w nogę został postrzelony żołnierz 1 batalionu czołgów w Żurawicy /18 Dywizja Zmechanizowana" - przekazano.
Ranny został także drugi wojskowy, który doznał obrażeń dłoni. Obaj wojskowi trafili do szpitali.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeden żołnierz wyszedł ze szpitala
Jak przekazał Wirtualnej Polsce rzecznik prasowy operacji Bezpieczne Podlasie ppłk Kamil Dołęzka, wojskowy, który doznał "otarcia małego palca prawej dłoni" już wyszedł ze szpitala i wrócił do służby. Drugi jest jeszcze na obserwacji.
- Został zaopatrzony przez lekarzy. Pozostaje pod obserwacją, którzy chcą się upewnić, że nie dojdzie do komplikacji. Rana jest jednak powierzchowna, nic złego się nie dzieje - podkreśla ppłk Dołęzka.
Doświadczeni wojskowi
Wielu komentatorów zwróciło uwagę w komunikacie na hasło o "przekazaniu broni". Wielu było zdziwionych, gdyż żołnierze mają własną broń. Rzecznik OP Bezpieczne Podlasie tłumaczy, że zostało to źle sformułowane.
- Chodziło o przekazanie służby. I podczas tego przekazywania doszło do niekontrolowanego strzału, w wyniku którego ranni zostali żołnierze - mówi ppłk Dołęzka.
Jak podkreślił, jeden z poszkodowanych żołnierzy ma 24 lata i rok służby za sobą. Drugi ma 39 lat i jest po 15 latach służby.
W sprawie postępowanie prowadzi Żandarmeria Wojskowa.
Czytaj więcej: