Żołnierz, który zaginął na granicy, od dawna miał stwarzać problemy w wojsku
Według nieoficjalnych ustaleń Wirtualnej Polski, żołnierz który porzucił broń i odnalazł się po białoruskiej stronie, od dawna stwarzał problemy w wojsku. Jak udało nam się potwierdzić w policyjnych źródłach, w ostatni weekend został zatrzymany za jazdę samochodem pod wpływem narkotyków (marihuany).
- Miał od dawna problemy z prawem. Miał założoną niebieską kartę, stosował przemoc wobec swojej matki. Nikt nie chciał z nim w wojsku pełnić służby. Do karabinu nawet amunicji nie dostał. Pełnił służbę pojedynczo. Był w okresie wypowiedzenia służby. Czemu wysłali go na granicę? To dramat - mówi nam nasz informator ze służb, znający kulisy sprawy.
Z kolei jak informował dziennikarz RMF FM Piotr Bułakowski, żołnierz podczas zatrzymania miał 1,5 promila alkoholu we krwi.
Służby komentują
Do sprawy odniósł się także szef MON. Mariusz Błaszczak przekazał, że polski żołnierz, który w czwartek zaginął, miał poważne kłopoty z prawem i złożył wypowiedzenie z wojska. Z nieoficjalnych informacji medialnych wynika, że mężczyzna przebywa na Białorusi. To tam miał prosić o azyl polityczny.
W oficjalnym komunikacie 16. Dywizja Zmechanizowania potwierdziła, że w czwartek 16 grudnia 2021 roku w godzinach popołudniowych stwierdzono nieobecność żołnierza 11. Pułku Artylerii.
Mężczyzna zaginął w trakcie wykonywania zadań służbowych w okolicy Narewka, Siemianówka i Jez. Siemianowskiego. Służby podjęły akcję poszukiwawczą.
16. Dywizja Zmechanizowania nie potwierdziła informacji, że zaginiony żołnierz przebywa na Białorusi. Te doniesienia wciąż są wyjaśnianie.
Jednak jak wynika z doniesień medialnych, 25-latek przebywa na Białorusi. To tam miał prosić o azyl polityczny.