"Zobaczyliśmy polityków w majtkach- pora wytrzeźwieć"
Piero Marrazzo, zarządzający do niedawna stołecznym regionem Włoch - Lacjum przez lata prowadził podwójne życie. Był stałym klientem prostytutek-transseksualistów, kupował kokainę i był szantażowany. Komentator "Corriere della Sera" pisze o niesmaku związanym z relacjonowaniem obyczajowych skandali z udziałem włoskich polityków. "Zobaczyliśmy klasę polityczną w majtkach - pora wytrzeźwieć" - zaznacza.
03.11.2009 | aktual.: 03.11.2009 14:03
Włoska prasa przedstawia codziennie coraz bardziej ponury obraz 51-letniego byłego gubernatora, jeszcze niedawno prominentnego polityka centrolewicowej opozycji, który rządził Lacjum od 2004 roku. Od ponad tygodnia gazety publikują na czołówkach kolejne artykuły, ujawniające szczegóły skandalu seksualnego, który zmusił Piero Marrazzo do dymisji.
Sprawa wyszła na jaw, gdy okazało się, że istnieje pikantne nagranie Marrazzo w towarzystwie transseksualnej prostytutki w domu prowadzonym przez Brazylijczyków, trudniących się świadczeniem usług seksualnych. Aresztowano czterech karabinierów, którym postawiono zarzuty szantażu i wyłudzenia pieniędzy od Marrazzo w zamian za rezygnację z planów ujawnienia nagrania i sprzedania go telewizji bądź prasie.
Kolejne publikacje na łamach największych dzienników, między innymi zeznania zatrzymanych karabinierów, coraz bardziej - jak podkreślają komentatorzy - pogrążają byłego potężnego gubernatora. Ostatnio przyznał on w złożonych przed prokuratorem zeznaniach, że kupował kokainę "dla celów osobistych".
Brazylijskim transseksualistom Marrazzo płacił po kilka tysięcy euro za spotkanie. Uczestniczył w seksualno-narkotykowych orgiach, na które kierowca woził go służbową limuzyną - podkreślają gazety.
Zwracają także uwagę, że Marrazzo od początku afery plącze się w zeznaniach i ciągle zmienia wersje. Gdy skandal wyszedł na jaw, twierdził, że wszystko to medialna, bezpodstawna "bzdura". Potem, rezygnując z urzędu, mówił o swej "prywatnej słabości", z powodu której znalazł się w tarapatach. Teraz zaś twierdzi, że nie był szantażowany przez karabinierów i zaprzecza swych wcześniejszym deklaracjom, że zapłacił im kilkadziesiąt tysięcy euro "ze strachu". Obecnie utrzymuje, że został przez nich okradziony z kilku tysięcy euro w chwili, gdy wtargnęli do domu prostytutki w związku z otrzymaną informacją o odbywającej się tam orgii narkotykowej.
Przebywający w areszcie karabinierzy twierdzą, że były gubernator obiecywał im w zamian za milczenie awans i pomoc.
Komentatorzy zastanawiają się, jak to możliwe, że Marrazzo, były dziennikarz telewizji RAI, przez kilka lat urzędowania mógł prowadzić podwójne życie, choć był bardzo dobrze znany środowisku transseksualnych prostytutek w Wiecznym Mieście.
Grzechy Marrazzo są "śmiertelnym ciosem" dla opozycyjnej lewicy, która zawsze uważała się za moralnie lepszą i wytykała wyuzdanie premierowi Silvio Berlusconiemu - ocenił komentator dziennika "La Repubblica". Lecz ta troska o polityczny wizerunek lewicy wydaje się odosobniona na tle dominujących w prasie opinii o totalnej degradacji i upadku, jakie przeżywa włoska scena polityczna.
Nawet publicysta relacjonującego na bieżąco skandal "Corriere della Sera" przyznał niedawno, że wstydem napawa to, o czym musi pisać ta największa włoska gazeta. "Zobaczyliśmy klasę polityczną w majtkach, a teraz powinniśmy po tym wszystkim wytrzeźwieć" - napisał na łamach tego dziennika komentator Pierluigi Battista.