PolskaZniżka dla studenta jest, ale jakby jej nie było

Zniżka dla studenta jest, ale jakby jej nie było

Karolina, ucząca się na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu, ma pełne prawo do 50-procentowej ulgi na przejazdy komunikacją miejską (spełnia kryterium wieku i jest studentką).Nie może jednak z niego korzystać, bo wciąż czeka na wyrobienie uczelnianej legitymacji. Ma co prawda zaświadczenie wydane przez UM, ale dla szefów Zarządu Transportu Miejskiego jest ono warte tyle, co makulatura.

Zniżka dla studenta jest, ale jakby jej nie było
Źródło zdjęć: © WP.PL

A wystarczyłoby zmienić jeden zapis w uchwale Rady Miasta Poznania, żeby rozwiązać problem studentki oraz osób, którym na przykład skradziono dokument, wymagany podczas kontroli biletowej w pojazdach MPK.

– Przyjrzymy się tej sprawie – zapewnia Michał Grześ, szef Komisji Gospodarki Komunalnej i Polityki Mieszkaniowej Rady Miasta Poznania.
Karolina rozpoczęła naukę na IV roku studiów uzupełniających. Wiosną zaginęła jej legitymacja, ale jak mówi, ten dokument nie był jej wówczas aż tak potrzebny, bo dojeżdżała na uczelnię samochodem.

Jednak teraz chce korzystać z usług MPK i dlatego pod koniec września złożyła wniosek i zapłaciła za nową legitymację. Dokumentu wciąż nie ma, ale otrzymała ze swojej uczelni zaświadczenie specjalnie, wydane celem przedłożenia w pojazdach MPK. Sęk w tym, że takie zaświadczenie nie ma żadnej wartości dla ZTM.

– Przedstawiłam swoją sytuację zarówno w MPK, w ZTM jak i w Urzędzie Miasta Poznania. Chciałam sprawdzić, czy mogę spokojnie jeździć na ulgowych biletach, potwierdzając do nich prawo tym zaświadczeniem. Słyszałam, że wielu moich znajomych otrzymało mandat. Przecież są też takie sytuacje, że komuś legitymacja zostanie skradziona, wówczas także nie otrzyma jej natychmiast – mówi.

W ZTM Karolina usłyszała, że ma przyjąć mandat, a potem przyjść do nich w ciągu siedmiu dni i pokazać legitymację. Zostanie on jej anulowany, ale i tak zapłaci 16 złotych opłaty manipulacyjnej.

– Nie bardzo wiem za co. Dla mnie to jakiś absurd – mówi studentka.
– Zgodnie z uchwałą Rady Miasta Poznania dla nas jedynym dokumentem uprawniającym studenta do ulgi jest legitymacja i koniec. Nie bardzo wiem, dlaczego mamy odpowiadać za fakt, że student z różnych powodów nie posiada legitymacji – mówi Zdzisława Andrzejewska, zastępca dyrektora ZTM. Nieco inny pogląd na tę sprawę ma Jarosław Krüger, dyrektor delegatury Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w Poznaniu.

– Ulga uprawniająca studentów do 50-procentowej zniżki w pojazdach komunikacji miejskiej ma charakter ustawowy i wynika z Ustawy o szkolnictwie wyższym. Przepisy o dokumentacji studiów mówią też, że dowodem poświadczającym status studenta jest legitymacja i nie przewidują w tym zakresie innych dokumentów – mówi J. Krüger.

– Niezależnie jednak od brzmienia przepisów uchwały Rady Miasta Poznania, określającej dokument, który student musi okazać, żeby potwierdzić prawo do ulgowego przejazdu, uważam, że zaświadczenie wydane przez Uniwersytet Medyczny w Poznaniu powinno być honorowane. Niewłaściwe wydaje się postępowanie Zarządu Transportu Miejskiego w Poznaniu, który nie akceptuje tego typu dokumentów. Nawet jeśli formalnie taki dokument nie jest zgodny z określonymi w uchwale Rady Miasta Poznania zapisami, firma przewozowa lub zarządzający transportem powinien wykazać się pewną elastycznością, mając na względzie ustawowy charakter ulgi – dodaje.

Jeżeli do poznańskiej delegatury UOKiK dotrze zawiadomienie od studentów, skarżących się, że są łamane ich prawa do ulgowych przejazdów, urzędnicy wnikliwie przyjrzą się tej sprawie.

– Dopiero wówczas będzie można podjąć decyzję, czy zostanie wszczęte postępowanie – kończy J. Krüger.
Być może wystarczy jednak korekta zapisu w uchwale Rady Miasta, dopuszczająca w wyjątkowych sytuacjach zaświadczenie, jako dokument równoważny legitymacji.

– Wydaje mi się, że jest to możliwe – mówi Michał Grześ, poznański radny. – Myślę, jednak, że najprościej byłoby wpisywanie przez uczelnie na takich zaświadczeniach, że są to tymczasowe legitymacje. Przyjrzymy się tej sprawie, bo nie może być tak, że dokument jest istotniejszy od człowieka i jego praw – kończy M. Grześ.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)