Znęcał się nad opozycjonistami - teraz usłyszał wyrok
Na karę 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata skazał sąd w Koninie b. funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa Romana K., oskarżonego przez IPN o psychiczne znęcanie się w latach 80. nad dwoma działaczami opozycji niepodległościowej.
Prokuratura żądała roku i dwóch miesięcy w zawieszeniu na trzy lata. Po ogłoszeniu wyroku oskarżenie uznało jednak, że orzeczony przez sąd wymiar kary jest "satysfakcjonujący". Obrona, która wnosiła o uniewinnienie, zapowiedziała, że na pewno złoży apelację.
Prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu zarzuca b. esbekowi, że od grudnia 1981 r. do maja 1982 r., odwiedzając internowanego w ośrodku odosobnienia konińskiego lekarza Kazimierza B. zastraszał go i dręczył psychicznie. Opowiadał mu m.in. o rzekomej zdradzie żony i groził, że jego synowie nie skończą szkół, tylko zostaną wcieleni do ZOMO. Miał tez nakłaniać B. do opuszczenia kraju.
Romanowi K. zarzucono także, że w latach 1982-1986 znęcał się podczas internowania, zatrzymań i tzw. rozmów profilaktycznych nad prowadzącym działalność niepodległościową studentem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego - Grzegorzem M. Według prokuratora, Roman K. groził pokrzywdzonemu m.in. zgwałceniem jego przyjaciółki, wyrzuceniem ze studiów, znieważał go i drwił z jego religijności.
Według sądu, zachowania Romana K. miały na celu dręczenie pokrzywdzonych. - Materiał dowodowy potwierdził, że dochodziło do psychicznego znęcania się nad internowanymi - podkreślił w uzasadnieniu wyroku sędzia Przemysław Kowalski.
Sąd zaznaczył, że orzekł niski wymiar kary, ponieważ oskarżony nie był nigdy karany i ma dobrą opinię w swoim środowisku, a jego czyny miały charakter znęcania się psychicznego, a nie fizycznego. - Stopień szkodliwości społecznej czynu Romana K. jest znaczny, ale nie ma potrzeby, aby go izolować - podkreślił sędzia.
W ocenie obrońcy Michała Janczaka, zebrany przez sąd w toku postępowania dowodowego materiał dowodowy w żaden sposób nie pozwala, aby postawić zarzuty Romanowi K. - Dlatego z pewnością, po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku, złożymy apelację - powiedział obrońca.
Roman K. od początku procesu nie przyznawał się do winy. Twierdził, że sporządzony przez IPN akt oskarżenia jest "oparty na fałszywych przesłankach". Zapewniał podczas procesu, że przynosił Kazimierzowi B. listy od rodziny i nigdy nie chciał zrobić mu krzywdy.