Horror w Gaikach. Dotarli do przeszłości 30‑latki
Pojawiają się nowe informacje ws. dramatu 30-latki spod Głogowa, która od 2019 roku była więziona, a także bita i gwałcona przez 35-letniego Mateusza J. - Z informacji, które posiadamy, wynika, że to nie była historia, że ktoś tę kobietę zgarnął z ulicy i uwięził - mówi w rozmowie z Onetem pracownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lesznie.
02.09.2024 | aktual.: 02.09.2024 15:20
Według ustaleń śledczych, od 1 stycznia 2019 do 28 sierpnia 2024 r młoda kobieta była przetrzymywana w komórce gospodarczej z ograniczonym dostępem do wody, środków higienicznych, a także bez dostępu do światła słonecznego. Oprawca bił ją i gwałcił.
Gehenna została przerwana po tym, jak oprawca wybił jej bark. W szpitalu kobieta zdecydowała się opowiedzieć w końcu co się działo.
Według Onetu stan 30-letniej Małgorzaty poprawił się na tyle, że jeszcze w poniedziałek ma opuścić Szpital Powiatowy w Głogowie. Prawdopodobnie zamieszka tymczasowo w miejscu wskazanym przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Głogowie. Kobieta ma zostać objęta tam profesjonalną opieką psychologiczną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: odkrycie w marchewkach. Służby nie dały się nabrać
To nie była pierwsza wizyta 30-latki w tym szpitalu. Wcześniej miała jednak stanowczo sprzeciwiać się, gdy personel, widząc jej siniaki, chciał zawiadomić służby.
- Kobieta trafiała do nas z obrażeniami świadczącymi o tym, że może być wobec niej stosowana przemoc. Za każdym razem była przeprowadzana z nią rozmowa na ten temat. I za każdym razem zarzekała się, że nikt nie stosuje wobec niej przemocy. Kategorycznie odmawiała zawiadomienia służb - podkreśla Eva Todorov, rzeczniczka Szpitala Powiatowego w Głogowie.
Tłumaczy, że jeżeli pacjentka jest dorosła i nie jest ubezwłasnowolniona, szpital ma obowiązek uszanować jej wolę.
Teraz w głogowskim szpitalu sprawdzana jest cała dokumentacja medyczna, dotycząca ofiary oprawcy spod Głogowa.
Horror w Gaikach. "Za dramatem kryje się wielka miłość"
Z ofiarą Mateusza J. udało się porozmawiać Łukaszowi Kazimierczakowi z portalu Mój Głogów. - Za tym dramatem stoi historia wielkiej miłości. Ona dla niego zostawiła dwójkę swoich dzieci i ta miłość ją od niego też uzależniła. Gdy się uwolniła, bała się jak będzie teraz funkcjonować - opowiada Onetowi.
Kazimierczak relacjonuje, że słowa 30-latki były spójne i logiczne. - Mówiła, jak kneblował jej usta kołkiem, aż je rozrywało i ciekła krew, a ja na jej twarzy mogłem dostrzec te blizny po tych ranach - mówi.
Z kolei dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lesznie Donata Majchrzak-Popławska zauważa pewną nieścisłość w relacjach dotyczących pani Małgorzaty. - Ta historia jest tragiczna, ale dziwią mnie pojawiające się w mediach informacje, o tym, że kobieta była więziona od początku 2019 r. Pani Małgorzata do połowy 2020 r. przebywała w ośrodku interwencyjno-readaptacyjnym w Lesznie - twierdzi.
Zawiła historia 30-latki spod Głogowa
Porzucone dzieci 30-latki mają 7 i 9 lat. Decyzją sądu trafiły pod opiekę krewnych, a matce ograniczono prawa rodzicielskie. Według Onetu ojciec (lub ojcowie) dzieci nie są znani. Kobieta, prawdopodobnie gdy już była więziona, urodziła trzecie dziecko. Zostało oddane do adopcji.
- Z informacji, które posiadamy, wynika, że to nie była historia, że ktoś tę kobietę zgarnął z ulicy i uwięził - mówi dyrektorka MOPR w Lesznie. Kobieta miała zgłaszać, że jest ofiarą przemocy, a pracownicy socjalni mieli jej zaproponować próbę odseparowania się od oprawcy. 30-latka jednak niespodziewanie zniknęła.
35-letni Mateusz J. trafi w piątek do aresztu na trzy miesiące. Mężczyzna usłyszał m.in. zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Nie przyznaje się do winy. Grozi mu do 25 lat pozbawienia wolności.
Źródło: Onet/WP Wiadomości