Znany lekarz nie pomagał gangsterom - zapadł wyrok
Prof. Jan Podgórski, były szef stołecznego szpitala klinicznego MON, jest prawomocnie uniewinniony od zarzutu korupcji i fałszowania dokumentacji medycznej - orzekł Sąd Najwyższy oddalając apelację prokuratury wojskowej.
Taki jest finał głośnej sprawy sprzed trzech i pół roku, gdy w sierpniu 2007 r. agenci CBA zatrzymali prof. Podgórskiego - generała WP, światowej sławy neurochirurga, ordynatora kliniki neurochirurgii znanego warszawskiego szpitala przy ul. Szaserów.
Uniewinniony został prof. Podgórski i inni odpowiadający z nim lekarze - płk Piotr J. i mjr Marcin F. - SN utrzymał w mocy te wyroki, tak samo jak wyrok skazujący na karę więzienia w zawieszeniu czwartego z lekarzy - ppłk Roberta J., który sam brał łapówki od pacjentów i próbował obciążyć swoją winą pozostałych oskarżonych.
Izba Wojskowa SN uznała, że argumenty Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie - żądającej uchylenia wyroków uniewinniających - są jedynie "polemiką z wyrokiem I instancji" i nie zasługują na uwzględnienie. Do ponownego rozpoznania w I instancji wróci tylko mała cząstka całej sprawy - oskarżenie cywilnego lekarza Andrzeja M. Powód jest formalny - na ostatniej rozprawie ten oskarżony nie miał obrońcy, a sąd zakończył proces, co stanowi naruszenie prawa do obrony.
W sierpniu 2007 r. po zatrzymaniu prof. Podgórskiego odbyła się specjalna konferencja prasowa ówczesnego szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Mówił on wtedy, że "generał Jan P., jeszcze kilka miesięcy temu dyrektor szpitala na Szaserów, organizował najgroźniejszym przestępcom w Polsce dokumentację medyczną, jaką się posługiwali".
CBA chciało aresztu dla generała, ale sąd wojskowy nie wyraził na to zgody. Podgórski sam odszedł wtedy ze szpitala MON i z wojska. Do dziś pracuje w cywilnej służbie zdrowia i - jak mówił w poniedziałek po wyroku - do sądu przyszedł prosto z sali operacyjnej i zaraz wraca do swych pacjentów. - Nie chcę być Janem P., lecz walczyć z otwartą przyłbicą - mówił przed pierwszą rozprawą sądową. - Od początku sprawa była "dęta" i chciano ze mnie zrobić "doktora G. bis" - dodał w poniedziałek.
Neurochirurgowi postawiono zarzuty wystawiania fikcyjnych zaświadczeń lekarskich kilku osobom - m.in. gangsterowi "Słowikowi". W poniedziałek ogłaszający wyrok uniewinniający sędzia SN Wiesław Błuś stwierdził: "zaświadczenie lekarskie dla niego nie miało żadnego wpływu na bieg któregokolwiek z postępowań w jego sprawie".
Podgórski podkreśla, że prawdą jest to, co napisał w zaświadczeniu dla "Słowika" - że ma on dyskopatię i powinien być operowany. - Co ciekawe, operację zrobiono mu po kilku latach - dodał.
Razem z profesorem na ławie oskarżonych zasiadło osiem osób - lekarzy i ich pacjentów, którzy mieli otrzymywać fałszywe zaświadczenia - w tym była żona "Słowika", która miała się starać o fałszywe zaświadczenie dla swego męża. Ona także została uniewinniona. - Lekarz, do którego przyszła kobieta po zaświadczenie, zeznał, że była to wysoka blondynka. Sąd orzekający w sprawie widział oskarżoną żonę Andrzeja Z. - niewysoką brunetkę - podsumował sędzia Marian Buliński.
- Sąd obronił honor lekarzy - mówił po wyroku Podgórski. Pozostali uniewinnieni oskarżeni także wyrażali satysfakcję z wyroku. - Od początku wiedziałem, że jestem niewinny - mówił płk dr Piotr J.
- Dziękuję mojej rodzinie i pacjentom za to, że pomogli mi przetrzymać ten trudny okres. Ja sam też przypłaciłem to hospitalizacją. Dziękuję też prawym prawnikom - sędziom i adwokatom, których spotkałem na swej drodze - dodał Podgórski po wyjściu z sali rozpraw.
- Jestem lekarzem i moje zadanie to pomaganie chorym. Kiedy jeszcze w zeszłym roku CBA wezwało mnie do złożenia jakiegoś brakującego podpisu, atmosfera była już inna. W pewnej chwili jeden funkcjonariusz poprosił: czy mógłby pan doktor obejrzeć dokumentację medyczną mojej żony? A ja go spytałem: to nie można było tak od razu? - zakończył profesor.
NaSygnale.pl: Lewizna za 17 mln złotych